Niejedna i niejeden z nas otrzymał ostatnio (fałszywego) maila, że tajemniczy haker włamał się do ich komputera i nagrał filmik, na którym widać, jak masturbuje się, oglądając porno. To scenariusz rodem z jednego odcinków serialu "Czarne Lustro" – jeśli nie wykonasz poleceń hakerów, video zostanie udostępnione twojej rodzinie i znajomym. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, bo masz zasłoniętą kamerkę? Na każdego znajdą sposób. Teraz Facebooka obiega wiadomość, która gra na naszych rodzicielskich (albo po prostu ludzkich) odruchach.
– Możesz udostępnić i obejrzeć film na mojej tablicy? Moją koleżankę i jej dziecko potrącił samochód na pasach i sprawca uciekł. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne – napisała znajoma.
Kilka minut później zaczęły przychodzić do mnie prośby o finansową pożyczkę od innych kobiet – łączyło nas członkostwo w tej samej parentingowej grupie na Facebooku. Niektóre są moimi dobrymi znajomymi.
Okazuje się, że metoda "na udostępnienie informacji o poszukiwaniu sprawcy wypadku" ściśle połączona jest z Blikową. Jeśli klikniemy w link, naszym oczom ukaże się fałszywa strona prosząca o zalogowanie się na Facebooka w celu potwierdzenia wieku, jako że nagranie ma być "szokujące". Oszuści przejmują w ten sposób konta i proszą o pożyczki.
Dostałam już sygnały, że kilka osób wypełniło prośbę "koleżanki" i wysłało oszustowi 1000 złotych.
Niekiedy treść wiadomości się zmienia. Czasem zamiast potrącenia przez samochód, oszuści piszą np. o porwaniu dziecka.
Nie oznacza to, że nie warto sprawdzać i udostępniać informacji o rozmaitych tragediach – kampania społeczna "Bliżej niż myślisz" udowodniła, że każde udostępnienie ma znaczenie. Warto jednak upewnić się, czy udostępniamy autentyczną sprawę – w tym celu najlepiej zadzwonić do znajomego, który wysyła nam określoną informację. Oszuści są bowiem w stanie pisać zupełnie naturalnie – nie tekstami żywcami zaczerpniętymi od botów, lecz sformułowaniami używanymi w mowie potocznej – np. "ta pożyczka uratuje mi tyłek".