Niemal co chwilę na jaw wychodzą nowe problemy związane z reformą edukacji. Teraz okazało się, że niektóre dzieci zakończą swoją edukację mając lat 17, a przecież obowiązek nauki w Polsce trwa do 18. roku życia.
Mowa o dzieciach z rocznika 2008 i 2009, które do szkół poszły jako sześciolatki. Mimo że partia rządząca odwołała reformę obniżającą wiek inicjacji szkolnej w 2016 roku, ok. 580 tys. dzieci poszło do szkoły wcześniej.
I zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, po sześcioletniej podstawówce i trzyletnim gimnazjum, mogły iść do trwającej 3 lata szkoły zawodowej, na styk wypełniając swój obowiązek nauki i kończąc szkołę w wieku lat 18.
"To wydaje się absurd"
Obecna reforma edukacji wydłużyła naukę w szkole podstawowej o 2 lata, zlikwidowała gimnazja i przywróciła dawny okres nauki w liceum do lat 4. Czas, który uczniowie spędzają w szkole zawodowej nie uległ natomiast zmianie i – jak się okazuje – jest to spory problem. Bo ci, którzy zdecydują się na kontynuowanie nauki w tej formie, skończą szkołę w wieku 17 lat.
Matka Bartka, który kończy w tym roku ośmioletnią podstawówkę napisała w tej sprawie list do małopolskiego kuratorium oświaty, które przekierowało ją do Państwowej Inspekcji Pracy. Koniec końców list otrzymały aż 3 instytucje – nie tylko kuratorium i PIP, ale również samo Ministerstwo Edukacji.
Gazeta Wyborcza cytuje jego fragment. "Czy mam rozumieć, że nasz syn mimo że będzie już posiadał świadectwo ukończenia szkoły i zdany egzamin zawodowy będzie zmuszony kontynuować naukę? Jeśli tak, co wydaje się być absurdem, to prosimy o wyjaśnienie w jakiej szkole?(...) Będąc świadomymi rodzicami dziecka poszkodowanego przez pochopnie wprowadzoną reformę prosimy o zajęcie się tym problemem i jak najszybszą odpowiedź" – napisała mama Bartka do MEN-u.
Odpowiedź MEN-u
Resort odpisał grzecznie. Poinformował, że nauka w Polsce jest obowiązkowa do 18. roku życia i że niepełnoletnia osoba, która ukończyła szkołę zawodową może spełniać obowiązek nauki w branżowej szkole II stopnia albo uczęszczać na kwalifikacyjne kursy zawodowe.
– Świetnie. Syn skończy szkołę i pójdzie sobie na roczny kurs na przeczekanie. Do niczego mu nie będzie potrzebny, taka sztuka dla sztuki, ale nie będzie miał wyjścia – skomentowała mama chłopca w rozmowie z Gazetą Wyborczą.