
– Nieraz mam takie myśli, że może w jakiejś korporacji byłoby mi wygodniej – mówi Jakub Pawlak, który jako matematyk pracuje od 3 lat. Obecnie uczy w klasach V-VIII w jednej ze stołecznych szkół. Decyzję o przebranżowieniu się i podążeniu za podszeptami serca podjął spontanicznie. Plany jednak były trochę inne – w trakcie studiów dopadła go reforma i zmieniła system edukacji. Skutki zmian odczuwają jednak, według Jakuba, nie tylko szkoły...
Tak. Dołączyłem do strajku, bo nie podoba mi się reforma i to, jak jesteśmy traktowani przez rząd i społeczeństwo. A także ze względu na dobro dzieci – o tym często się zapomina, a wręcz zarzuca nam, nauczycielom, że strajkując, krzywdzimy je. A ja widzę w szkole dzieci smutne, szare.
Chodzi mi głównie o podwójny rocznik – dzieci w słabej kondycji psychicznej, które nie mają czasu i możliwości na rozwój. To stracona młodość.
Całe życie marzyłem, żeby zostać nauczycielem. Jednak najpierw poszedłem na studia, które okazały się dla mnie mało interesujące, dlatego podjąłem decyzję o przebranżowieniu. W sumie wyszło to bardzo spontanicznie, przed wyborami w 2015. Gdy PiS jeszcze nie rządził, a ja chciałem pracować w gimnazjum. Później w liceum.
Lubię, ale czuję się trochę oszukany.
Jestem z rodziny pedagogów, którzy raczej odradzali mi tę drogę, ale czułem, że tego chcę, że muszę to zrobić. Wydawało mi się, że jest to zawód prestiżowy. Rzeczywistość zweryfikowała moje wyobrażenia.
Oczywiście. Wystarczy spojrzeć na manipulacje TVP. Czy stronę i profil MEN, które od lat właściwie nie istniały. Nagle wrzucają spoty, jakieś statystyki – przepraszam, ale uczę matematyki. Te wykresy są sporządzone źle, nie wiem, skąd oni biorą dane. Podobnie TVP – nie znam żadnego nauczyciela dyplomowanego, który by zarabiał 5000 zł brutto. To zwykła propaganda. Miałem nadzieję, że społeczeństwo nie uwierzy w takie kłamstwa. Niestety myliłem się.
Nie.
Oczywiście, ale już w ogóle nie miałbym życia. Teraz pracuję na 1,5 etatu.
Tak. Do tego dochodzi sprawdzanie kartkówek, rady pedagogiczne, szkolenia, przygotowywanie materiałów do zajęć – podejrzewam, że łącznie będzie to dodatkowych kilka godzin w tygodniu, za które nikt mi nie płaci. Muszę zapieprzać, żeby się utrzymać.
Nie ma dnia, w którym w pokoju nauczycielskim nie byłoby rozmowy o reformie i strajku. Jesteśmy wściekli. Często z bezsilności pozostaje nam śmiech.
Dzieci w VIII klasie są bardzo zaniepokojone. Uczniowie kłócą się z nauczycielami. To udziela się wszystkim, bo oni się stresują, a ja jestem wymagający, bo chcę dla nich jak najlepiej, chcę przekazać jak najwięcej wiedzy, a wiadomo, że to siłą rzeczy budzi napięcia. Wszyscy są zmęczeni. Przed strajkiem zrealizowałem materiał, ale to kosztem czegoś.
Głównie zdrowia psychicznego. Mojego i uczniów.
Tak. Podjąłem ten temat. Niektórzy nie rozumieją, inni wspierają. Najbardziej martwią się ósmoklasiści. Boją się egzaminów. I ja to rozumiem, wiem, co przeżywają. Liceum to duża zmiana życia, otoczenia, znajomych. Więc przy obecnym chaosie, nie dziwię się, że się martwią.
