Przychodnia szybko przeprasza za błąd pielęgniarki. Pogrążona w żałobie mama ma jednak wiele żalu, a sprawę dodatkowo podgrzewa pytanie – czy to był NOP?
Smutna opowieść
Historia jest bardzo trudna i wielowątkowa. Jest w niej wiele bólu i smutku związanego ze śmiercią dziecka, co jest jej najtrudniejszym elementem. Jest też wiele pytań o rzeczywistą przyczynę śmierci kilkulatki. Sprawa została ponownie wywołana do tablicy za sprawą kuriozalnej pomyłki przychodni we Wrocławiu.
Mama Oli od ponad roku próbuje pochodzić się ze śmiercią córki chorującej na padaczkę lekooporną. Gdy kilka dni temu otrzymała telefon z przychodni, wspomnienia i ból powróciły, o czym poinformowała swoich czytelników w emocjonalnym nagraniu na blogu. Z pewnością nie było łatwo usłyszeć słowa – "zapraszamy na szczepienia z córką" matce, która pochowała dziecko. Zwłaszcza gdy ma przeświadczenie, że choroba jej córki była spowodowana niewłaściwą kwalifikacją do szczepienia, co w perspektywie czasu było bezpośrednią przyczyną wystąpienia padaczki.
Przychodnia przeprasza, nikogo to nie obchodzi
Przychodnia wystosowała przeprosiny zarówno bezpośrednio do rodziców dziecka, jak i na swoim fan page’u. Niestety mleko się rozlało, bo przeciwnicy szczepień poczuli się w obowiązku wystąpić przeciwko okrutnemu według nich potraktowaniu rodziców zmarłej. Nikt nie pomyślał, że owszem straszne i zupełnie niepotrzebne zachowanie pielęgniarki wyniknęło z błędu systemu i zaniedbania osoby, która powinna dane dotyczące zmarłej wprowadzić do karty. Nikt nie założył nieszczęśliwego przypadku w całej tej sytuacji, upatrując, jakoby do zdarzenia doszło nieomal celowo, co jest dość daleko idącym założeniem.
Całej tej sprawie nadano zupełnie niepotrzebny kierunek. Urosło to bowiem do walki z nakazem szczepienia dzieci, porównując pielęgniarki do funkcjonariuszy i uznając, że choroba dziecka była wynikiem powikłań po szczepieniu, a nieszczęsny telefon przysłowiową kroplą, która przelała kielich goryczy.
Zespół Westa
U Oli, urodzonej w 37.tygodniu ciąży zdiagnozowano po kilku tygodniach zespół Westa, czyli dziecięcą padaczkę.
Rodzice Oli mają pretensję do lekarza, który kwalifikował ich córkę do szczepienia. To właśnie zlekceważenie zbyt długo utrzymującej się żółtaczki oraz wzmożonego napięcia jednostronnego spowodowało według rodziców wystąpienie choroby. Po ustaleniu diagnozy wstrzymano u dziecka dalsze szczepienia, gdyż taką procedurę wprowadza się u pacjentów z padaczką.
Cała historia wywołała burzę. Przeciwnicy i zwolennicy szczepień starli się w beznadziejnej walce na forum przychodni. Beznadziejnej, bo do żadnej z grup nie przemawiają żadne argumenty. Ludzie nie chcą słyszeć, że nie ma dogłębnie przeprowadzonych badań wskazujących, że scenariusz przedstawiony przez matkę ma pokrycie w rzeczywistości. Nie chcą także słyszeć, że owszem, zdarzają się niepożądane odczyny poszczepienne wśród dzieci. Jest to sytuacja niezmiernie trudna i z pewnością nieprędko dojdzie do jakiegoś porozumienia pomiędzy grupami.
Za przyczyny zespołu Westa uznaje się m.in. niedotlenienia wewnątrzmaciczne i okołoporodowe, infekcje wewnątrzmaciczne np. toksoplazmoza i cytomegalia, guzy i urazy czaszki u noworodka, niską masę urodzeniową u noworodków donoszonych, zaburzenia chromosomalne i genetyczne (dziedziczenie sprzężone z chromosomem X, mutacja w genie CDKL5 lub ARX), wady metabolizmu np. leukodystrofie i fenuloketonuria, stwardnienie guzowate oraz krwiaki i wodniaki podtwardówkowe u małych dzieci. Objawami są: napady zgięciowe, wydawanie okrzyków, zaburzenia rozwoju psychoruchowego, niepełnosprawność umysłowa i zaburzenia procesów poznawczych. Schorzenie zazwyczaj pojawia się pomiędzy trzecim a dwunastym miesiącem życia dziecka.