W sieci znajduję ogłoszenie: „Małżeństwo pilnie poszukuje surogatki. Zapewniamy dyskrecję i pomoc finansową. Chętne kobiety, bez nałogów, prosimy o kontakt.” Pod nim znajduje się kilka odpowiedzi z podanymi adresami mailowymi. Kiedy brnę dalej, okazuje się, że tego typu ogłoszeń można znaleźć wiele.
Kto urodzi mi dziecko?
Brzuchów do wynajęcia szuka wiele małżeństw. Są wśród nich osoby mieszkające za granicą, są małżeństwa, które przez wiele lat bez skutku starają się o dziecko. Można znaleźć nawet ogłoszenie mężczyzny – geja, który chce zostać ojcem.
Surogatki ogłaszają się na specjalnych portalach, oferują swoje „usługi”. Panuje pełna anonimowość, dopiero na gruncie prywatnym ustalane są warunki, padają szczegółowe pytania.
Dwukrotna surogatka
Na moją prośbę o wypowiedź odpowiada tylko jedna kobieta. Lakonicznie, bez podania imienia, z adresem mailowym kompletnie nic nie sugerującym. Z jej strony pada tylko „Odpowiem na Pani pytania”. To wszystko.
I tak poznaję historię jednej z wielu surogatek w Polsce, która dwa razy zdecydowała się być matką zastępczą. – Cała moja rodzina jest zawodową rodziną zastępczą, stąd doskonale wiem, ile czasu trwają procedury adopcyjne, co gorsze ludzie, którzy bardzo chcą mieć dzieci, a nie mają dostatecznych warunków od razu są skreślani z listy potencjalnych rodziców adopcyjnych – tłumaczy kobieta przywołując historię drugiego z małżeństw, dla których urodziła dziecko. – Nie mogli mieć dzieci, starali się bardzo długo o adopcję, a ich wniosek został odrzucony, ponieważ nie mieli zdolności kredytowej i żyli w wynajmowanym mieszkaniu. Jakby to było miarą tego, czy będą dobrymi rodzicami. Marzyli o dziecku, postanowiłam im pomóc.
Kobieta ma dwójkę swoich własnych dzieci. Najpierw sama została dwukrotnie mamą, a później mamą zastępczą dla dwóch par. – Przy wyborze rodziców pytam, co by zrobili, gdyby okazało się, że dziecko, które urodzę jest chore. Kiedy pada odpowiedź, że by go nie chcieli od razu rezygnuję z kontaktu. Przecież dziecko to nie jest rzecz, którą można ot tak porzucić.
Pomoc czy biznes
Wynajęcie surogatki wiąże się najczęściej z niemałym wydatkiem.
Agencje pośredniczące w wyszukiwaniu surogatek mają swoje ustalone stawki. Uczciwe agencje w koszty wliczają rekompensatę za trud ciąży i porodu w wysokości 40 000 zł, kieszonkowe dla matki zastępczej na ubrania i żywność, to 9000 zł, najczęściej płatne w dziewięciu ratach w trakcie trwania ciąży. Opieka medyczna zostaje ustalona na poziomie dwunastu tysięcy złotych.
W Polsce nie ma agencji surogatek, popularne są one za granicą. Na forach matki zastępcze proponują bardzo zróżnicowane kwoty. Znaleźć można ogłoszenia, w których mowa o siedemnastu tysiącach złotych i są też takie, gdzie pada suma osiemdziesięciu tysięcy.
To co budzi silne emocje przy dyskusji o surogatkach, to właśnie pieniądze. Moja bohaterka mówi: - Nie traktuję tego jak biznes, dla mnie to przede wszystkim możliwość pomocy osobom, które pragną mieć dziecko. Wśród internetowych rozmów wokół tematu surogacji trafiam na wypowiedź kobiety, która wprost mówi, że zdecydowali się z mężem sprzedać mieszkanie, a uzyskane pieniądze przeznaczyli na in vitro i na zapłacenie surogatce. Podkreślała, że rozumie wysoką cenę, jaką musieli zapłacić, gdyż dla matki zastępczej jest do wielkie poświęcenie.
Pogarda i brak tolerancji
W Polsce matki zastępcze mają swoje podziemie, z którego nie wychodzą. Chciałaby, by nie traktowano ich z pogardą, one wiedzą, że robią coś dobrego dla drugiego człowieka, więc dlaczego są piętnowane przez społeczeństwo?
Surogatkom najczęściej zarzuca się handel swoim ciałem i dzieckiem. One same bronią się uważając, że rodzice nie płacą za dziecko, płacą matce zastępczej za to, że poddała się mało przyjemnym procedurom medycznym, że musiała sprostać ciążowym niedogodnościom, odpowiednio się odżywiać, zmienić garderobę. Płacą też za poród, trudności połogowe, za ryzyko poniesienia komplikacji okołoporodowych.
