W sieci furorę robi zdjęcie listu, który w swojej skrzynce znalazła jedna z internautek. W owym liście sąsiedzi stanowczo domagają się, aby nie wywieszała swojej bielizny na balkonie. To nie pierwsza afera wokół "suszenia gaci". Niektóre miasta chciały nawet wydać specjalny zakaz, żeby tylko pranie zniknęło z widoku.
Zwyczaj pisania anonimowych listów do sąsiadów, to już miejska tradycja. Niedawno pisałyśmy o paleniu papierosów na balkonie, o zwracaniu uwagi bawiącym się dzieciom czy o sąsiadkach, które cały czas nagrywają innych mieszkańców osiedla. Tym razem poszło o pranie.
– Halo sąsiadko, czy mogłabyś w przyszłości nie wieszać swojej bielizny NA BALKONIE?! To jest chrześcijański blok, a nasz syn powinien dorastać bez TAKICH POKUS?! – czytamy w liście, jaki znalazła w swojej skrzynce jedna z internautek.
Chodzi oczywiście o suszące się na balkonie pranie, a wśród niego damską bieliznę. Figi i staniki, zdaniem sąsiadów, to prawdziwa pokusa dla ich syna.
Problem może wydawać się śmieszny, ale nie jest nowy. Awantura o "ściąganie gaci" z balkonów i tarasów trwa od dawna i wraca w każdym sezonie. Wciąż mało kto posiada w domu suszarkę bębnową, większość z nas rozwiesza pranie na zwykłej suszarce albo sznurku. Gdy zaczyna się lato, suszarkę wypychamy z mieszkania na balkon.
Zachwiana estetyka
Pranie na balkonach i tarasach przede wszystkim kole w oczy – zaburza estetykę, ład i miejski porządek. Chyba mało kto, popijając poranną kawę i wyglądając przez okno, ma ochotę podziwiać suszącą się bieliznę sąsiadów.
I pół biedy, jeśli suszarka stoi na balkonie, ale co jeśli to suszarka zaokienna? Wystawiona tuż nad naszą głową? Wystawiania tego typu suszarek ciągle zakazują spółdzielnie mieszkaniowe.
– Nie mamy balkonu, tylko same przeszklone drzwi z barierką. Do barierki przyczepiliśmy specjalny stojak na pranie, ale już dwa dni później przyszedł pan ochroniarz i kazał go zdjąć – mówi Magda, mieszkanka warszawskiego Targówka.
Chodziło po pierwsze o bezpieczeństwo, a po drugie o niszczenie elewacji. – Nie wierzę, że wieszak mógłby się urwać i na przykład spaść komuś na głowę. Był solidnie przymocowany. Ale oczywiście zdjęliśmy, pranie suszymy w domu – przyznaje Magda.
Stety czy też nie, formalnych zakazów nie udało się wprowadzić. A to dlatego, że właściwie nie wiadomo, jak miasto miałoby pilnować przestrzegania nowego prawa. I kto mógłby ocenić, czy akurat pranie na balkonie Nowaków narusza "poczucie dobrego smaku", a na balkonie u Kowalskich już nie?
Wydaje się, że schnące podkoszulki i bokserki nie znikną z naszego krajobrazu tak łatwo. Pozostaje więc się z tym pogodzić, albo – jak sąsiad wspomnianej internautki – wystosować list do współmieszkańców.