Reklama.
Kto ma zapłacić za wyprawkę dla przedszkolaka? MEN przerzuca odpowiedzialność na organy prowadzące, ale okazuje się, że nie wszystko tak pięknie wygląda, jak to zostało przedstawione.
Może cię zainteresować także: Kobieta przecież nie wie, do czego służy komputer. Nowy spot MEN to chyba jakaś kpina!
Przedszkole nie może pobierać od rodziców innych opłat niż te ustalone przez organ prowadzący za korzystanie z wychowania przedszkolnego w czasie wykraczającym poza ustalony czas bezpłatnego nauczania, wychowania i opieki (nie krótszy niż 5 godzin dziennie). Rodzice płacą jedynie za wyżywienie dziecka. Zatem pobieranie dodatkowych opłat na zakup tzw. wyprawki jest niezgodne z prawem. Dotyczy to wszystkich dzieci korzystających z publicznych przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w publicznych szkołach podstawowych oraz publicznych innych form wychowania przedszkolnego.
Pierwsza manipulacja MEN: Pieniądze, które gmina otrzymywała w postaci dotacji na wychowanie przedszkolne, MEN przeniósł do subwencji (środki zaplanowane na dotację przedszkolną w budżecie państwa na rok 2017 są o ok. 300 mln niższe od zaplanowanych na 2016 r., a subwencja wzrosła jedynie w związku z waloryzacją płac nauczycieli).Niestety, przy okazji obniżył wysokość subwencji na przedszkolaka w stosunku do subwencji na sześcioletniego ucznia (subwencja na sześciolatka w przedszkolu jest niższa niż na sześciolatka w szkole). Samorządy, a właściwie lokalne społeczności, na tej operacji straciły. Muszą uzupełnić stratę wycofania się z obowiązku szkolnego z dochodów własnych. Mniej pieniędzy zostaje im na budowę dróg, boisk, wyposażenie szkół i przedszkoli.
Druga manipulacja MEN: gdyby przyjąć argumentację MEN, że objęcie dzieci subwencją oświatową i bezpłatną edukacją automatycznie oznacza, że rodzice nie muszą kupować „wyprawki szkolnej”, to oznaczałoby również, że rodzice nie muszą kupować takiej "wyprawki" dla dzieci uczących się w szkołach (nauka w szkołach jest bezpłatna i objęta subwencją oświatową). Przy czym „wyprawka szkolna” rozumiana jest tu jako „narzędzia” potrzebne do nauki (kredki, długopisy, zeszyty, linijki, stroje gimnastyczne), a nie podręczniki (dzieci w przedszkolach nie korzystają z podręczników, nie są one tam obowiązkowe, a w szkołach podręczniki i zeszyty ćwiczeń są wypożyczane uczniom bezpłatne). Należałoby więc zapytać MEN, czy zakaz ponoszenia przez rodziców kosztów związanych z tak rozumianą „wyprawką szkolną” dotyczy również szkół i czy szkoły mają obowiązek kupowania ich w ramach subwencji oświatowej, podobnie jak w przedszkola.
3. Trzecia manipulacja MEN: co z kredkami dla dzieci młodszych? Rodzice mają kupić, czy nie?Jeżeli art. 10.1 prawa oświatowego obowiązuje organ prowadzący, to również w stosunku do dzieci młodszych. Nie ma to nic wspólnego z otrzymywaniem lub nie przez samorząd subwencji oświatowej. Dla porządku przytaczam art. 10 prawa oświatowego, na który powołuje się MEN i pozwalam sobie zauważyć, że dotyczy on i szkół i przedszkoli. Nie kwestionuję obowiązku zakupu artykułów higienicznych i biurowych (mydło, dziennik lekcyjny, księga uczniów) i marzy mi się takie prawo, które gwarantuje zakup przez szkoły i przedszkola całego potrzebnego uczniowi i przedszkolakowi ekwipunku, ale MEN musi dać na to pieniądze.