Z dzieckiem na wesele, czy absolutnie? Co jest dobre dla was, a co dla niego?
Z dzieckiem na wesele, czy absolutnie? Co jest dobre dla was, a co dla niego? racorn / 123RF
Reklama.
Jak się okazuje, jest to dylemat wielu rodziców, no bo niewątpliwie są plusy i minusy udziału dzieci w takich uroczystościach.
Każdy rodzic przez to przechodzi – iść z dzieckiem na wesele, czy znaleźć kogoś do opieki nad nim? My także postanowiliśmy zapytać rodziców, jak oni rozwiązali ten problem.

Czy brać dziecko na wesele?

Monika, 35 lat

Byłam na weselu z dzieckiem tylko raz i powiedziałam sobie, nigdy więcej. Już po 2-3 godzinach byłam zmęczona bieganiem za 4-latką, która od ilości słodyczy (kącik z ciastami i fontanną z czekolady) dostała szału. Nie miałam czasu nawet pogadać z dawno niewidzianą rodziną, moja sukienka od lepkich łapek była brudna, a w rajstopach szybko pojawiło się oczko od pięknej i błyszczącej sprzączki bucików córeczki.

Mąż starał się początkowo pomóc, ale potem przechwycili go wujkowie na „jednego” i tyle go widziałam. Już o 22 dziecko było tak zmęczone, że na dźwięki głośnej muzyki reagowało płaczem. Okazało się, że pokój nad salą weselną, który miał zapewnić spokój, wypełniony był hałasem, a elektroniczna niania, nie była w stanie poinformować mnie, gdy dziecko się przebudzi, bo cały czas pojawiały się szumy. W związku z tym po kilkugodzinnej opiece nad małą poszłam z nią do pokoju i położyłam się spać. To najgorsza moja impreza w życiu. Nigdy więcej nie pójdę na wesele z dzieckiem.

Hania, 30 lat

Jak patrzę na te wystrojone w falbanki i muszki dzieci biegające po całej sali, to szlag mnie trafia. Cała uwaga wszystkich skupiona na nich, wszyscy się zachwycają przez 5 minut, bo tak wypada. Brudne, ulepione słodkościami żądają uwagi, psują zabawę, wkurzają i zamęczają rodziców. Nie można z nimi pogadać na spokojnie, bo widać jak z rozbieganymi oczami obserwują dokazujące potomstwo. Wesela nie są dla dzieci, zbyt dużo osób, zbyt głośna muzyka, zbyt wiele słodkich pokus, no i zdecydowanie zbyt późna godzina. Jak patrzę na te przysypiające na krzesełkach dzieci, to zastanawiam się, jak głupi są ich rodzice, że fundują maluchom taką wątpliwą przyjemność. Ja zawsze zostawiam dzieci z babcią, koleżanką, albo w ostateczności nianią. Nie męczę dzieci dla własnej przyjemności, by pokazać się, jakie mam piękne dziecko i jaką jestem wspaniałą matką. Nie bądźcie egoistami.

Michał, 40 lat

Wesele dla dzieci? No tak, niech od najmłodszych lat obserwują bacznie, jak się bawi wujek z Białegostoku, jak potrafi kląć kuzyn z Lublina i jak krótkie kiecki mogą włożyć na siebie ciotki z Suwałk. Niech wie, że jak wesele to alkohol, a jak chodzenie wężykiem, to nie dlatego, że wujcio chce się bawić, tylko nie wie już którędy do toalety. Świetny punkt obserwacyjny dla młodego człowieka!

Gosia, 28 lat

Wzięłam 2-latka na wesele, bo wszyscy deklarowali pomoc. Teściowa, teść, szwagierka, mąż. Wszyscy mówili damy rade, bierz dzieciaka, niech się pobawi. Potem na imprezie wszyscy nagle się zmyli. Teść z mężem raczyli się wódeczką, teściowa poszła na plotki, a ja jak głupia biegałam za maluchem i chroniłam go przed rozdeptaniem. Oczywiście, gdy wybiła 21.00, synek zaczął marudzić, więc poszłam z nim na górę, żeby go uśpić w pokoju hotelowym. Teściowa miała mnie zmienić ok. 22.00 jak młody zaśnie. Czekałam do 23.30, bo zagadała się i straciła rachubę czasu. Gdy zeszłam na dół, już miałam tak zepsuty humor, że nie byłam w stanie się uspokoić. Dzieci na weselu to masakra.

Michał, 33 lata

My z żoną zawsze bierzemy dzieci na takie imprezy. Siedzimy do 22 - 23 i wracamy do domu. Skoro zdecydowaliśmy się na dzieci, trzeba brać pod uwagę ich potrzeby.

Katarzyna, 31 lat

Gdy robiliśmy wesele, strasznie wkurzało nas to, że rodzice deklarowali przyjście z dziećmi. Dzieci też kosztują, no i w dodatku zabierają miejsce przy stole. Rodzice poupychali je pomiędzy siebie i po 10 minutach przy stołach były wielkie pustki. Nikt nie mógł ze sobą porozmawiać, bo jak dzieci odeszły od stołu, to przerwy były tak duże, że nie można było zamienić z nikim słowa. Bałagan i chaos. Ale jakby nie zapraszać dzieci, to się obrażą na nas. I tak źle i tak niedobrze.

Paulina, 25 lat

Nie wiem, o co chodzi z tym zamieszaniem. W zeszłym roku wyprawiałam wesele. Poprosiłam, by dla dzieci przygotowano odrębny stolik gdzieś z boku, z dala od zespołu. Miały tam ciszę, specjalnie dla nich zamówione posiłki i dostęp do ciasteczek w pobliżu. Nikomu nie przeszkadzały dzieci na sali, może to za sprawą animatorki, którą wynajęliśmy. Za 400 zł, pani organizowała dzieciom zabawę od 18 do 22. Rodzice mogli się pobawić i porozmawiać. Wszystko to kwestia dobrych chęci i organizacji.

A jakie jest wasze zdanie na ten temat?