"Rozum spadł im na poziom krocza", "Ćpunki uzależnione od wydzielanych w ciąży hormonów", "Dzieci chowają się same, bo mamusia niedomaga", tak brzmią komentarze Polek o kobietach, które z własnego wyboru rodzą dziecko za dzieckiem. Według socjologa te krytyczne opinie wynikają z faktu, że żyjemy w kulturze narcyzmu, której najważniejsze jest to, żeby było łatwo.
W komentarzach pod tekstem opublikowanym na łamach MamaDu pt. "Jestem w ciąży od 8 lat i nie zamierzam przestać. Kim są kobiety w macierzyńskim ciągu" ze świecą szukać pozytywnej opinii o bohaterkach artykułu. Znakomita większość komentarzy oscyluje wokół przekonania, że chęć rodzenia dzieci jednego za drugim to patologia, zaburzenie, choroba psychiczna. Jak to możliwe, że tak naturalna czynność, jak rodzenie wzbudza oburzenie i przekonanie, że to nienormalne?
Moje ciało, mój wybór
Według profesora Krzysztofa Wieleckiego, socjologa i kulturoznawcy, dyrektora Instytutu Socjologii Uniwersytetu Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, aktualny wzorzec kobiety spełnionej jest sprzeczny z jej naturą. – Po pierwsze, każdy człowiek powinien być miarą wyłącznie dla siebie samego. Każdy z nas ocenia przez pryzmat własnych doświadczeń. Kiedy mówimy o ludziach, tak naprawdę mówimy o sobie. To, że nie mieści nam się w głowie, że kobieta może chcieć rodzić dziecko za dzieckiem, nie oznacza, że to chore, tylko że sami nie wyobrażamy sobie siebie w takiej roli. Nasza ograniczona wyobraźnia nie jest i nie powinna być żadną wyrocznią – komentuje socjolog w rozmowie z MamaDu.
Faktem jest, że społeczeństwo nie istniałyby, gdyby nie rodziły się dzieci. Co więcej, kondycja społeczeństwa – to jak się wzajemnie traktujemy, czy potrafimy się dogadać, czy jesteśmy tolerancyjni i empatyczni, czy zamknięci – zależy od tego, jak dzieci są wychowywane. Jeśli kiepsko, bo rodzice nie mają czasu, później otoczą nas ludzie, którzy np. twierdzą, że tylko oni mają rację i dają sobie prawo do osądzania innych.
– Dla społeczeństwa, a zatem również dla nas, nie jest bez różnicy, jaką drogę w życiu wybierze kobieta, czy mężczyzna – mówi Krzysztof Wielecki. – Nie twierdzę, że obowiązkiem każdej kobiety jest rodzenie. Jeśli ktoś nie chce, nawet nie powinien. Jednak nie należy innych potępiać za wybór drogi przeciwnej. Rodzenie dzieci to z perspektywy biologii, podstawowa funkcja kobiecego organizmu. To najnaturalniejsza rzecz pod słońcem. Jeśli kobieta czuje potrzebę rodzenia dzieci, nie mamy prawa do obiekcji.
Ponadto, zdaniem socjologa z wychowywaniem dzieci jest w Polsce coraz gorzej. – Mężczyźni dalej się nie przykładają, a kobiety coraz mniej. Dlatego kolejne pokolenia są coraz bardziej narcystyczne. Bo dzieci nie dostają od rodziców wystarczającej ilości uwagi i ciepła. M.in. stąd bierze się hejt na matki wielu dzieci – komentuje ekspert.
Ideał udanego życia
Współczesny model kobiety spełnionej teoretycznie opiera się na wolności wyboru – kobiety nie muszą rodzić, mogą robić kariery i nikt ich za to nie potępi. Wygląda jednak na to, że potępi je, jeśli robią odwrotnie i nie chcą z nowego wzorca korzystać. Czyli jest tak samo, jak 60. lat temu, tylko inne osoby czują się pod presją. – Każde czasy mają swój wzorzec udanego życia. Kiedyś źle czuły się kobiety, które mają słabszy instynkt macierzyński, bo ceniono te, które chętnie poświęcały się rodzinie. Hejt, jaki spłynął na kobiety, które z wyboru rodzą dziecko za dzieckiem i realizują się według przestarzałego wzorca, nie świadczy o tym, że zrobiliśmy postęp i wolność wyboru, do której tak dążyliśmy, stała się element naszej mentalności. Wręcz przeciwnie. To dowód na to, że jesteśmy więźniami kolejnego wzorca i każdy, kto nie pasuje, jest gorszy – mówi Krzysztof Wielecki.
Ponadto, w przekonaniach Polaków wciąż pokutuje stereotyp wielodzietnej rodziny. Że dzieci są zaniedbane, że matka nie ma szans ich wychować. Tymczasem według opinii socjologa, dzieci lepiej wychowują się, kiedy mają duże grono rodzeństwa. – Dzieci z wielodzietnych rodzin szybciej i łatwiej nabywają umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie. Potrafią się dzielić, pomóc, interesować się innymi ludźmi. Są empatyczne. Jeśli kobieta czuje się na siłach, ma w sobie tak duże pokłady miłości, ciepła i cierpliwości, że świadomie decyduje się na kolejne dzieci, to tylko jej zazdrościć – komentuje socjolog.
Często zapominamy również o tym, że kobieta nie jest sama. Niby oceniamy przez pryzmat równouprawnienia, jednak za decyzję o dużej rodzinie winimy tylko matki. Tymczasem kiedy kobieta ma wsparcie męża, rodziców, rodzeństwa, a rodzina funkcjonuje, jak jeden organizm, nikomu niczego nie brakuje.
Narcystyczni materialiści
Niezrozumienie kobiet, które świadomie decydują się na więcej niż trójkę dzieci to również pokłosie złej reputacji macierzyństwa. Dziś kojarzy się ono z frustracją, umęczeniem i strachem. Za to za dobrą wypłatę i stanowisko jesteśmy w stanie naprawdę dużo poświęcić i cierpieć. I nie widzimy w tym nic złego – bo akurat teraz robienie kariery jest w cenie bardziej niż piątka maluchów. To, że kobieta jest w stanie znosić kolejne ciąże, a potem trudy wychowania wydaje nam się chore, a tkwienie codziennie po 12 godzin przed komputerem już nie.
– Za współczesny model szczęścia – krótkotrwałego, płytkiego, opartego na przyjemności tu i teraz – odpowiada egocentryzm i brak zrozumienia, że życie jest przygodą, która nie kończy się tak szybko. To jest nieumiejętność perspektywicznego myślenia. Młode pokolenia wszystko planują tak, jakby życie miało się skończyć po 40. Są hedonistami, którzy chcą, żeby było łatwo i przyjemnie i to jest efekt kultury narcystycznej. Gromadka dzieci skutecznie to utrudnia. Młodzi nie myślą jednak o tym, że ta gromadka może się przydać w tej drugiej połowie życia. Że wtedy bez dzieci na pewno nie będzie łatwo i przyjemnie – mówi Krzysztof Wielecki.