Jedną z najgorętszych potyczek w świecie rodzica jest ta, która dotyczy gier. Front walk przebiega zawsze w tym samym miejscu – rodzice uważają, że dziecko gra za dużo, a dziecko uważa, że gra zdecydowanie za mało. Na szczęście jest grupa gier – planszowych i komputerowych – które, niczym gołąbek pokoju, potrafi wprowadzić rozejm w zwaśnionych armiach. To gry edukacyjne. Niektóre NAPRAWDĘ pomagają się dzieciom czegoś nauczyć.
Na początek jednak jedna uwaga – o miłości dzieci do gier wiedzą świetnie ich producenci. Zdają sobie oni też sprawę z mniej entuzjastycznego podejścia rodziców. Dlatego – aby przekonać mamę/tatę do zakupu mnożą się pozycje, które na okładkach lub w opisach używają co chwila słowa “edukacyjne”. W wielu jednak przypadkach ta "edukacyjność" kończy się na “koordynacji oko–ręka” podczas ruszania myszką, czy rzucania kostką. To nie muszą być złe gry, ale trzeba pamiętać, że nie wszystko edukacyjne, co ma “edukacyjne” napisane.
Gier, które pomagają poznawać litery jest tyle, że nie ma chyba nikogo, kto zagrałby z dzieckiem w nie wszystkie. Nie sposób ich też wszystkich wymienić. W artykule opisujemy tylko te, które w MamaDu znamy. Jeśli macie inne propozycje – czekamy na maile: kontakt@mamadu.pl
Już czytam – chyba najprostsza z możliwych gra literowa dla dzieci. Chodzi o to, aby ułożyć nazwę jednego z 12 zwierząt (są tylko czteroliterowe). Dzieci po rzucie kostką dobierają odpowiednią liczbę liter i układają SOWA, SŁOŃ, czy RYBA. Po prawdzie, to nic pasjonującego dla dorosłych oprócz patrzenia z miłością na radość 3–4 latka, gdy samodzielnie dopasuje dwie literki.
Mało co dziecku smakuje lepiej niż pokonanie taty/mamy w grze. A w Literkowym wyścigu maluchy mają na to szanse. Zasady są banalne. Trzeba odkryć kartę, a następnie jak najszybciej znaleźć litery pasujące do obrazka na karcie.
Puzzle ortograficzne z kolei gra, w której w odmierzonym przez klepsydrę czasie gracze muszą jak najszybciej uzupełnić brakujące litery w wyrazach. W zależności od wariantu gry uczy poprawnej pisowni wyrazów z Ą, ON, OM, RZ, Ż i innych pułapek w języku polskim.
Trochę podobną grą jest Poznajemy litery gdzie z puzzli leżących na stole należy odnaleźć jak najwięcej pasujących do siebie par – jeden element to obrazek, a drugi pierwsza jego litera. Po prawidłowym połączeniu dziecko (ups, przepraszam – gracz!) czyta literę i mówi nazwę obrazka.
Dla nieco starszych dzieci, które nie mają kłopotów z odróżnianiem liter fajną propozycją jest Ortograficzna bitwa. Zadaniem w grze to podbicie jak największego obszaru na mapie (m.in. Wielkie Stepy Samohackie, Krainę Byków Dyktandzkich i Wybrzeże Ózamknięcie). Aby to zrobić, trzeba prawidłowo użyć liter „ch”, „h”, „u”, „ó”, „ż”, i „rz”. Gra wciąga nawet tych, którzy błędów nie robią.
Nauka nie tylko na planszy
Edukacyjne planszówki to fajny sposób na pomoc dziecku w nauce czytania. Nie kosztują bardzo dużo (kilkanaście, kilkadziesiąt złotych), a naprawdę “uczą bawiąc”. Oszczędni mogą spróbować zrobić je sami – w końcu to nie taki wielki kłopot narysować litery, obrazki i je wyciąć. Może razem z dzieckiem?
Mnóstwo propozycji “polonistycznych” gier edukacyjnych znajduje się również w internecie. Proponując je dziecku przy okazji będzie można zobaczyć minę synka/córki, gdy usłyszy, że to rodzic (!) chce, aby pograło na komputerze. Bezcenne.
Dla chłopców, którym tylko piłka nożna w głowie swoją propozycję przygotował edukacyjny serwis 100do0.pl. Gra Ratuj piłkę przypomina pamiętaną ze szkoły grę w “wisielca” – z tą różnicą, że tutaj trzeba odgadnąć słowo, zanim pies przegryzie piłkę. W zależności od poziomu słowa są łatwiejsze i trudniejsze, ale wszystkie są związane z piłkarską tematyką.
Inny serwis – www.pisupisu.pl – oprócz gier wspomagających czytanie oferuje także możliwość wydrukowania kart, na których dziecko może poćwiczyć pisanie.
Kolejna propozycja – kiddoland.pl – ma osobny Dział Sówki Mądrusi, gdzie dzieci znajdą kilka prostych literowych gier (wskazywanie wskazywanie konkretnej litery, czy układanie liter w kolejności).
Nie da się odpowiedzieć na pytanie które gry są lepsze – te planszowe, czy wirtualne. Pierwsze mają niezaprzeczalny walor “zmuszania” rodziców do wspólnego z dziećmi spędzania czasu na zabawie i nauce. Drugie, te komputerowe, są siłą rzeczy bardziej multimedialne i mogą mocniej przyciągać dzieci. Prawda leży pewnie pośrodku – umiejętnie dawkowane i jedne i drugie mogą być znakomitą pomocą dydaktyczną. Byle nie przesadzić...