Są mężczyźni, od których odchodzą dobre i kochające żony, a oni po latach budzą się z myślą: "Nie byłem idealny. Coś sp******m". Część kobiet odchodzi od swoich mężów, bo czegoś im brakuje – rozmowy i zauważania. Tak przynajmniej było w tym przypadku. Oto anonimowa spowiedź mężczyzny, który 10 lat po rozpadzie jego małżeństwa dojrzał, co zrujnowało jego pierwszą prawdziwą miłość. Po latach doszedł, co było problemem, lecz było już za późno. To nauczka na całe życie. – Uwierz, nie chcesz być w tym miejscu, co ja dzisiaj – po latach mówi to kumplom.
Co praktykuje się w dobrych związkach?
Ponieważ potencjalne konsekwencje różnic w radzeniu sobie przez mężczyzn i kobiety ze swymi uczuciami są tak ponure, że wypada się zastanowić, co mogą zrobić małżonkowie, aby ocalić miłość do siebie. Co chroni małżeństwo przed rozwodem? Co daje im szczęście i wspólne życie do końca swych dni? Na podstawie obserwacji relacji małżonków, których związki trwają wiele lat, można wysnuć kluczowe wnioski.
Chodzi przede wszystkim o to, aby się dostroić, najlepiej za pomocą rozmów. Zacznijmy od mężczyzn – dla nich rada jest taka, żeby nie starali się obejść konfliktu, ale uświadomili sobie, że rozmowa na temat jakiś kłopotów czy nieporozumień może być przejawem miłości, próbą utrzymania zdrowych stosunków. Jeśli urazy nawarstwiają się i kipią w duszy, bardzo prosto może dojść do wybuchu. Mężczyźni muszą zdać sobie sprawę, że emocje ich żon świadczą jedynie o wadze, jaką przywiązują do konkretnych spraw.
Zmień to, zanim będzie za późno
Wiecie, co najbardziej wkurza kobiety – to, że wy – drodzy mężczyźni kisicie swoje emocje. Maskujecie je, trzymacie zbyt długo, a potem niepohamowanie wybuchacie, emocje wrzą jak wulkan, który wybuchnie na pewno, ale nikt nie wie kiedy. To morze emocji uderza w nas jak zimna fala. I co najgorsze – w towarzystwie brylujecie, sypiecie żartami, opowiadacie niestworzone historie, ale w domu ukrywacie się w swoim "bunkrze". Jesteście wtedy mrukami, bucami, którym nie chce otworzyć się ust do rozmowy. A wszystko to u boku kobiety, którą wybraliście z miłości... Na prawdę nic się z tym nie da zrobić, zanim kobieta powie: "Już dłużej nie mogę. Chcę rozwodu". Dopiero wtedy swój wzrok przekierowujecie z laptopa na nas – kobiety. Sypie się wam grunt pod nogami, a nam kończy się cierpliwość i empatia. Wszystko ma swoje granice.
"Spowiedź" pewnego mężczyzny pokazuje, do czego prowadzi taka postawa. Przeczytajcie. Tak, my – mężczyźni jesteśmy predestynowani do odgradzania się murem milczenia. Tak robili nasi ojcowie, wujowie, ojcowie. Przybieramy coraz bardziej defensywną postawę albo odgradzamy się zupełnie od żony. W ten sposób zatapiamy je w sytuacji bez wyjścia. "Zaklejamy im usta" dla świętego spokoju. Kiedy jednak ten cykl przybierze na sile, wszystko wyrywa się spod kontroli. Tak było w moim przypadku.
Kobiety nie gderają, one mówią i walczą o to, abyś zauważyć wspólny problem. Gdy moja była żona odchodziła od zmysłów, bo z naszego domu codziennie ulatniała się miłość, ja siedziałem sobie z poranną kawką, z nosem w gazecie. Myślałam, że się "czepia", znowu... Wtedy usłyszałem: – Chcę rozwodu. – Kiedy się pyta alpinistów, dlaczego chodzą po górach – oni odpowiadają: bo te góry są. Mnie w naszym związku już dawno nie było...
Dziś już wiem, że jeśli słyszysz od żony, że dajesz jej za mało czasu, że nie pomagasz w domu, przy dzieciach, przestań myśleć, że to tylko hormony albo foch. To chyba najgłupsze wytłumaczenie. Ktoś wmówił facetom, że wszystko, co nam nie pasuje, to kobiece fanaberie. To jednak nieprawda. Jeśli nie masz pomysłu, jak jej pomóc – wysłuchaj. To naprawdę dużo. To pierwszy krok do zrozumienia. Porozmawiaj, spytaj, co możesz zrobić, bo nie wiesz, bo nikt cię nie nauczył, jak zadbać o kobietę, którą kochasz. To tylko tyle, albo aż tyle.