Może panie ze stołówki szkolnej chciały dobrze. Może dzieci są zapominalskie i nie pamiętają o wszystkim. Stemplowanie jednak tych, których rodzice spóźnili się z opłatą za obiady w szkole, nie jest dobrym pomysłem.
Nie ma lepszych form komunikacji?
We współczesnym świecie, kiedy są tysiące możliwości kontaktu w rodzicami, poprzez pocztę e-mail, SMS-y, przypomnienia, a nawet kartkę papieru z adnotacją, że w kasie szkolnej brak jest wpłaty za wyżywienie dziecka, wybrano chyba jedną z najgorszych opcji.
O całej sprawie, która miała miejsce w jednej ze szkół w Arizonie, powiadomiła mama, której dziecko powróciło z takim stempelkiem: "Pieniądze na obiad" do domu. Z relacji mamy, syn był bardzo poruszony całą sytuacją i czuł się upokorzony. Wszystkie dzieci śmiały się z napisu i robiły żarty.
Czy paniom, które wpadły na ten sposób skomunikowania się z rodzicami, przyszło choć przez chwilę przez myśl, że brak opłaty za wyżywienie dziecka, może mieć różne podłoże? Nie zawsze wynika to z zapominalstwa. Często jest to brak pieniędzy wywołany np. opóźnionym przelewem pensji, a może nawet utratą pracy. Naznaczanie więc dziecka, którego rodzice nie uiścili opłaty, może być zarówno krzywdzące dla dziecka, jak i bardzo przykre dla rodziców.
Czym zawinił mój syn?
"Dotychczas raz zdarzyło nam się nie wpłacić na czas pieniędzy, wówczas przyszedł ze szkoły mail z przypomnieniem. Czemu tym razem zrobiono coś takiego i to wbrew woli dziecka? Pani po prostu chwyciła go za rękę i bez pytania zrobiła stempel. A czym mój syn zawinił? To on miał te pieniądze wpłacić? Jak Pani chciała kogoś upokorzyć, mogła mi postawić pieczątkę". - napisała mama chłopca.Dodała też, że dyrekcja szkoły w odpowiedzi na jej list, obiecała zaniechania takich praktyk.
Rzeczywiście, upokorzenie dziecka za błąd rodzica (i to może nie z jego winy, a w wyniku splotu różnych okoliczności), jest mało wychowawcze. Jaką to ma wartość dydaktyczną, czego miało to nauczyć młodego człowieka? Że za błędy innych sam musi odpowiadać, a ludzi trzeba naznaczać i piętnować? Cieszy nas to, że w polskich szkołach nie dochodzi na razie do tak kuriozalnych sytuacji. A może jest inaczej? Piszcie w takim razie do nas.