Kosztowna impreza robiona ku uciesze rodziny, czy instytucja scalająca związek? Z jednej strony par żyjących bez ślubu jest coraz więcej, a z drugiej strony sale weselne wciąż trzeba rezerwować z wielomiesięcznym wyprzedzeniem – tak duże jest na nie zapotrzebowanie. Dlaczego instytucja małżeństwa dla niektórych ma ogromne znaczenie a dla innych mogłaby w ogóle nie istnieć?
Wspólne pasje, spędzanie czasu razem, sprawne komunikowanie się, udane życie seksualne – to wszystko są miękkie sposoby na scalenie związku. Skoro pomogą nam one uniknąć rozstania, to czy w ogóle potrzebujemy małżeństwa? Chociaż rozluźnienie obyczajów pozwala na funkcjonowanie par bez ślubu, dla wielu jest ona nadal niezbędnym elementem życia.
„Bez ślubu nie ma wspólnego życia”
A. sporo czasu zajęło pozbieranie się po bolesnym rozstaniu. Przez dwa lata mieszkała z chłopakiem i sama przyznaje, że to było za długo. Nie mogli dogadać się w kwestii podziału domowych obowiązków, na każdym kroku sprzeczali się nawet o drobnostki. W dodatku czuła, że wszystko, co odnosi się do jej związku jest prowizoryczne i tymczasowe. Wynajęte mieszkanie, niestaranny wystrój, brak jakichkolwiek reguł, które określałyby ich związek. Gdy odchodziła obiecała sobie, że jej kolejny związek będzie bardziej uporządkowany. – Chciałam ślubu, własnego mieszkania i porządku w życiu – opowiada A. I właśnie wtedy poznała K.
- Od początku byliśmy zgodni odnośnie życiowych priorytetów – mówi A. – Ślub, kupno mieszkania, dziecko. Koniecznie w takiej kolejności – dodaje. I ku jej zaskoczeniu, takie podejście do budowania związku wywołało sporo kontrowersji wśród ich znajomych. Wciąż słyszeli pytania o to, dlaczego nie zamieszkają razem? Po co od razu biorą ślub? I czy na pewno chcą hucznego wesela? Jaki to wszystko ma sens? Dla nich ogromny.
- Zawsze marzyłam o prawdziwym weselu z suknią ślubną, orkiestrą, stołami uginającymi się od ciężaru jedzenia, tańcami do białego rana – opowiada A. – Nasi rodzice zadeklarowali, że sfinansują imprezę, dlaczego wiec mielibyśmy z niej rezygnować? –pyta A. A komentarze znajomych o tym, że ślub nie jest do niczego potrzebny sprawiały jej przykrość. Dlaczego jej związek miałby nie być usankcjonowany prawnie, dlaczego miałaby zrezygnować, z wyjątkowej uroczystości, którą będą wspominali do końca życia?
A. i K. zrobili tak, jak to sobie wymarzyli. Był ślub i huczne wesele na dwieście osób. Zamieszkali razem jako małżeństwo, we własnym mieszkaniu. I dopiero jako mąż i żona zaczęli starać się o dziecko. Szanowali decyzje znajomych, którzy mieszkali razem, a nawet mieli dzieci bez ślubu. Ale wiedzieli, że to nie dla nich. Byli żoną i mężem, matką i ojcem dla swojego dziecka. I byli szczęśliwi.
„Ślub? Właściwie dlaczego nie?”
Małżeństwo? Chociaż E. od kilku lat żyła w stałym związku, nigdy o tym nie myślała. Jej koleżanki snuły domysły kiedy w końcu ich partnerzy wręczą im pierścionki zaręczynowe, jej nawet to do głowy nie przyszło. Przecież ona i jej chłopak byli razem bardzo szczęśliwi, po co to zmieniać? Zwłaszcza, że nie była fanką tradycyjnych zaręczyn. - Dlaczego miałabym wyczekiwać na pierścionek jak na jakąś łaskę? Czyż decyzji o małżeństwie dwójka ludzi nie powinna podjąć wspólnie, po partnersku? – dziwiła się.
A jednak zaręczyny były. I to jakie! P. oświadczył jej się podczas wspólnych wakacji, w luksusowym hotelu, w przepięknym zakątku świata. Był element zaskoczenia, klękanie przed nią, pierścionek z diamentem – romantyzm pełną gębą. Zaskoczona powiedziała tak. I chociaż nigdy zaręczyn nie chciała, przyznała, że to była piękna niespodzianka.
