
Reklama.
W czeluściach internetu można znaleźć prawdziwe cudeńka, ale odkrycie naszego redakcyjnego kolegi wprawiło mnie w osłupienie. – O, jakaś nowoczesna, super designerska kołyska – pomyślałam przez ułamek sekundy, dosłownie. Po chwili już nic, tylko niesmak, zdumienie i przerażenie. Nie, nie tylko dlatego, że raczej nie jest to gadżet na kieszeń przeciętnej mamy – kosztuje „zaledwie” ponad tysiąc dolców – a raczej z powodu wymyślnego unieruchomienia w nim niemowlęcia.
Z zewnątrz, to oryginalna elegancko wykończona kołyska. Fikuśne nóżki, siateczka zapewniająca odpowiednią cyrkulację powietrza, przyjemna, uniwersalna kolorystyka. Producenci zachwalają: "W mgnieniu oka uspokaja maluszka, gdy ten płacze. Zapewnia spokojną noc dziecku i rodzicom", ale... ten kaftan?! Poważnie? Tu wkładasz, tam naciągasz, zapinasz, potem nim lekko potrzęsie w rytm muzyczki i masz spokojne dziecko w… kosmicznym kokonie!
Może cię zainteresować także: Tylko tych 15 rzeczy NAPRAWDĘ potrzebujesz zanim na świecie pojawi się bobas
Okazuje się, że nie jestem odosobniona ze swymi spostrzeżeniami. Wielu internautów zastawia się, czy to nie jest już przesadą?
To smutne…
To przecież maszyna, niczym nie zastąpi przytulania…
Nie jest to bezpieczne, dziecko uwięzione w jednej pozycji…
No rewelacja, unieruchomić dziecko i odpalić laptopa, włączyć tv…
Rozumiem, że czasami używamy kołysek, hamaczków, leżaczków, bujaczków itd. Takie rozwiązania nie tylko zapewniają chwilę wytchnienia. Pomagają w komfortowej pozycji nakarmić malucha, na przykład pierwszą marchewką, ale...
SNOO smart sleeper, bo tak się nazywa ten „cud-usypiacz”, swoim kaftanem w pakiecie mnie nie zachęcił i choćbym go miała dostać za darmo – to nie, dziękuję.
SNOO smart sleeper, bo tak się nazywa ten „cud-usypiacz”, swoim kaftanem w pakiecie mnie nie zachęcił i choćbym go miała dostać za darmo – to nie, dziękuję.