W sieci jak burza rozchodzi się zdjęcie z książki dla 6-latków. Na udostępnianym masowo zdjęciu widzimy twarze trzech chłopców – Kalima, Abrahama i Abdula. Pod spodem krótka czytanka. Tyle wystarczyło, żeby wśród internautów się zagotowało.
– Mamy Kalima, Abrahama, Abdula to Polki. A tatusiowie? Tata Kalima jest z Konga, Abdula z Iraku, a Abrahama z Izraela – czytamy w udostępnionym fragmencie.
– W kraju taty Abdula i taty Kalima trwa wojna, a u taty Abrahama – walka. Dla Kalima, Abdula i Abrahama Polska to spokojny kraj. Tutaj własny dom, posiłki, zabaw. Tutaj nie ma wojny, nie ma walk – jest spokojne życie – napisano dalej.
Tolerancja oburza?
Te kilka zdań wystarczyło, żeby w sieci wywołać burzę. Prawicowy portal Najwyższy Czas stwierdził, że "według tego modelu polskie kobiety mają żenić się z Żydami i Murzynami i ma być to absolutnie normalne". A wprowadzenie takiego podręcznika do placówek edukacyjnych to "relikt tresury, którą chciała narzucić Polsce Platforma Obywatelska".
Jak widać, także wśród komentujących w sieci, najwięcej kontrowersji budzi właśnie fakt, że matkami bohaterów czytanki są Polki. Niektórzy, w swojej ślepej nienawiści do imigrantów i cudzoziemców, zapędzili się na tyle, że zaczęli obrażać wszystkie kobiety, które wiąże się z mężczyznami narodowości innej niż polska.
Wyraz swojemu oburzeni dali w słowach tak mocnych, że ich tu nie przytoczę. Inni sugerowali, że "te dzieci" – pamiętajmy, że mówimy o fikcyjnych postaciach z podręcznika – w przyszłości będą gwałcić i mordować "prawdziwe polskie dzieci".
MAC: to nie podręcznik
Maciej Barański z wydawnictwa MAC, wydawcy cyklu "Olek i Ada", z którego pochodzi zdjęcie, w rozmowie z MamaDu.pl podkreślił, że w przypadku książek do zerówki nie można mówić o podręcznikach, a pakietach przedszkolnych i kartach pracy. Co za tym idzie, ćwiczenia nie muszą posiadać akceptacji MEN, jednak wydawnictwo jest zobowiązane do kierowania się podstawą programową.
– W załączniku do rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 lutego 2017 r. tj. Podstawie programowej wychowania przedszkolnego dla przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych oraz innych form wychowania przedszkolnego w Zadaniach przedszkola zwrócono uwagę na poznawanie innych kultur – informuje Barański.
Podkreśla, że fragment został wyjęty z całego kontekstu i "może prowadzić do błędnej interpretacji" i odsyła do całego pakietu "Olek i Ada". – Ich celem (kart pracy) jest prezentacja dzieci różnych narodowości. Poruszamy w nich tematykę osób niepełnosprawnych, mówimy o prawach dziecka, pokazujemy jak bawią się dzieci na innych kontynentach – mówi Barański.
– Mamy świadomość, że w naszym kraju są dzieci, których jedno z rodziców jest innej narodowości. W tekście nie propagujemy żadnych konkretnych zachowań, wyznań, akcentów politycznych – zaznacza.
MEN: decyduje przedszkole
W postach udostępnianych na Facebooku internauci mylnie więc informują, że za treści te odpowiada MEN. – Ministerstwo Edukacji Narodowej nie dopuszcza do użytku szkolnego podręczników przeznaczonych do wychowania przedszkolnego, w tym dla dzieci odbywających roczne obowiązkowe przygotowanie przedszkolne – zapewniła w rozmowie z MamaDu.pl Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN.
– Przepisy prawa oświatowego w ogóle nie przewidują możliwości ubiegania się o dopuszczenie do użytku szkolnego "podręcznika" przeznaczonego do wychowania przedszkolnego. Decyzje o wyborze materiałów edukacyjnych, w tym mających formę podręcznika, podejmują autonomicznie dyrektorzy przedszkoli i szkół podstawowych, w których zorganizowano oddziały przedszkolne – poinformowała Ostrowska.
Dodała, że bezprawne jest też pobieranie od rodziców opłat na zakup tego typu materiałów.
"Będzie bunt rodziców"
Wielu rodziców już zapowiedziało, że jeśli w placówkach, do których uczęszczają ich dzieci, wprowadzony zostanie właśnie ten podręcznik, to będą protestować.
– Jeśli przedszkole nie zgodzi się na zmianę (podręcznika), to będę musiała wcześniej, niż zakładałam, zacząć edukować dziecko po swojemu, żeby ta szkodliwa propaganda nie wpłynęła na jego światopogląd – napisała jedna z mam.
Trudna nauka
Kalim, Abraham i Abdul, a także krótka wzmianka o wojnie i o tym, jak spokojnym krajem w porównaniu np. z Irakiem jest Polska, to i tak kropla w morzu potrzeb, jeśli chodzi o naukę otwartości w Polsce. Ale to świetnie, że zaczynamy już od najmłodszych lat.
Tego typu inicjatywy należy wspierać, nie krytykować. Dziecko powinno mieć świadomość w jak różnorodnym świecie żyje, zamiast zamykać się na wszystko co "inne" i "obce".