Mężczyzny potrzebowałam tylko do zapłodnienia. Córce mówię, że jej tata nie żyje
List do redakcji
27 lutego 2019, 16:54·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 lutego 2019, 16:54
Dziecko potrzebuje mamy i taty. Jeden rodzic nie jest w stanie zapewnić mu wszystkiego. Kobieta nie da rady sobie sama, potrzebuje męskiego wsparcia. Nasza czytelniczka pisze: "To bzdury i zaraz wam powiem dlaczego!".
Tak, to prawda. Niebezpiecznie zaczęłam zbliżać się do 30. urodzin, a mojemu partnerowi się nie spieszyło. Ani z zaręczynami, ani z dzieckiem. Było nam wygodnie, bo obydwoje dobrze zarabialiśmy, wychodziliśmy na imprezy, jeździliśmy na wspólne wakacje. Piękni, młodzi i nienarzekający na pieniądze. "Idealne życie" – mogliby pomyśleć niektórzy.
Ale w pewnym momencie dotarło do mnie, że nasza paczka znajomych się kurczy. W innych związkach zaczęły pojawiać się dzieci, w naszym mieszkaniu, jak stwierdził mój partner, jest miejsce co najwyżej dla psa. Rozmowy niewiele dawały. Ciągle słyszałam, że "na dziecko będzie jeszcze czas", "nie jesteśmy gotowi", "to poważna decyzja, która odbierze nam wolność".
Zrozumiałam, że to się nie zmieni. On nie chce mieć dzieci i wciąż mnie zwodzi. Rozstaliśmy się, a ja uznałam, że mam niewiele czasu, żeby poznać mężczyznę, z którym ułożę sobie życie. Trwało to rok. Potem następny. Kolejne nieudane ranki. I frustracja. W końcu spotkałam tego, który dał mi nadzieję, że może to ten jedyny.
Przyznaję, dosyć szybko zaczęłam dopytywać o jego stosunek do dzieci i założenia rodziny. Było nam fajnie, ale ja chciałam wszystko przyspieszyć. Racjonalnie mówił, że krótko się znamy, dajmy sobie czas. Ale ja wpadłam w coraz większą frustrację. Gdy miałam 34 lata, pierwszy raz zrobiłam to, co kobiety opisane w artykule. Odstawiłam tabletki antykoncepcyjne. I nic.
Zrobiłam wszelkie możliwe badania, by mieć pewność, że mogę mieć dziecko. Po kilku kolejnych miesiącach uznałam, że nie potrzebuję mężczyzny. Jestem niezależna finansowo, mam mieszkanie, stać mnie na utrzymanie siebie i drugiego człowieka.
Ponownie zerwałam z niezdecydowanym partnerem. I tuż przed 35. urodzinami zaczęłam szukać mężczyzny, który da mi to, czego sama nie jestem sobie w stanie zapewnić. Przez internet poznałam faceta z innego miasta. Przez telefon wprost powiedziałam, o co mi chodzi: uprawiamy seks, jak zajdę w ciążę urywamy kontakt, po porodzie w dokumentach wpisuję, że "ojciec nieznany".
Zgodził się na wszystkie warunki. Nawet nie znaliśmy swoich nazwisk, zwracaliśmy się do siebie wymyślonymi imionami. I udało się. W końcu zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko, mając 36 lat. Obecnie moja córka ma 7 lat. Nie zna swojego biologicznego ojca – mówię jej, że nie żyje. Nigdy już się nie spotkałam i nie kontaktowałam się z tym mężczyzną. Moja rodzina myśli, że dziecko jest wynikiem wpadki.
W komentarzach na ten temat często pojawia się zarzut, że dziecko musi mieć mamę i tatę, że kobiety takie jak ja to egoistki i frustratki, które dla swojego "widzi mi się" krzywdzą niewinną istotę. A ja się pytam: Ile dzieci wychowuje się bez ojca? Ojca, który się przestraszył, porzucił rodzinę, "nie był gotowy"? Czy są gorsze?
Według mnie nie są. Jestem w stanie zapewnić mojemu dziecku miłość i bezpieczeństwo finansowe. Jaką miałabym pewność, że mężczyzna, który by świadomie podjął decyzję o założeniu rodziny, nagle nie zmieniłby zdania? Jaką mam pewność, że nie skrzywdziłby mnie i dziecka? Obiecywałby, a potem nagle zniknął?
Nikt mi takiej gwarancji nie da. Może kiedyś spotkam kogoś, kto pokocha mnie i kogo pokocham ja. Bo nie jest tak, że "nienawidzę mężczyzn", czy uważam, że "nie są potrzebni". Ja po prostu nie spotkałam takiego, który dałby mi poczucie bezpieczeństwa, czułość, takiego, który chciałby założyć ze mną rodzinę.
Nieraz patrzę na życie moich koleżanek, które niby mają dzieci "z tym jedynym", a nie są szczęśliwe. Bo jego wiecznie nie ma w domu, nie angażuje się w wychowanie, nie okazuje wsparcia nie tylko jako ojciec, ale także jako mąż. Wtedy tym bardziej wierzę, że dobrze zrobiłam. Oszczędziłam sobie związku "na siłę", z kimś, z kim nie byłabym szczęśliwa.
Dlatego teraz skupiam się na tym, by moja córka czuła moją miłość każdego dnia.