Odnoszę wrażenie, że podstawa programowa została napisana na kolanie. Błędy w podręcznikach, chaos, dezinformacja. Powiem na przykładzie matematyki – program VII klasy i VIII klasy to jakiś totalnie nielogiczny skok. Staję na głowie, żeby uczniów przygotować, ale sam nieraz się załamuję. Niektóre ważne działy matematyki zostały po prostu usunięte. A bez nich trudno zrobić cokolwiek na dalszych etapach edukacji.
No oczywiście.
Tak. Poza uczeniem matematyki zajmuję się sztuką. Chciałem założyć zespół teatralny. Żeby dzieci konfrontowały się z publicznością, pojeździły na festiwale teatralne dla młodzieży. Jednak nie mam z kim tego robić. Nawet jeżeli ruszę coś z VII klasą to mamy tylko rok na pracę. Dzieci w klasie VIII nie mają na to czasu. Żyją tylko egzaminami.
Nie złożyłem im konkretnej propozycji, ale rozmawiam ze swoimi uczniami, pytam, jak wygląda ich życie poza szkołą.
Angielski, korepetycje, kolacja, nauka na następny dzień. Nie mają czasu na życie towarzyskie. To jest tak, jakbyśmy my dorośli wracali z pracy… i pracowali. To jest nienormalne. W tym miejscu chciałbym nawiązać do tego, co powiedziałem na początku o "szarym roczniku" – uważam, że podwójny rocznik doprowadzi do tego, że stracimy wybitnych sportowców, artystów, reżyserów, aktorów.
Tak, uważam, że to jest katastrofa. Według mnie pasje są ważniejsze niż piątki z każdego przedmiotu. Wolę uczniów z dwójami, którzy mają iskrę, którzy mówią mi o tańcu czy piłce ręcznej w taki sposób, że nie jestem zły, że nie odrobią pracy domowej, bo byli na treningu, próbie czy interesujących warsztatach.
Masz rację, rodzice to osobny temat. Wychowujemy dzieci, które muszą być gotowe do udziału w wyścigu szczurów i to już widać w szkole podstawowej. Uczniowie nieustannie się porównują. Znamienne jest, że dzieci celują bardzo wysoko.
Nie jestem zwolennikiem ocen. Nienawidzę wystawiać stopni. Uważam, że jest to poniżające i dyskryminujące. Nie podejdę do kogoś na ulicy i nie zapytam: "Jak się pisze gżegżółka?" – odpowiesz źle, stawiam ci dwóję. Niefajnie, nie? To jest po prostu absurd.
Kocham ten argument. Wszyscy możemy odejść, ale kto by uczył dzieci? Najgorzej i tak mają dyrektorzy, którzy na rzęsach stają, żebyśmy w szkole jakoś funkcjonowali.
Nieraz mam takie myśli, że może w jakiejś korporacji byłoby mi wygodniej. Jednak kocham swoją pracę. Czuję powołanie i byłbym nieszczęśliwy, gdybym musiał odejść.
To oczywiście ważne, żeby dobrze zarabiać. O strajku myślę jednak w trochę inny sposób – lepsze zarobki przyciągną wielu świetnych i zdolnych młodych ludzi, którzy teraz rezygnują z tej pracy. Bo z takiej pensji się nie utrzymają, a jeszcze usłyszą, że i tak nic wartościowego nie robią.
Tak, jak wspomniałem, zajmuję się sztuką, a dokładnie jestem aktorem. Sprawdziany sprawdzam w autobusie, na próbach, siedzę po nocach w tygodniu, żeby np. mieć chwilę wolnego w weekend. Ale i tak uważam, że mam lepiej niż poloniści – oni na sprawdzanie wypracowań poświęcają więcej czasu.
Zostaję, pomimo tego, że czuję się oszukany – chciałem pracować w liceum, a muszę z tym poczekać, bo wiem, co będzie się działo w szkołach średnich w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że wytrwam 4 lata i nadal będę miał tę samą energię. Zobaczymy.
Może cię zainteresować także: Reforma Zalewskiej dopiero zbierze swoje żniwo. Wściekli rodzice i zmęczone dzieci to zaledwie początek









