
Wielu z nas chcąc nie chcąc było opiekunem dla swojego młodszego rodzeństwa. Zostawaliśmy na chwilę pilnując wózka przed sklepem, obserwowaliśmy siostrę w piaskownicy, kiedy huśtaliśmy się na placu zabaw, odbieraliśmy brata ze szkoły. Może niekoniecznie sprawiało nam to przyjemność, ale nie było innego wyjścia.
Według niektórych psychologów nie powinno się pozostawiać małego dziecka pod opieką drugiego, poniżej 12. roku życia. Wynika to głównie z tego, że dziecko w tym wieku nie jest w stanie fizycznie sobie poradzić. O ile nie powinno być problemu z poproszeniem, by starsze zerkało na śpiące dziecko i powiedziało nam, kiedy się obudzi, o tyle pozostawienie dziecka z drugim na chwilę w parku to już spora odpowiedzialność.
Zasadniczo odradzałabym czynienie z dziecka opiekuna młodszego rodzeństwa – jest to bowiem zdecydowanie obowiązek rodziców. Takie zrzucanie na dziecko opieki może się skończyć niechęcią starszego do młodszego, ale i buntem wobec nas. Starsze dzieci opiekujące się często młodszymi, czują się mniej ważne i taką postawę przybierają w dorosłym życiu – uczą się bardziej dbania o potrzeby innych niż o swoje. Dzieje się tak dlatego, że dzieci nie są predestynowane do opiekowania się kimś i jest to coś dla nich silnie odpowiedzialnego.
Czy dziecku powyżej 12. roku życia, które staje się już bardziej odpowiedzialne za swoje czyny i któremu dajemy większy kredyt zaufania, powinno otrzymywać od rodziców wynagrodzenie za opiekę nad rodzeństwem? To ciekawe pytanie. Z jednej strony członkowie rodziny powinni sobie pomagać i wspierać się w potrzebie. Z drugiej jednak strony, takie "wykorzystywane" do opieki dziecko, może uzewnętrzniać swoją złość i wyładowywać rozgoryczenie na młodszym rodzeństwie.
Nie łudźmy się, że jeśli nasz np. starszy syn czasem lubi pograć z młodszym w grę, nie znaczy że chętnie będzie się nim zajmował całe dnie. U dzieci już mała różnica wieku 2,3 lata to przeważnie dalekie galaktyki komunikacyjne. Jeśli jednak dziecku od czasu do czasu dajemy pod opiekę młodsze rodzeństwo — zawsze to dokładnie ustalmy, po partnersku. Poprośmy, zapytajmy o zdanie, a jeśli dziecko nie chce, bo się np. umówiło wcześniej- to odpuśćmy. Ma być to przysługa, a nie obowiązek. Postępujmy tak jak z dorosłym przyjacielem — jeśli może to OK a jak nie- trudno. Nie nagabujmy, nie obrażajmy się. I bardzo za to podziękujmy.
Inną sprawą jest także uzyskanie przez dorastające dziecko niezbyt dobrej informacji, a mianowicie – dzieci to same problemy. Młoda osoba widząc, jak rodzice muszą niekiedy lawirować w sprawach opieki nad dzieckiem, zawożeniem/odbieraniem z przedszkola, szukaniem niani, gdy dziecko jest chore lub gdy rodzice w końcu raz na jakiś czas chcą gdzieś wyjść we dwoje, może nabrać przekonania, że lepiej nie zostawać rodzicem. Obarczanie go więc swoimi problemami i podrzucanie mu często kilkulatka, może się na nim odbić w przyszłości.
Często jest niestety tak, że dzieci opiekuńcze przejmujące role rodziców w opiece nad rodzeństwem, wchodzą potem w relacje z ludźmi, którymi się też zajmują, dewaluując swoje potrzeby.