Kiedy rząd po raz kolejny zastanawia się, jak odebrać kobietom prawo do decydowania o własnych ciałach i życiu, zaostrzając prawo antyaborcyjne, Polki w sieci szukają porad, jak, gdzie i za ile mogą poddać się bezpiecznemu zabiegowi. I nie chodzi o aborcję, a o sterylizację, która w naszym kraju też jest nielegalna.
– Chciałabym poddać się sterylizacji, bo po prostu wiem, że nie będę dobrą matką. Już jako nastolatka mówiłam, że nie chcę mieć dzieci, ta decyzja się nie zmieniła i na pewno w przyszłości się nie zmieni. Wmawianie mi, że nie wiem, co tracę, to bzdura – wyznaje Ewelina na jednej z Facebookowych grup (dane bohaterek zmienione).
– Chcę się poddać sterylizacji, ponieważ nie planuję więcej dzieci. Niestety ze względu na stan zdrowia (mam nadciśnienie tętnicze) nie mogę stosować środków zawierających hormony. Dodatkowo podczas porodu lekarka nie zszyła pękniętej szyjki macicy. Niestety ta się sama nie zrosła, więc według lekarzy wkładka domaciczna też się u mnie nie sprawdzi, bo – mówiąc wprost – będzie wypadać. Byłaby to strata pieniędzy. Jedyną dostępną dla mnie formą antykoncepcji jest prezerwatywa. Nie do końca jej ufam. Naprawdę myśl o możliwej ciąży jest dla mnie stresująca – pisze z kolei pani Anna z Warszawy.
Wydaje się, że bez względu na powody, jakimi kieruje się kobieta, powinna mieć prawo do decydowania o swoim ciele. W końcu flagowy argument obrońców życia tej sytuacji nie dotyczy – nie ma żadnego zarodka, płodu, ani dziecka, któremu dzieje się krzywda. I owszem, w większości krajów kobieca sterylizacja jest całkowicie legalna jako jedna z form antykoncepcji. W Estonii zabieg jest refundowany dla kobiet po 40. roku życia. W Norwegii można go wykonać przy okazji cesarskiego cięcia, za dodatkową opłatą.
Ze wskazań medycznych
W czasach Polski Ludowej sterylizacja była przeprowadzana ze względów medycznych np. u kobiet po trzech porodach przez cesarskie cięcie. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy w życie wszedł tzw. kompromis aborcyjny (kobieta może terminować ciążę w przypadku wad płodu, zagrożenia życia i zdrowia oraz gdy ciąża jest wynikiem gwałtu).
– Dwójkę pierwszych dzieci urodziłam jeszcze w latach 80., czyli w czasach, gdy był też dostęp do legalnej aborcji. Ostatnie dziecko urodziło się w 1994 roku. Ponieważ miałam trzy cesarskie cięcia, byłam przekonana, że po trzecim porodzie z "urzędu" podwiążą mi jajowody. Niestety już wtedy nastała panika z powodu rządzącego AWS i kompromisu aborcyjnego z 1993 roku. Dwa dni po porodzie spytałam lekarza, który robił operację, czy podwiązano mi jajowody. Dawał wymijające odpowiedzi, odesłał mnie do innego lekarza. W karcie nie było żadnych zapisów – opowiada swoją historię Magdalena z Koszalina.
– Zrobiłam w szpitalu taką awanturę, że po kilku dniach dostałam ze szpitala zaproszenie na rozmowę. Pojechałam tam z mężem i malutką córeczką na rękach. Ordynator mnie przekonywał, że jeżeli chcę mieć pewność, czy zabieg został przeprowadzony, to muszę znów położyć się do szpitala na badania. Na moje pytania jak mam to zrobić z trójką dzieci, wzruszył tylko ramionami. Do dziś pamiętam jego tłumaczenie, że kiedyś robiono takie rzeczy dla bezpieczeństwa kobiet, ale teraz rządzi AWS i oni się boją... Na moje stwierdzenie, że też się boję, bo ryzykując kolejną ciążę, ryzykuję życiem, powiedział tylko "przepraszam" – relacjonuje wydarzenia sprzed lat.
Lekarze przyznają, że po trzykrotnym cięciu cesarskim w razie kolejnej ciąży istnieje ogromne ryzyko dla matki. Gdyby w trakcie porodu doszło do pęknięcia zabliźnionej macicy, kobieta mogłaby nie przeżyć. Ostatecznie, po kilku latach życia w strachu przed niechcianą ciąża i przyjmowania tabletek hormonalnych, pani Magdalena przeszła odpowiednie badania, które potwierdziły, że jajowody podwiązano. Nie napisano o tym w karcie, bo lekarze bali się odpowiedzialności.
