
7.50 i brak numerków w przychodni, a kilka godzin później w poczekalni pustki. Tak swoją opowieść zaczęła zirytowana mama, która z powodu coraz gorszego samopoczucia dziecka pojechała pomimo braku miejsc do przychodni. Ku jej zdziwieniu, w poczekalni cisza, pani doktor siedzi i popija kawę, a na 30 miejsc tylko 15 kart na biurku.
Dzwonię – godzina 7:50, już po 3 sygnałach zostało odebrane, pytam się o zapis do lekarza i w słuchawce słyszę, że nie ma do żadnego lekarza numerków. Mówię no dobrze, a czy mogę na jutro się zapisać, a Pani mi odpowiada, że na jutro też już nie ma numerków, zostało jedynie kilka na zapis jutro w okienku. Po 10 stan córki się pogorszył, więc wsiadłam w samochód i pojechałam do przychodni zapytać, czy ktoś nas przyjmie. Wchodzę, a tam korytarz świecący pustkami. Dr. J. popijała kawę z pielęgniarkami, a dr.Sz. miała 15 kart na 30 i to jest niby ten brak numerków? To jest skandal, jak panie w recepcji okłamują ludzi. Nie jest możliwe, że na brak miejsc o 8 rano, po 10 przychodnia świeci pustkami.
Gdy dziecko zachoruje mamy już z mężem opracowaną strategię. On wstaje rano i jedzie do przychodni, a ja siedzę w domu i raz po raz wykręcam numer telefonu. To czasem jedyna szansa, żeby lekarz przyjął dziecko. Czasem to mi uda dodzwonić się wcześniej, ale bardzo rzadko. Zdarza się niestety także i tak, że mąż stoi pół godziny w kolejce, a potem słyszy, że nie ma już miejsc. Oczywiście nie może zapisać dziecka na jutro, bo zapisy są tylko na dany dzień. Co nam pozostaje? Korzystać z nocnej opieki, a tam na dyżurze często są lekarze, których na co dzień omija się szerokim łukiem.
To grupa osób, której nie chce się rano wstawać i postanawiają wziąć lekarza na litość. Przyjeżdżają w ciągu dnia i pomiędzy pacjentami z uroczym uśmiechem i słowami: ja tylko na chwilę, wymuszają na lekarzu przyjęcie dodatkowego pacjenta. Okazuje się, że zazwyczaj miejsce się znajduje i bez szkody dla innych lekarz pozwala wciągnąć na listę kolejną osobę. Tylko co z tymi, którzy rano pocałowali klamkę i albo pojechali do przychodzi przyszpitalnej, albo by zaoszczędzić na czasie, ale nie na pieniądzach, wybrali się do lekarza prywatnie?
Może cię zainteresować także: Zadzwonili do rodziców zmarłego dziecka. Kuriozalna pomyłka przychodni we Wrocławiu