O związkach i kryzysach powstało milion poradników. Ludzie piszą, badają, szukają sprawdzonych recept i rad. Zdarzają się też tacy, którzy zastanawiaj się, czy kryzys w związku jest czymś normalnym. Powtarzające się kłótnie, czepianie się o bzdury, spadek nastroju i ochoty na bliskość to wszystko sprawia, że jesteś w martwym punkcie. Myślisz wtedy: "Czy tylko mój związek tak źle funkcjonuje?". Kiedy walka o związek ma sens?
"Związek to praca", "Walcz", "Odpuść nie warto"
– O pewne rzeczy warto walczyć do samego końca – mówiła mi kiedyś babcia. Na tej liście powinny być nasze cele, marzenia, no i ludzie, bez których wszystko inne nie miałoby sensu. Choć nieraz ulegamy magicznemu myśleniu, romantycznym scenariuszom, które nijak mają się do rzeczywistości. Gdy kryzys puka do naszych drzwi, szukamy przyczyn.
Kolejna noc, kolejne dni, w których twoja bezsilność sięgała zenitu, nie widzisz sensu, aby ciągnąć to dalej. KRYZYS w związku boli do szpiku kości, każdego z nas, nawet tego, który z zewnątrz gra luzaka, który nie przejmuje się absolutnie niczym. To nieprawda. Każdy chce być kochany, każdy chce mieć dobry związek, ale wielu z nas nie wie jak to zrobić. Przyczyn jest wiele, do najczęstszych należą:
– brak wzorców,
– brak wglądu w siebie,
– brak motywacji do zmian i pracy nad sobą,
– szerszy problem z budowaniem relacji, nie tylko partnerskich, ale również koleżeńskich, rodzinnych, przyjacielskich,
– trudna, nieprzepracowana przeszłość.
Mimo tych obciążeń wchodzą w związek, usilnie chcąc "coś" budować. Jedni uczą się na błędach, inni się poddają i wybierają odejście. Droga jest wyboista, łatwo się pogubić, zabłądzić, zrezygnować. Jak długo warto walczyć o związek? Kiedy ta walka ma sens?
Do naszego domu wkroczył kryzys – historia, jakich wiele
Masz poczucie, że umarło wszystko, co było dobre. Jest tak fatalnie, że nie jesteś w stanie uwierzyć, że kiedykolwiek może być inaczej. Zastanawiasz się też, czy to w czym tkwisz ma jeszcze w ogóle jakiś sens. Poszliście nawet na terapię, ale nic to nie dało. Przerabialiście już długie rozmowy, kłótnie, w których wykrzyczeliście sobie wszystko, były też i ciche dni, zwierzenia u przyjaciół i rodziny. Nic to nie dało. Tkwicie tak w swoim miłosnym nieszczęściu i coraz częściej padają słowa na "R" – rozpad, rozstanie, rozwód. Żadne z was nie widzi w sobie winy, a walka o związek przestaje mieć już jakikolwiek sens.
Decydujcie się na odseparowanie, najpierw polega to na zasypianiu z dala od siebie, w osobnych łóżkach, na ściągnięciu obrączek, unikaniu wzroku, życia bez słów, przemawiania do siebie tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Taka separacja z czasem to za mało. Jedno z was się wyprowadza. Zaczynacie pisać do siebie gorzkie wiadomości, w których na próżno szukać sensu. Wyzywacie, oceniacie, wylewacie swoje żale sprzed 10 lat. Każde z was pogubiło się i nie wie już, o co tak naprawdę walczy.
Nadchodzi moment, że pękacie, wracacie do siebie, mówiąc: "Kocham cię, pomimo wszystko". Miły wieczór, jednak mimo wszystko żadne z was nie zmienia starych nawyków i nie odczarowuje rzeczywistości. O poranku wstajecie i dostrzegacie, że denerwuje was to samo, co kiedyś – okruchy chleba, rzucona bluzka na krzesło i zgubione klucze. Czas w końcu zatrzymuje szaloną karuzelę i przychodzi refleksja: Czy jest o co walczyć? Czy kocham lub jestem w stanie kochać z tymi wadami? Czego chcę?
Odnosicie wrażenie, że cały ten kryzys wcale się nie skończył, skoro od nowa chcecie prawić sobie uwagi, czepiać się o brudne naczynia i walczyć z wadami partnera. Każde z was jest w stanie udowodnić, że jest ofiarą, a druga strona katem. Przypomina to walkę o honor. Zupełnie niepotrzebnie. I tak oto przychodzą dni raz dobre, innym razem złe. Przypomina to życie w kratkę.
Zapominamy o najważniejszym
Jest takie kluczowe pytanie, które zadać powinna sobie każda osoba, która przeżywa kryzys w związku: "Za co ją/jego pokochałam?". Powinna je zadać, by przywołać dawny obraz, który został pozbawiony kolorów. Po co? By nie zapomnieć, że oprócz miliona wad druga osoba, ma też zalety.
Warto też dać sobie czas, bo ważne odpowiedzi przychodzą dłużej. Warto próbować, bo naprawiona miłość czasem bywa bardziej prawdziwa niż ta, z którą zaczynaliśmy budować bliską relację. Nie, nie oznacza to, że zawsze będzie piękne zakończenie, nie ma na to żadnej gwarancji. Na pewno szansą na to, że kryzys para przejdzie pomyślnie, jest to, gdy dwie osoby chcą coś zmienić, nad czymś pracować. I nie chodzi to tylko o pójście do gabinetu terapeuty. Choć i z tym jest często problem.
Z przyznaniem, że w związku się psuje często mają problem mężczyźni. Kobiety chcą coś robić, cokolwiek tu i teraz, rządzą nimi emocje, co partnerów tym bardziej odpycha. "On twierdził, że wszystko jest ok. Powtarzał, że to tylko zmęczenie – nowa praca, małe dzieci, nowy dom (długo staraliśmy się o kredyt), sam stres, ale wtedy po raz pierwszy powiedział mi, że mnie nie kocha. Serce mi pękło po raz pierwszy, ale cierpliwie czekałam" – pisze kobieta, która jest w związku od 11 lat.
Co robić?
Nie powiem wam, czy ta walka ma jakiś sens. Jeśli ktoś pozwala sobie na takie rady, nie słuchaj go. Słuchaj siebie i szukaj wsparcia, które nie jest ocenianiem i "złotą radą". To ty musisz ustalić swoją własną granicę na cierpienie, tolerancję, zmagania. Wśród nas jest milion historii z dobrymi i złymi zakończeniami. Z tych, które mają największe burze za sobą i doceniają nowy, lepszy czas, warto zaczerpnąć trochę wiedzy. Oni wiedzą, jak to jest, gdy nic się nie układa.
To też nie jest tak, że dochodzi się do pewnego punktu i można spocząć na laurach – praca nad związkiem trwa całe życie. Jeśli czujesz, że twoja walka o związek ma sens, czujesz, że tego chcesz to najważniejsza ze wszystkich odpowiedzi.