– Przez hipokryzję, strach przed rządzącymi, skazano mnie na kolejne lata strachu przed niechcianą ciążą. Dopiero po potwierdzeniu informacji o zabiegu zaczęłam żyć bez obaw – podsumowuje Magdalena, mama trójki dzieci.
W Polsce tylko dla mężczyzn
– Mój ginekolog z pamięci wyrecytował mi paragraf, z którego zostałby skazany, gdyby ten zabieg (sterylizację - przyp. red.) przeprowadził. Za to bez problemu polecił mi klinikę we Wrocławiu, gdzie wykonuje się wazektomię. Chory kraj – pisze jedna z kobiet, biorących udział w internetowej dyskusji.
I faktycznie, o ile kobiety nie mogą same decydować o swojej płodności, to mężczyźni już tak. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce słowo "wazektomia", aby znaleźć oferty prywatnych klinik, które wykonają zabieg od ręki. Cena – około 2 tys. złotych. Czas trwania – 15-30 minut.
Oba zabiegi – damska i męska sterylizacja – jeszcze do niedawna podpadały pod art. 156 Kodeksu karnego – "Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu...", gdzie wśród "uszczerbków" wymieniono "pozbawienie człowieka zdolności płodzenia". Z tym, że uszczerbek, aby był karalny, musi zostać uznany za nieodwracalny. Tymczasem przy wazektomii (męska sterylizacja polegająca na przecięciu i podwiązaniu nasieniowodów) istnieje możliwość skutecznego odwrócenia zabiegu i przywrócenia mężczyźnie płodności. Z kolei podwiązanie lub podcięcie jajowodów – zgodnie z literą polskiego prawa – uznawane jest za nieodwracalne ubezpłodnienie.
Wielu znawców prawa jest zdania, że art. 155 nie powinien odnosić się do sytuacji, w której pacjentka dobrowolnie i w pełni świadomie decyduje się na zabieg. Jednak dopóki ta kwestia nie zostanie jednoznacznie uregulowana w polskim prawie, lekarze nie zdecydują się na przeprowadzanie sterylizacji, w obawie przed odpowiedzialnością karną. Teoretycznie więc kobieta ma prawo zdecydować o sterylizacji, ale polski lekarz nie ma prawa zabiegu przeprowadzić.
– Czy nie jest to paradoks, że w Polsce mężczyzna może zdecydować o tym, że nie chce mieć dzieci, natomiast my kobiety jesteśmy tego prawa pozbawiane? Dlaczego? Pytam też dlaczego nawet w tej sprawie muszę zdać się na łaskę partnera? Dlaczego nie mogę się ubezpłodnić, jeżeli jestem pewna, że nie planuję kolejnej ciąży? Skandalem jest dla mnie też to, że wazektomia jest dostępna od ręki, natomiast żeby dokonać sterylizacji muszę jechać za granicę jak jakiś przestępca – komentuje Anna.
"Polecam Czechy i Słowację"
– Zazdroszczę wszystkim dziewczynom, które piszą z rożnych stron świata, jak w ich krajach wygląda legalny zabieg sterylizacji. Budzi to mój ogromny sprzeciw i złość, że ja będąc obywatelką Europy w XXI wieku nie mogę świadomie podjąć decyzji, co do mojej płodności – oburza się Anna.
Większość kobiet wypowiadających się na forum przyznaje, że zdecydowały się na sterylizacyjną emigrację. Najczęściej wybierane kierunki to Słowacja, Czechy i Niemcy. Niektóre kliniki mają polskie witryny internetowe, na miejscu najczęściej pracuje też polski personel. Jedna ze słowackich klinik zapewnia także dojazd m.in. z Krakowa, Katowic, Warszawy i Łodzi. Ceny za zabieg wahają się od 2 do nawet 4 tysięcy złotych (czasem doliczany jest koszt dojazdu lub dodatkowego noclegu).
Sterylizacji w słowackiej klinice poddała się Sylwia, studentka biologii, która deklaruje, że nie chce mieć dzieci. O placówce dowiedziała się z internetu, poszukała opinii na forach i zdecydowała się umówić wizytę. – Pierwszy raz zadzwoniłam w listopadzie. Powiedziałam, że interesuje mnie zabieg sterylizacji i chciałabym się umówić. Z racji, że mam 24 lata i nie rodziłam zostałam poproszona o adres e-mail, na który przysłano mi dwa pisma: jedno standardowe – kwestionariusz pielęgniarski, w którym miałam opisać mój stan zdrowia i drugie, dodatkowe – deklarację, że wiem, z czym się wiąże zabieg, że jest nieodwracalny i że mam 30 dni na przemyślenie decyzji – relacjonuje.
