Strofujemy dzieci
Gdy dorosły jest zły – krzyczy, obraża się, nie odzywa, czyli reaguje w najlepszy dla siebie sposób. Gdy dziecko wpada w złość, od razu jest strofowane, karcone i dostaje prosty komunikat – tak nie wolno się zachowywać, to nie wypada, jesteś niegrzeczny, wstyd mi za ciebie… Dlaczego?
Ta mama Curry Winters postanowiła zrobić zupełnie inaczej i jej słowa opublikowane na portalu Scarymommy. com, wzbudziły spore kontrowersje. No bo jak to tak można pozwolić, by dziecko sobie krzyczało i nie reagować? Zwyczajnie.
Emocji nie można zmienić ot tak sobie
"Bardzo szybko robię się zła i wybucham, czego nie lubię robić. Kiedy czuję się zraniona, kiedy mam dość problemów przez cały dzień, kiedy nie mam siły powstrzymać stresu, trudno mi się opanować. Kiedy patrzę na mojego 2-letniego syna krzyczącego na całe gardło i trzęsącego się ze złości, zdałam sobie sprawę, że nie można zmienić emocji pstryknięciem palca. Mogę jednak nauczyć dzieci, dać im wiedzę, jak przewidzieć reakcje i zrozumieć emocje.
Gdy dopada mnie złość, przeżywam rozczarowanie i niezadowolenie. Mogę jednak nazwać moje emocje. Dzieci tego nie potrafią i ciężko im to wytłumaczyć. W swoich małych ciałkach doświadczają takich samych emocji, jak dorośli. Różnica polega na tym, że mają umysły, które nie są jeszcze w pełni rozwinięte, słownictwo, które nie nazwie problemu i brakuje im doświadczenia jak sobie radzić z emocjami. Czy nie jest więc zadaniem matki, by pomóc dzieciom zrozumieć emocje? Czy nie jest rolą mamy, by uczyć dziecko samokontroli?"
Emocje jak tornado
"Ostatnio siedziałam z kolegą, który zadał mi pytanie – Jaki jest cel złościć się na kogoś, jeżeli nie możemy zmienić przeszłości, ani wpłynąć na przyszłość? No właśnie, jaki? Jako osoba dorosła mogę ukryć emocje, unikać pewnych spotkań i odpowiedzi. Dzieci tego nie potrafią. Dla nich rozczarowanie i radość są jak tornado, które opanowują w jednej chwili ich serca i umysły. Można pozwolić im wykrzyczeć się, przeżyć te emocje i zrozumieć je, albo starać się od razu je ugasić i stłamsić.
A przecież emocje nie są czymś złym. Nie powinny zawstydzać. Nie czynią z człowieka głupiego. Jedyną złą rzeczą jest nasza reakcja. Mogę być zła na mojego męża i wyrazić to na głos, mogę też nie odzywać się, by dać mu poczuć, jaka jestem rozczarowana i obrażona. W ten sposób zamykam się w sobie i tracę czas.
Doświadczamy smutku
W swoim domu mam kanapę, na której każdy może usiąść i się wykrzyczeć. Dzieci mogą tam rzucać pluszakami i tupać nogami. Mogą kopać ścianę. Ja czasem siadam na niej i płaczę, kiedy nie wiem co robić, gdy jestem zła i modlę się o więcej cierpliwości. Tam zwalniamy. Nazywamy swoje emocje i staramy się zrozumieć, dlaczego czujemy się tak, a nie inaczej. Nie uczymy się, jak powstrzymać złość, bo tego nie da się nauczyć. Doświadczamy smutku i radości, gniewu. Czujemy pasję, namiętność, uczymy się wszystkich emocji. Bo właśnie tego chcę dla swoich dzieci. Marzę, by ich emocje zmieniały świat, a nie żeby świat zmieniał je".
Czy pozwalanie dziecku na okazanie emocji, na wykrzyczenie się, może być czymś złym? Wiele osób w komentarzach pod tekstem miało różne spostrzeżenia. Od słów poparcia dla postanowień tej mamy, po krytykę, że nie powinno się pozwalać na takie akty histerii, nawet w zaciszu domowym. A jak wy uważacie?