E. nie spodziewała się, że zaręczyny cokolwiek zmienią w ich związku. A jednak od tego pamiętnego wieczoru było inaczej. - Od tej pory nabrałam większej pewności co do stałości uczuć P. wobec mnie. – przyznaje - Tak jakbym wraz z pierścionkiem dostała gwarancję, że jego miłość nie przeminie. I bardzo się tym zaniepokoiłam – dodaje. Bo za dużo rozwodów było wśród jej znajomych, by mogła ulec takiemu złudzeniu. Powiedziała o swoich przemyśleniach P. – miał to samo. Odkąd usłyszał jej „tak” czuł, że teraz ona należy do niego już na zawsze. Obiecali sobie, że zwalczą to złudzenie, by zawsze starać się o siebie nawzajem i pielęgnować swój związek.
A skoro już się zaręczyli, to zaczęli też planować ślub. Wystarczyła im bardzo pobieżna orientacja w temacie kosztów wesela, by szybko z niego zrezygnować. Oboje nie przepadali za tego typu imprezami, dlaczego więc mieliby wydawać na taką dziesiątki tysięcy złotych?
Zdecydowali się na ślub cywilny, zaprosili około trzydziestu osób z grona najbliższej rodziny i przyjaciół i urządzili uroczysty obiad w swojej ulubionej restauracji. Nie było strojnej sukni ślubnej, orkiestry, oczepin. Było za to urocze popołudnie w gronie najbliższych. E. i P. są zgodni, że to był jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu.
A co małżeństwo zmieniło w ich związku? – Nic. Nasz ślub był piękną uroczystością, celebracją naszej miłości. Świętujemy jego rocznicę i pielęgnujemy to wspomnienie – mówi E. – Ale nie zmienił niczego w naszym życiu. Już wcześniej razem mieszkaliśmy, już wcześniej rozmawialiśmy o tym, że chcielibyśmy mieć dziecko. A że przyszło ono na świat kiedy już byliśmy małżeństwem? To dla nas bez znaczenia. I zapewnia, że gdyby nie zorganizowali tej uroczystości nadal byliby razem, mieliby dziecko, tak samo by się kochali.
„Chcemy ślubu. Ale jeszcze nie teraz”O. i M. poznali się, kiedy oboje byli na życiowych zakrętach, mieli za sobą trudne rozstania. Od początku między nimi zaiskrzyło. Na pierwszej randce wybrali się na wspólny, zimowy spacer. Tak wspaniale im się ze sobą rozmawiało, że nawet nie zauważyli, kiedy przeszli całe 20 kilometrów, do zaparkowanego auta musieli wracać autostopem. I od tamtej pory iskrzyć między nimi już nie przestało.
- Nie chcieliśmy ślubu, było nam dobrze, nie był nam potrzebny. Po roku zamieszkaliśmy razem, po trzech latach na świecie pojawiła się nasza córka – mówi O. – To nie była wpadka, chcieliśmy dziecka – dodaje.
Skoro tak się kochają, to dlaczego nie wezmą ślubu? – można byłoby zapytać. A oni nie tylko zadali sobie to pytanie, ale i uznali, że chcą się pobrać. Zaczęli marzyć o bardzo kameralnej uroczystości w gronie najbliższych, ale… jakoś ciągle mieli coś ważniejszego na głowie. Najpierw była jego zmiana pracy, potem jej obrona pracy magisterskiej, ciąża, dziecko. W końcu on jej się oświadczył. Nie było fajerwerków, było kameralnie, tak, jak O. i M. lubią najbardziej. Tyle tylko że… jakoś wciąż nie mają czasu na organizację swojej wymarzonej, kameralnej uroczystości.
- Nie jest to dla nas najpilniejsza rzecz, więc ciągle ją odkładamy. Ale chcielibyśmy oboje. Nie dla dziecka, ale dla siebie. Bo przecież chcemy ze sobą być, kochamy się i czas to przypieczętować – deklaruje O.
Oboje są jednak zgodni, że brak ślubu w niczym im nie przeszkadza. Im nie, ale wielu osobom w ich otoczeniu owszem. O. i M. wciąż słyszą pytania o to, kiedy wreszcie się pobiorą i narzekania, że dziecko nie może wychowywać się w nieślubnym związku. Im jednak póki co niczego nie brakuje. O. czuje się spełniona jako matka i jako kobieta. – Mój facet mnie szanuje, rozpieszcza i nieustannie udowadnia, że mnie kocha. Małżeństwo chyba wygląda tak samo, tyle tylko, że w szufladzie leży właściwy papier, prawda? – pyta retorycznie.
Ludzie, którzy planują wchodzenie w stałe związki i zakładanie rodziny mają komfort, którego niemieli ich rodzice: swobodę wyboru. Mogą zawrzeć małżeństwo jeśli chcą, a jeśli nie czują takiej potrzeby, mogą żyć bez ślubu. Co powinni wybrać? Rozwiązanie idealne dla wszystkich oczywiście nie istnieje. Ważne by każdy wybrał to, co będzie optymalne dla niego, partnera i ich wspólnych dzieci.