Są tylko dwa powody, dla których rodzice posyłają dziecko do żłobka. Jeden to zawodowa ambicja rodziców. Drugi to pieniądze. Cała reszta argumentów to szukanie usprawiedliwień i racjonalizacja. Co nie znaczy, że żłobki to samo zło. Ale samo dobro, to też nie jest. To po prostu nieraz konieczność.
Do żłobka bo mus
Ze żłobkiem jest tak, że co by nie napisać, to komuś się nie spodoba. Ktoś się obrazi, a inny przyklaśnie. Dzieci w każdym wieku budzą emocje rodziców. A dzieci najmniejsze budzą emocje największe.
Czytając internetowe fora rodzicielskie trudno znaleźć opinię, że decyzja o oddaniu dziecka do żłobka podyktowana była “fajnością żłobka jako instytucji”. Żaden rodzic nie pisze, że mógł zostać z córką/synem w domu, ale wybrał żłobek, bo tam jest fajnie, a maluch więcej się nauczy.
Scenariusz jest jeden:
– brak dziadków, cioć lub innej rodziny w miejscu zamieszkania;
– brak w domu pieniędzy (żeby nie pracować/na opiekunkę);
– chęć szybkiego powrotu do pracy mamy lub taty.
Wszystko się ze sobą łączy, wszystko miksuje, występuje w różnych proporcjach.
Nie oddam
Ci, których na to stać (lub mają taką możliwość) zarzekają się, że nigdy nie posłaliby malucha do żłobka. Słychać argumenty, że dziecko powinno być w domu, najlepiej z rodzicem, a pierwsze lata są najważniejsze, potem tego czasu się w żaden sposób nie nadrobi.
Żłobek to nic złego
Z drugiej strony są rodzice, którzy do żłobka dzieci po prostu musieli oddać. Tłumaczą, że nie było wyjścia, bo pieniądze, bo praca, a opiekunki drogie. Większość mam wspomina o “pękającym sercu” w pierwszych tygodniach. Ale później jest lepiej.
Nie brakuje opinii, że żłobek to miejsce, do których dziecko chodzi chętnie i uwielbia się w nim bawić. Przytaczane są argumenty, że w żłobku dzieci się rozwijają, uczą wierszyków, słuchają muzyki. W niektórych placówkach organizowane sa konsultacje logopedyczne. Niestety więcej pozytywnych komentarzy zbierają placówki prywatne.
Zgodnie z przepisami do żłobka mogą uczęszczać dzieci od ukończenia dwudziestego tygodnia życia. Zresztą nie ma czegoś takiego jak jeden żłobek. Różnice pomiędzy różnymi placówkami są tak duże, że łączy je tylko nazwa. Mimo, że formalne wymagania są wszędzie takie same, to diabeł tkwi w szczegółach, a dokładnie w opiekunach.
Żłobek żłobkowi nie równy
Z jednej strony do mediów od czasu do czasu przedostają się wstrząsające obrazy placówek prawie przestępczych, gdzie dzieci ze skrępowanymi rączkami karmione są spleśniałym jedzeniem. Takie informacje się niosą i docierają do wielu rodziców. Kreują mit żłobka, jako strasznego miejsca, do którego trafią dzieci w sytuacjach absolutnie przymusowych.
Z drugiej strony nie brak też opinii, że żłobek to miejsce, w których maluchy świetnie się bawią, mają kontakt z rówieśnikami. Wszystko zależy na jaką placówkę się trafi. Koniecznie i absolutnie trzeba przed oddaniem dziecka do żłobka sprawdzić opinie o placówce. W sieci jest mnóstwo miejsc, gdzie rodzice dzielą się swoimi spostrzeżeniami - chwalone są te najlepsze, odradzane te gorsze.
W kwestii żłobków nie ma badań społecznych, sondaży, rekomendacji ani łatwych odpowiedzi. To dylemat, który rodzice muszą rozstrzygnąć samodzielnie. Chyba, że wcześniej rozstrzygnęła go za niego rzeczywistość.
Do żłobka synka nie posyłałam, bo uważam, że dla dziecka najlepiej jest, jak jest z mamą. Nikt tak nie pokaże dziecku świata jak mama. Nie żałuję swojej decyzji. W wieku trzech lat mój syn potrafi opowiedzieć, co jest na obrazku, posiada wyobraźnię, umie liczyć do 20, umie czytać i narysować podstawowe kształty – chociaż trochę koślawe, to jednak są. Razem z synkiem malujemy, rysujemy, bawimy się w bardziej skomplikowane zabawy, np. bierzemy samochody, klocki, pamperki, zwierzątka i budujemy targ, firmę, wozimy klocki w przyczepie samochodu, itp.
Nauczyłam synka słów grzecznościowych i samodzielności: woła siku (kupy jeszcze nie, ale pracujemy nad tym), sam się myje, sam je. Dominuje u niego lewa ręka, czego nie zmieniam. I sam z siebie bierze kredkę i rysuje/pisze nią pojedyncze litery, tak jak potrafi. Uważam, że mama to lepsza instytucja od żłobka i opiekunki, bo nikt nie ma tyle miłości i cierpliwości do dziecka ile mama i nikt nie przekaże mu wartości i wiedzy tak jak mama. Czytaj więcej
maniusza, opinia z forum dla rodziców
na początku łzy były straszne i krzyk mama mama przy rozstaniu myślałam że mi serce pęknie a teraz rano jak idziemy to tylko mnie pogania "sibko sibko" i prawie biegiem do dzieci idzie smile uczy się duzo piosenek i w ogóle - stał się bardziej "społeczny"
KAROWRK, OPINIA INTERNAUTKI
Kubuś jest zawsze zadbany, czysty i uśmiechnięty. Do państwowego bałabym się oddać dziecko przed ukończeniem roczku. W tym prywatnym dzieci przed ukończeniem roku są tylko 2, Kuba i jego rówieśniczka Daria. Reszta dzieci mają 1,5-2,5l Czytaj więcej