Grupa kilkudziesięciu protestujących zebrała się w sobotę przed magistratem w Gdańsku. Zebrani sprzeciwiali się wydanej przez Urząd Miejski w Gdańsku broszurze "Zdrowe Love". Mówią, że ta "propaguje rozwiązłość, promując m.in. pigułkę "dzień po", masturbację i koncepcję płci kulturowej".
"Broszura na temat bezpiecznego seksu i antykoncepcji "Zdrowe Love" ma być przeznaczona dla uczniów szkół średnich. Przygotowało ją Polskie Towarzystwo Programów Zdrowotnych, a projekt sfinansowano ze środków Miasta Gdańska. Jednak Stowarzyszenie MyGdansk.pl, którego prezesem jest były poseł PiS, uznało, że jest to nic innego, jak promocja homoseksualizmu i indoktrynacja" – broszurę, która miałaby stanowić element edukacji seksualnej, komentowałam w styczniu br.
Stop demoralizacji!
Teraz temat powrócił, bo na początkowych sprzeciwach środowisk prawicowych i katolickich się nie skończyło. Wczoraj, 14 kwietnia, pod hasłem "Stop demoralizacji dzieci" przed magistratem w Gdańsku protestowało kilkadziesiąt osób z Kongresu Nowej Prawicy, Fundacji Mamy i Taty oraz organizacji pro life. W tym miejscu warto podkreślić, że broszura wydana przez Urząd Miejski miała trafić do chętnych uczniów i rodziców. Protestujący nie zgadzają się również na upolitycznienie opracowanego przez miasto Modelu na Rzecz Równego Traktowania.
– Broszura edukacyjna "Zdrowe Love" propaguje rozwiązłość, promując m.in. pigułkę "dzień po", masturbację i koncepcję płci kulturowej. Naszą uwagę zwraca hojne finansowanie z pieniędzy budżetu Miasta Gdańska organizacji pozarządowych wspierających ideologię gender. Plany wprowadzenia w maju 2018 roku w Gdańsku elementów Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym, popieranej przez środowiska LGBT i otwarcie odwołującej się do ideologii gender, nie znalazły uznania w trakcie tzw. panelu obywatelskiego, a mimo to miasto nadal prowadzi działania na rzecz wprowadzenia elementów Karty – przekonywali protestujący, jak podaje serwis trojmiasto.pl.
Miasto wspiera organizacje lewicowe?
Zgromadzeni ludzie podkreślali, że według opinii wyrażonej przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, Europejska Karta Równości jest niezgodna z obowiązującym w Polsce prawem, a gdański samorząd wspiera środowiska lewicowe i forsuje działania zmierzające do seksualizacji dzieci i młodzieży.
– Protestujemy przeciwko łamaniu porządku prawnego przez władze miasta Gdańska, a w szczególności naruszania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Finansowe wspieranie organizacji skrajnie lewicowych obliczone jest na dezintegrację polskiego społeczeństwa i stanowi realne zagrożenie naszego bezpieczeństwa – argumentowali organizatorzy.
Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska, odpowiedział na zarzuty protestujących. – W toku prac nad modelem brały udział wszystkie gotowe i chętne do tego środowiska. Niektórzy katoliccy działacze wyłączali się z pracy, po czym do niej powracali. Manipulacją więc są stwierdzenia o dyskryminowaniu kogokolwiek.
– Płeć, orientacja seksualna, rozwój człowieka, nie mają barwy partyjnej, ani wyznania. Są ściśle związane z rozwojem psychoseksualnym Człowieka. Brak wiedzy na ten temat i próba zrównania wyzwań równości i różnorodności do zdobywania elektoratów jest obrzydliwa i nie ma uzasadnienia w wiedzy merytorycznej, od której w oparach sloganów religijno-partyjnych, uciekają organizatorzy protestu. [...] Rzetelna wiedza pozwala uchronić przed skutkami manipulacji i przemocy ze strony tych, którzy te narzędzia wykorzystują, narażając często dzieci i młodzież na prawdziwe niebezpieczeństwo. Przewrotnością i manipulacją jest oskarżanie o demoralizację tych, którzy niosą uwalniającą wiedzę, dbają o godność i szacunek każdego Człowieka – napisał na swoim profilu Kowalczuk.