"Katecheza może wypaczyć rozumienie, czym jest seks i masturbacja na lata" – powiedziała psycholożka, której pokazaliśmy wręczoną uczniom książeczkę. Czy w czasie katechezy z uczniami 3 klasy, powinno się podejmować temat seksu?
Dziecko musi JUŻ wiedzieć, czym jest grzech?
Paradoksalnie to władze kościelne, zamiast ustrzec dzieci przed popełnianiem grzechu, poniekąd same prowokują i przyspieszają "złe myśli". Rozbudzają ciekawość dziecka, które do tej pory zupełnie nie zajmowało swoich myśli cielesnością, intymnością, a już na pewno nie pornografią. Aż do Pierwszej Komunii Świętej.
Przygotowania do komunii trwają długo i nie są dobrze postrzegane ani przez rodziców, ani przez uczniów. Zbyt wiele prób, by podnieść rangę uroczystości, zbyt duże koszty finansowe, no i niewiele przeżyć mistycznych związanych z tym wydarzeniem w sercach i umysłach niewiele rozumiejących jeszcze dzieci. No ale taka jest tradycja i nikt by się nie czepiał takich szczegółów, gdyby nie spowiedź.
By dziecko godnie mogło przystąpić do sakramentu, musi być odpowiednio przygotowane. Musi zdawać sobie sprawę, jak wielkim jest grzesznikiem i jak wiele popełnia błędów w życiu. Od małego trzeba mu pokazać, czym jest żal za grzechy, posłuszeństwo, pokora i kto może mu te grzechy odpuścić po rzetelnej i uczciwej spowiedzi. Lista grzechów jak się okazuje, jest jednak długa. By dziecko zdawało sobie sprawę z powagi sytuacji, wydawnictwa katolickie za zgodą władz kościelnych przygotowują wytyczne, którymi w czasie rachunku sumienia musi kierować się dziecko. O ile trudno mieć zastrzeżenia do pytań odnośnie obecności na mszy i regularnej modlitwy, szacunku do rodziców i osób starszych, czy nierobieniu krzywdy innym osobom, to jednak pytania o pornografię mogą niepokoić.
Oto lista grzechów
Tak właśnie się stało w jednej z podwarszawskich szkół podstawowych. Po zapoznaniu się z treścią pytań zawartych w książeczce rodzicom trudno było zaakceptować, że katechetka ma poruszać z dziećmi temat seksu, masturbacji i pornografii. Przypominam, mówimy tu o przygotowaniu do I komunii świętej, mówimy o 9-latkach, a nie o choćby bierzmowaniu dla nastolatków.
Pytania, które pojawiły się w broszurce, przygotowało Wydawnictwo Juk, zaznaczając na okładce, że publikacja została zatwierdzona przez władze kościelne. Na liście pytań pojawiło się:
– Czy nie wyobrażałem sobie siebie lub innych osób w scenach pornograficznych?
– Czy nie bawiłem się z kimś w nieprzyzwoite zabawy?
– Czy nie podglądałem kogoś?
– Czy nie bawię się swoim ciałem, dotykając miejsc intymnych?
– Czy nie oglądałem filmów lub czasopism zawierających treści pornograficzne?
– Czy nie oglądam w internecie stron przeznaczonych dla dorosłych?
Kto mógł wpaść na pomysł, by takie pytania zamieścić w „Sakramencie pokuty dla dzieci”? Katarzyna Kucewicz, psycholog i psychoterapeuta, Ośrodek Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN nie ma wątpliwości, że "takim malcom brakuje jeszcze świadomości, co to dokładnie jest i dlaczego się to robi".
Mama:Du: Czy 9-letnie dziecko ma świadomość, co znaczą słowa użyte w książeczce?
