Uczniowie potwierdzili wersję zdarzeń
Mama chłopca, Katarzyna Muzyczuk zaniepokoiła się, gdy jej syn wrócił zapłakany ze szkoły. Postanowiła dowiedzieć się, co się wydarzyło i trudno jej było uwierzyć, że dziecko zostało uderzone w twarz przez jedną z nauczycielek, w dodatku wychowawczynię. Po rozmowie z synem, a także innymi dziećmi biorącymi udział w lekcji i potwierdzającymi tę wersję zdarzeń, kobieta zgłosiła sprawę do dyrekcji Zespołu Szkół numer 1 w Kościanie.
Jak donosi Koscian.Naszemiasto.pl kobieta zgłosiła się do nich by nagłośnić sprawę. Według relacji matki, nauczycielka w czasie rozmowy po zdarzeniu miała bagatelizować sprawę, twierdząc, że "tylko delikatnie musnęła dziecko". Wstrząśnięta matka nie chciała, by cała sprawa została zamieciona pod dywan, więc zwróciła się do mediów, by dyrekcja musiała zająć oficjalne stanowisko.
Sprawą zajęła się policja w Kościanie, zostało także poinformowane Kuratorium Oświaty w Poznaniu. Dyrekcja szkoły nie chce na razie zabierać głosu w sprawie, ale potwierdza, że prowadzone są rozmowy z uczniami i nauczycielką. Na razie wychowawczyni chłopca prowadzi zajęcia z dziećmi zgodnie z planem.
Co powinien zrobić rodzic, gdy nauczyciel zastosuje przemoc wobec dziecka?
Rodzic musi złożyć skargę do wojewódzkiego rzecznika dyscyplinarnego. Po rozpatrzeniu wniosku rzecznik przekazuje sprawę do komisji dyscyplinarnej lub umarza ją (rodzic nie ma możliwości odwołania). Gdy sprawa trafi jednak do komisji, ta wzywa wszystkich świadków i podejmuje decyzję o winie lub niewinności nauczyciela.
Karą może być nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy z zakazem podejmowania zatrudnienia w zawodzie w ciągu 3 lat, albo nawet wydalenie z zawodu nauczycielskiego. Jak donosi Infor.pl, dużym mankamentem tego typu spraw jest prowadzenie ich na terenie województwa, w którym mieszka nauczyciel, co najczęściej kończy się umarzaniem spraw, albo dawaniem najniższych z możliwych kar.
Tak nie wzbudza się szacunku i posłuchu
Szokujące jest to, że do tej sytuacji doszło pomimo tego, że dziś tak wiele mówi się o krzywdzeniu dzieci i zakazie stosowania przemocy. O ile nadal notorycznie dochodzą nas słuchy o rodzicach bijących dzieci, to trudno uwierzyć, by wykształcona osoba pracująca z dziećmi mogła się aż tak zapomnieć. Nauczyciel, który ma być autorytetem dla dzieci, musi zapracować na szacunek, musi wykazać się takimi umiejętnościami i charakterem, by wzbudzać poważanie u dzieci. Nie powinno to być problemem, gdy pracuje się z 8-latkami, dużo trudniej jest zapanować nad nastolatkami. Nikt jeszcze nie wzbudził posłuchu, stosując kary cielesne, nie tędy prowadzi droga do dziecka. Przemoc to naprawdę wyraz bezsilności i niemocy.
O zaostrzeniu kar za bicie dzieci pisaliśmy niedawno, gdy Rzecznik Praw Dziecka zajął stanowisko: czytaj:"Karą za milczenie – pozbawienie wolności". O ile dawanie klapsów dla wielu ludzi nadal nie jest niczym złym, to uderzenie w twarz odbierane jest zupełnie inaczej, bo jest to traktowane jak brak szacunku i znieważenie.
Ciekawe jak zakończy się ta sprawa, czy będzie wyjaśniona, a nauczycielka poniesie jakieś konsekwencje, czy też sprawa rozmyje się?