Plac zabaw w Łodzi przy ul. Rowerowej i Cyganki w soboty będzie czynny tylko do 15:00. W pozostałe dni tygodnia nie będzie lepiej. Dlaczego? Jednemu z mieszkańców osiedla, na którym znajduje się plac zabaw, przeszkadza hałas, a rada osiedla ma związane ręce. Co powiedzieć dzieciom, które przyjdą na plac zabaw i ujrzą kłódkę i zamkniętą furtkę?
Sytuacja jest naprawdę skomplikowana. Z jednej strony rodzice z dziećmi, a z drugiej mężczyzna z chorym dzieckiem i jego matką. Konflikt jest trudny do rozwiązania nawet dla sądu i władz miasta. Można tylko przypuszczać, że to dopiero początek większego sporu.
Plac zabaw czynny jak sklep
"W związku z wieloma zapytaniami dot. sytuacji placu zabaw przy ul. Rowerowej i Cyganki po zasięgnięciu informacji w Radzie Osiedla uprzejmie informujemy, że obecnie plac oraz boisko mogą być otwarte tylko w następujących godzinach: pn. - pt. 8:00 – 18:00, sb. – ndz. 9:00 – 15:00" – czytamy na fanpage'u "Złotno jest fajne".
Mieszkańcy Łodzi zrobili wielkie oczy, gdy ni stąd, ni zowąd, ujrzeli tabliczkę z godzinami otwarcia placu zabaw. W tygodniu tylko do 18:00, w weekendy do 15:00. Decyzja uderzyła rodziców, bo to jedyny duży plac na osiedlu, na którym jest ponad 7 tysięcy osób.
Przedstawiciele miasta nie mieli wyjścia, musieli powiesić tabliczkę. Jeden z mieszkańców wytoczył miastu proces. Mieszkaniec ulicy Rowerowej z posesji bezpośrednio przylegającej do obiektu, któremu "przeszkadzał hałas dochodzący z placu i boiska", zażądał ich likwidacji i skierował skargę do sądu. W wyniku postępowania sąd wydał wyrok – plac i boisko mogą być czynne tylko w określonych godzinach.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Niestety, Urząd Miasta Łodzi i Rada Osiedla mają związane ręce – Dobro ogółu mieszkańców przegrało z "widzimisię" jednostki. Aż trudno uwierzyć, że sąd wydał takie orzeczenie, pomijając dobro ogółu – czytamy w komentarzu. Pytanie, jak byłoby najlepiej?
Rodzice są oburzeni. Sprawdzili i nie wierzyli w to, jakim cudem taka decyzja mogła zostać zaakceptowana. – Czy chodzi tylko o boisko? Czy o cały plac zabaw? Byliśmy wczoraj i nie mogliśmy uwierzyć w to, co zobaczyliśmy. Autobusy i auta też mogą przeszkadzać. Więc mają nie jeździć? – pisze zdenerwowany Krzysztof.
W komentarzach rodziców przeczytać również można o tym, że na placu zabaw wcale głośno nie było. – W okolicy nie ma wielu dzieci i na placu zwykle bawi się ich najwyżej garstka – pisze Anna. Sprawa na tyle rozzłościła rodziców dzieci, że zamierzają walczyć z decyzją sądu.
"Gazeta Wyborcza" dotarła bezpośrednio do osoby, która spór niejako wywołała. Sprawę zgłosił pan Mirosław, dziadek niepełnosprawnego chłopca i jego prawny opiekun. W jego domu (tuż obok placu zabaw) mieszka też matka chłopca, chora na depresję i schizofrenię. Według niego boisko, siłownia i plac zabaw to źródło lęków 17-letniego Patryka.
Mieszkańcy Złotna nie mogą się dogadać. Z jednej strony rodzice chcą po pracy móc pójść z dziećmi na plac zabaw. Z drugiej mężczyzna i jego chory wnuk, któremu przeszkadzają ludzie na placu zabaw, boisku i siłowni miejskiej.
– Mężczyzna z wnukiem był już w 27 szpitalach – czytam w Gazecie Wyborczej. – Przecież ja wolałbym jeździć z nim na rehabilitację, zamiast włóczyć się po sądach – dodaje w rozmowie z dziennikarzami. Choć przecież sam złożył pozew... – Ja walczę tylko o dobro swojej rodziny – mówi na koniec.