Historie opowiadane przez kobiety tuż po porodzie są czasem wstrząsające. Tym bardziej, gdy wiemy, że nie miały miejsca dziesięć, dwadzieścia lat temu, a wydarzyły się niedawno. Czy kiedyś się to w końcu zmieni?
To była piąta
ciąża kobiety. Wychowywała samotnie troje dzieci, czwarte — ostatnie urodziło się przed terminem i nie przeżyło. Gdy więc okazało się, że spodziewa się kolejnego dziecka, lekarz ostrzegał ją przed ryzykiem poronienia. Zapewniał ją też, że jako kobieta rodząca piąte dziecko i po dwóch cesarskich cięciach, powinna mieć od razu wykonane cc. Poród naturalny jest oczywiście możliwy, o ile kobieta spełnia warunki, by urodzić naturalnie i ponadto, wyraża na to zgodę. Ryzyko jest jednak duże, u kobiet chcących urodzić siłami natury po kolejnej cesarce, częściej występuje ryzyko pęknięcia macicy.
Cesarka – nie, bo za droga?
Gdy nadeszła chwila porodu, kobieta pojawiła się w szpitalu. Tam od razu poinformowała pielęgniarkę, że lekarz prowadzący zadecydował o wykonaniu cc. Położna wydawała się także o tym przekonana. Wszystko się jednak zmieniło, gdy na salę wkroczyła lekarz – ginekolog, która zadecydowała o porodzie naturalnym. Dlaczego? Bo to tańsza opcja, niż cesarka, nie ma problemów z refundacją, NFZ-em. Gdy ciężarna zaczęła protestować, lekarka krzyczała, że "nikt nie będzie podważać jej decyzji, bo to ona jest lekarką", że z rodzącą jest jak z dzieckiem i że jak nie zacznie jej słuchać, to zaszkodzi dziecku, a nawet je zabije. Potem dodała, że kobieta jest "wredna i do niczego się nie nadaje".
I tak masz dużo dzieci
Dopiero po jakiś czasie zadecydowano o
cesarce, dziecko po wyjęciu z brzucha matki zabrano. Półtorej godziny później kobieta dostaje krwotoku, zbiegają się lekarze, wszyscy krzyczą spanikowani. Po przebudzeniu dowiaduje się, że miała operację, usunięto jej macicę i jajowody, gdyż macica się nie obkurczyła i doszło do krwotoku. Na pytanie, co dalej, lekarka pociesza kobietę, mówiąc, że to w sumie dobrze, bo kobieta ma już dużo dzieci.
Sprawa trafiła do sądu, gdyby lekarz od razu wykonał cc, nie doszłoby najprawdopodobniej do krwotoku. Lekarka leczy dziś w Poznaniu, dziennikarzom Gazety Wyborczej nie udało się do niej dotrzeć. Wiadomo tylko, że kolejne pacjentki lekarki skarżą się na okrutne podejście do nich, brak empatii i zrozumienia, a także wypowiadanie niezwykle raniących słów. Czy spotka ją jakaś kara za takie traktowanie kobiet?
Jeżeli was także spotkała jakaś przykrość ze strony lekarzy, jeżeli wykazali się niekompetencją, lub opieszałością w czasie porodu waszych dzieci, piszcie do nas.