Ze strony jednej z moich koleżanek pada: - Ale wyobrażasz sobie oddać własne dziecko? Cóż, w przypadku surogacji pod sercem kobieta nie nosi własnego dziecka. Zapłodnienie metodą in vitro sprawia, że rodzi ona dziecko genetycznie jej obce. Pytam moją bohaterkę o te emocje: – Oczywiście, że miałam obawy – tłumaczy surogatka – Pojawiły się przed pierwszą i drugą ciążą, ale kiedy widziałam radość tych rodziców, ich oczekiwanie, to starałam się myśleć o tym, jak o zabiegu.
Surogacja a prawo
Wiele państw na całym świecie uznaje surogację za legalną. Często jednak dochodzi do rozdzielenia surogacji altruistycznej i komercyjnej, ta druga częściej bywa zabroniona.
Polskie prawo właściwie nie zauważa istnienia surogatek. Działają one w swoim podziemiu bez jakichkolwiek uregulowań. Wśród zwolenników zastępczego macierzyństwa można usłyszeć głosy mówiące o potrzebie prawnego zalegalizowania surogacji, zarówno tej altruistycznej, jak i komercyjnej. Według nich powinien również zostać jasno określony status rodziców biologicznych. Przykładowo w Szwecji, gdzie surogacja jest legalna matka zastępcza może zatrzymać dziecko, gdy się rozmyśli. W Polsce oficjalnie znany jest jeden przypadek surogatki, która nie oddała dziecka.
Zatem w jaki sposób dzieci przekazywane są rodzicom?
W przypadku surogacji dochodzi także do adopcji ze wskazaniem, z czego jednak wycofują się powoli małżeństwa, gdy sądy nie zawsze do owego wskazania się przychylają.
Kto popiera surogację?
Matki zastępcze mówią, że są dowodem na to, że bezpłodność nie istnieje. Moje znajome dyskusję na temat surogatek kwitują: - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie mogła zajść w ciążę, gdyby in vitro w moim przypadku było niemożliwe? Dopóki sami nie staniemy przed takim wyborem, trudno oceniać innych.
Przypominam sobie, że moja przyjaciółka, która nie może mieć dzieci i nigdy nie donosiłaby ciąży nawet przy zapłodnieniu in vitro, mówiła kiedyś o surogacji. Wracam do tematu i słyszę: - Gdyby nasz kraj był otwarty na takie rozwiązania, które są znane i dopuszczalne na całym świecie, uwierz mi, że bym skorzystała. Nawet teraz mając czterdzieści lat. Z mężem kiedyś rozmawialiśmy o matce zastępczej, rozważaliśmy taką możliwość, co więcej moja mama zgodziła się być surogatką. Jedyne co nas ograniczało to społeczne nastawienie. Wyobrażasz sobie, co by się działo, gdyby moja mama, albo jakkolwiek inna kobieta urodziła nam dziecko? Tylko dlatego zrezygnowaliśmy. Nie adoptowaliśmy dziecka, bo powiedzmy sobie szczerze, nie każdy do adopcji się nadaje. Mój mąż nie był na to gotowy.
Zdecydowanie łatwiej nam pochopnie oceniać, niż spróbować wcielić się którąś z prawdziwych postaci. Czy rzeczywiście surogatki powinny być piętnowane?
Reklama.
matkamojegodziecka
użytkownik forum
(...) 37letni facet - GEJ, wykształcony, dobrze usytuowany, własna firma, z Warszawy.Szukam pilnie kobiety, niekoniecznie z Wawy, która chciałaby mi pomóc w realizacji mojego największego marzenia: "zostać ojcem".Ty zdrowa, uczciwa, max 35lat, nie będąca w związku małżeńskim, najlepiej żebyś miała swoje dzieci i żebyś była już kiedyś MZ - choć to nie warunek konieczny. Preferuję: zapłodnienie in-vitro z komórką anonimowej dawczyni, Ty pomożesz tylko w donoszeniu ciąży i urodzeniu dziecka. Czytaj więcej
surogatka
W moim przypadku dostałam dwa tysiące złotych przed zapłodnieniem in vitro, tysiąc złotych każdego miesiąca przez okres trwania ciąży, w co wliczone były koszty badań i czterdzieści tysięcy złotych po porodzie.
surogatka
W moim przypadku ojciec biologiczny wpisany był od razu w dokumenty tuż po urodzeniu dziecka. Po upływie sześciu tygodni przed sądem zrzekłam się praw rodzicielskich na rzecz ojca dziecka. Powiedziałam, że nie jestem w stanie zająć się maleństwem, bo dużo wyjeżdżam za granicę. Sąd nie robił żadnych problemów.