Maja jest fizjoterapeutką, która sama siebie opisuje jako "naprawiająca ludzi i doskonaląca rzeczy". Teraz opublikowała na Instagramie film z opisem, który powinien przyciągnąć każdego rodzica.
Na krótkim, nakręconym w przyspieszonym tempie, filmie widać dwie dziewczyny pracujące na fotelach w galerii handlowej. Jedna z nich – Maja właśnie – niemal cały czas rusza się całym ciałem. U drugiej widać tylko ruch ręki.
– Kto będzie zagrożony w większym stopniu bólem szeroko pojętego "układu ruchu"? Ta dziewczyna. Mimo że to ona hipotetycznie lepiej się dostosowała do życia w naszej rzeczywistości – pisze Maja.
Bo skoro obie cały czas siedzą, a jedna z nich się rusza, to jej ruch jest przecież niczym innym jak słynnym i znienawidzonym przez rodziców i nauczycieli "wierceniem się".
– Problem w tym, że nasza edukacja uczy nas, że ,"wiercenie się" jest niepożądane. Od najmłodszych lat uczymy dzieci, że spontaniczna aktywność nie jest dobra. Czasem jest to zrozumiałe, ale utrzymywanie małego dziecka nawet 45 minut w bezruchu, kiedy ono ma dużą potrzebę ruszania się, po prostu mu szkodzi. Wyrasta na dorosłego, który pozbywa się potrzeby aktywności – tłumaczy Maja.
Wyjaśnia, że zarówno komunikacja miejska (tudzież krajowa i międzynarodowa), jak i ławki w klasach nie sprzyjają zdrowiu psychicznemu, ani "aktywnemu siedzeniu". Jest tam za ciasno na zmianę pozycji.
– W pracy często jesteśmy zarzucani obowiązkami, tak, że myślimy, że nie mamy czasu na wstanie. Podróże muszą być szybkie, więc mało osób robi przerwy, jadąc samochodem. Pamiętajcie, że najlepsza pozycja siedząca to... następna pozycja – tłumaczy Maja, twierdząc, że obecna kultura i sposób wychowywania nie pomaga w zachowaniu zdrowia psychicznego i fizycznego.
Ruch a wyniki w nauce
Co ciekawe, nie sprzyja również wynikom w nauce. "Wiercenie się", obgryzanie ołówka czy bujanie się na krześle stymuluje mózg. Są dzieci, które nie są w stanie bez takich czynności odrobić lekcji. Czasem jest to dla rodzica irytujące, są jednak sposoby, żeby wilk był syty i owca cała.
Nie trzeba wymagać od dziecka żelaznej dyscypliny – wystarczy zmieniać mu miejsce wykonywania czynności (np. jedno zadanie odrobimy przy stole w salonie, drugie w kuchni, trzecie na podłodze) albo dbać o częste przerwy na "rozruch". Bo choć cały proces odrabiania lekcji się wówczas przeciągnie, to będzie bardziej efektywny.
Nawyk "aktywnego" odrabiania lekcji sprawi, że nasze dziecko będzie mądrzejsze, zdrowsze i mniej obolałe w przyszłości niż jego sztywno wyprostowani koledzy. A jeśli chcemy jeszcze bardziej wesprzeć dziecko w nauce, pozwólmy mu się... wybiegać. Badania udowodniły, że 15-minutowy trucht raz w ciągu dnia przynosi zdumiewające efekty, a w ławkach usiedzieć jest znacznie łatwiej. Tej metody trzyma się wiele europejskich szkół.
Oczywiście wiercenie się bywa skutkiem nadpobudliwości. Wówczas nie pomaga ono w nauce, wręcz przeciwnie. W tym przypadku jednak również "dyscyplina", krzyk ani groźby nie pomogą. Pomoże badanie w poradni psychologiczno-pedagogicznej, w której otrzymamy ewentualną diagnozę (np. ADHD) i konkretne wskazówki, jak radzić sobie z tą sytuacją.