Świetne warunki i doskonała opieka
Sylwia podpisała oba pisma i odesłała skan mailem. Gdy minęło umówione 30 dni, ponownie zadzwoniła do kliniki, aby ustalić termin – przypadł na 18 stycznia. Na miejscu stawiła się chwilę przed 7 rano. Pielęgniarki wyczytały jej nazwisko i zaprowadziły do osobnej sali. Poprosiły, by się przebrała, a potem ponownie wypełniła kwestionariusz medyczny. Wszystko po polsku. Potem Sylwia dostała zastrzyk przeciwzakrzepowy.
– Pokój szpitalny wyglądał jak hotelowy, panowały w nim bardzo dobre warunki. Panie pielęgniarki również były bardzo miłe. Przez cały czas był ze mną mój chłopak, który jednak nie mógł być przy zabiegu. Gdy wszystko było gotowe, pojechałam na piętro, gdzie znajduje się sala operacyjna. Tam miałam krótką rozmowę z lekarzem, potem z anestezjologiem. Obaj mówili po słowacku, ale bardzo zrozumiale. Wyjaśnili, że zabieg jest robiony metodą przecięcia jajowodów i koagulacji końców, co uniemożliwia zajście w ciążę – opowiada Sylwia.
Wreszcie przyszedł czas na sam zabieg. – Zostałam posadzona na fotelu ginekologicznym. Najpierw lekarz zrobił USG dopochwowe, na prawą rękę założono mi ciśnieniomierz, na lewą wenflon. Dostałam zastrzyk i zasnęłam, a zabieg wykonano w pełnej narkozie. Trwał może 15 minut. Obudziłam się w łóżku, przykryta, pod kroplówką, wtedy zawieziono mnie z powrotem do pokoju, w którym czekał mój chłopak. Mówi, że kiedy wróciłam z sali operacyjnej, była 8:10.
Sylwia opuściła klinikę tego samego dnia po godz. 16. Przez cały czas była pod kontrolą pielęgniarek i lekarza. Przed wyjściem zmieniono jej opatrunki i przekazano najważniejsze zalecenia.
– Minęło kilka tygodni zanim uświadomiłam sobie, jaką radykalną zmianę w moim życiu poczyniłam. Ulga i komfort psychiczny, jakiego zaznałam, jest nieporównywalny z niczym innym. Zabiegowi poddałam się całkowicie świadomie i z własnej woli. Od dawna wiedziałam, że nie chcę mieć potomstwa, a antykoncepcja, nawet najlepsza, może być zawodna. Zabieg dał mi poczucie pewności, że nigdy nie zajdę w niechcianą ciążę, komfort psychiczny i fizyczny – nie kryje Sylwia.
– Skoro w wieku 24 lat jestem na tyle dojrzała, aby postanowić mieć dzieci, to jestem tak samo dojrzała, aby zdecydować, że ich nie chcę mieć. Kobiecie w ciąży się gratuluje, nigdy nie słyszy, że zmieni zdanie lub będzie żałować swojej decyzji. Sądzę, że kobiety i mężczyźni decydujący się na ograniczenie swojej płodności zasługują na równy szacunek – podkreśla.
Kobieca sterylizacja – co to jest
Pod pojęciem kobiecej sterylizacji kryje się zabieg podwiązania lub zablokowania jajowodów. Zabieg przeprowadzany jest w znieczuleniu ogólnym lub miejscowym i trwa od 15 minut do godziny. Aby dotrzeć do jajowodów, lekarz wykonuje małe nacięcia w dole brzucha. Jajowody są zamykane poprzez zastosowanie zacisków lub cięcia i wiązane lub przypalane. Można też umieścić w jajowodach specjalne zwoje, które z czasem obrosną tkanką mięśniową i stworzą naturalną barierę dla jajeczka.
Skutki uboczne – jak w przypadku wszystkich innych zabiegów chirurgicznych takich, jak usunięcie wyrostka robaczkowego. – No właśnie, o jakich skutkach ubocznych mówimy? Bo owszem, muszę się jeszcze przez rok dodatkowo zabezpieczać, żeby nie zajść w ciążę, gdyż wtedy jest ogromne ryzyko ciąży pozamacicznej. Reszta zabiegu nie wpływa w ogóle na gospodarkę hormonalną, więc super – podsumowuje na forum Iwona, mama trójki dzieci, która sterylizację przeszła w Norwegii.
Kierunek, w jakim podąża polityka obecnego rządu, nie daje nadziei na to, aby w najbliższym czasie kwestia sterylizacji na życzenie została rozwiązane zgodnie z oczekiwaniami kobiet. Wręcz przeciwnie – niektóre forumowiczki zadeklarowały, że zamierzają wybrać się na "nietypowe wakacje" jeszcze w tym roku, póki przeprowadzenie zabiegu za granicą nie jest uznawane za przestępstwo.