Nie bierz zimnego prysznica w upały. Przynosi chwilową ulgę, ale zobacz, co stanie się potem
Redakcja MamaDu
·1 minuta czytania
Publikacja artykułu:
Gdy temperatura zaczyna przekraczać 30 stopni w cieniu, a żar leje się z nieba, każdy z nas marzy o zimnym prysznicu. Wydaje się, że nie ma lepszego sposobu na szybką i skuteczną ochłodę. Okazuje się jednak, że tym sposobem możemy sobie zaszkodzić.
Reklama.
Pisałyśmy ostatnio, jak spać w czasie upałów. Ale temperatura w nocy i tak jest niższa od tej, która panuje za dnia. Jak więc poradzić sobie z piekielnymi upałami? Tutaj na pomoc przychodzą wszyscy znajomi, a każdy z nich zna jakąś magiczną sztuczkę i trik, o którym dowiedział się od wujka, dziadka albo koleżanki z pracy.
Jednym z najpopularniejszych sposobów na ochłodę jest zimny prysznic lub kąpiel. Jednak – jak się okazuje – nie jest to najlepszy pomysł. Co prawda, da ci chwilową ulgę, ale gdy tylko wyjdziesz spod wody, znowu zaczniesz się pocić. I to ze zdwojoną siłą. Dlaczego?
Zimny prysznic w upał
Gdy staniemy pod zimnym strumieniem, różnica między temperaturą powietrza a wody sprawi, że nasze naczynia krwionośne się zwężą. To automatyczna reakcja naszego organizmu, który w ten sposób chce chronić nas przed... wyziębieniem.
Brzmi absurdalnie, ale może mieć dla nas bardzo negatywne skutki. Po wyjściu z wody, nasze naczynia krwionośne ponownie się rozszerzą, a krew zacznie krążyć szybciej, żeby "ogrzać wyziębioną skórę". Ostatecznie – po prysznicu będzie nam goręcej niż przed.
Co gorsza, osłabienie upałami może nawet spowodować, ze poczujesz zawroty głowy.
O wiele lepiej zadziała... gorący prysznic. Pod wpływem ciepłej wody krew krąży szybciej, otwierają się pory skóry, które "wypompowują pot", a to sprawia, że – na dłuższą metę – odczujemy większą ulgę.
Ale tutaj też nie można przesadzić. Najlepiej zastosować temperaturze zbliżonej do temperatury ciała, czyli ok. 37-38 st. C.