Katarzyna Kucewicz: Raczej nie ma świadomości, chociaż bywają dzieci w takim wieku już uzależnione od pornografii! Są ta jednak skrajne przypadki. Fakt, dzieci dojrzewają dziś szybciej, dzięki internetowi poznają wiele tematów i natykają się na różne treści — w tym na pornografię (gros rodziców ciągle zapomina o włączaniu filtrów w wyszukiwarkach na komputerze), ale jednak takim malcom brakuje jeszcze świadomości, co to dokładnie jest, dlaczego się to robi.
Czy paradoksalnie właśnie ta książeczka po raz pierwszy nie rozbudza zainteresowania tematami, do tej pory wcale niepodejmowanymi przez dziecko?
Oczywiście, zakazany owoc kusi najbardziej. Dziecko porozmawia w szkole z kolegami, rozbudzi się w nim ciekawość i chęć eksploracji tematu. Dlatego my rodzice musimy być szybsi, nie odwlekać tylko od razu o tym pogadać z dzieckiem. Na spokojnie, na luzie, bez zbędnych szczegółów, bez skrępowania. Wyjaśnić że seks nie jest czymś złym, jeśli jest uprawiany z miłości.
Jak tłumaczyć dziecku, co autor książeczki miał na myśli?
Prawdę mówiąc, sama zastanawiam się, co autor miał na myśli. Bo widać tu ewidentnie, że nie ma pojęcia o psychologii rozwojowej dziecka. Tłumaczyć warto dość ogólnikowo, bez straszenia, wyjaśnić czym jest seks, który jest tylko dla dorosłych i służy zarówno temu, by mieć dzieci, jak i pewnej przyjemności, którą mają dorośli, a dzieci nie. Zapowiedzieć, że jak będzie starsze, to wrócimy do tego tematu.
Jeśli chodzi o dotykanie się – to nie ma niczego złego w tym, że 9-letnie dziecko ogląda i sprawdza swoje ciało i reakcje na swój dotyk. Ta czynność nie powinna się jednak powtarzać ciągle i być sposobem na uspokojenie się. Tak bym zaczęła rozmowę, ale zdecydowanie nie wchodziłabym w tony potępiania. Raczej skupiłabym się na tym, że niektórzy lubią sobie marzyć i przy tym siebie dotykać. Normalna sprawa, bez sensacji.
Czy powinno się protestować przeciwko zamieszczaniu takich pytań w książeczce przygotowującej do Pierwszej Komunii Świętej?
Oczywiście, że tak. Uważam, że w ogóle powinno się protestować przeciwko poruszaniu tematyki seksu na religii. Od tego jest lekcja biologii, edukacja seksualna, rodzice. Katecheci zwykle posługują się retoryką grzechu i winy. To pierwszy krok w stronę zahamowania seksualnego w dorosłości, z którego bierze się potem jakieś 70% kryzysów w małżeństwach.
Czy takie tematy powinny być podejmowane przez katechetkę, bez konsultacji z dziećmi? Czy może to wywołać jakąś traumę u dziecka?
Katecheza może wypaczyć rozumienie, czym jest seks i masturbacja na lata.
Kiedy najlepiej z dzieckiem poruszać takie tematy, czy 9-latek powinien już mieć wiedzę, co to jest pornografia i masturbacja?
Niektórzy twierdzą, że 12 lat to już zbyt późno na edukowanie. Zgodzę się z tym, że dziś dzieci czerpią informacje o seksie z różnych źródeł, więc sporo wiedzą już w wieku komunijnym. Ja zawsze polecam, by dziecko obserwować. Na jakie strony wchodzi, czy się dotyka, czy zadaje pytania – czy interesuje się seksem, kobiecością i męskością. I wtedy zaczęłabym taką rozmowę.
Nie wiedzieć czemu, rodzice narzekają, ale nie protestują przed taką formą komunikacji z dzieckiem. Czy wynika to ze strachu, czy lekceważenia sprawy? A może to jest właśnie ten moment, by nagłośnić sprawę i coś zmienić? Może osoba akceptująca takie publikacje, nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę znajduje się na liście grzechów?