Od dłuższego czasu nie potrafiłam się zrelaksować i porządnie wypocząć. Wydawało mi się, że przyczyną jest brak urlopu, kiepska pogoda, choroby dzieci, bezsenne noce i inne zmartwienia. Okazało się jednak, że przez cały czas to ja sama nieświadomie sabotowałam własny organizm. Może robisz dokładnie to samo?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wydawało mi się, że gdy zostałam mamą, moje potrzeby zeszły na dalszy plan. Skupiając się na dzieciakach, zaczęłam ograniczać czas na moje przyjemności. Wiele w tym prawdy, jednak niedawna wizyta u specjalisty uświadomiła mi, że problem jest znacznie głębszy. Piszę o tym, bo może sama zachodzisz w głowę, dlaczego wiecznie jesteś taka zmęczona i obolała.
Czas tylko dla mamy
Od jakiegoś czasu staram się złapać równowagę i robić więcej dla siebie. Kosmetyczka, samotne wyjścia na siłownię czy rower, kąpiel w ciszy i spokoju, próbowałam różnych rzeczy. Początkowo nie było łatwo, jednak małymi krokami odnajduję na to wszystko czas.
Mimo to nadal czułam się zmęczona i nie do końca zrelaksowana. Były badania, konsultacje ze specjalistami, witaminy, zdrowsza dieta i nic. Zrzuciłam to na nadmiar spraw do załatwienia, pogodę, problemy, ale ostatnio zrozumiałam jednak, że żadne spa nie pomoże, jeśli się nie zaopiekuję sobą od samiuśkich podstaw. O dziwo zrozumiałam to na fotelu dentystycznym.
Żadne SPA nie pomoże
Jestem w trakcie kompleksowego leczenia ortodontycznego. Okazało się, że problem leży nie tylko w samych zębach, ale i mięśniach, które wymagają pomocy specjalisty. Są spięte, przykurczone i nieprawidłowo pracują. Zostałam odesłana więc na fizjoterapię i do logopedy.
Załamałam się liczbą zaleceń, które otrzymałam, bo pierwsza myśl brzmiała: "kiedy ja mam na to wszystko znaleźć czas? Kosztem czego?". Szybko jednak odkryłam, jak bardzo jestem spięta. Pędzę, zaniedbując mój organizm przy najprostszych czynnościach. Joga raz w tygodniu? Ba! Nawet każdego dnia to za mało bez uważności, której mi zdecydowanie do tej pory brakowało.
Okazało się, że od lat (znacznie dłużej niż jestem mamą) towarzyszą mi nawyki, które tak naprawdę sabotują wszelkie moje próby zrelaksowania się i wyluzowania. Co zaskoczyło mnie najbardziej? To, że nie potrafię spokojnie zjeść posiłku.
Ciągle w pędzie
Jako dziecko kontemplowałam każdy kęs: żułam długo i dokładnie. W przedszkolu zawsze ostatnia oddawałam talerz. Co się stało? Gdzieś w pędzie życia zaczęłam ulegać presji i przeświadczeniu, że są ważniejsze sprawy i na takie "głupoty" jak posiłek nie ma zbyt wiele czasu. Jedzenie trzeba jeść szybko albo w ogóle.
Nie przepadam za fast foodami, ale dokładnie tak traktuję absolutnie każdy spożywany posiłek. Gryzę niedokładnie, połykam duże kawałki, napinam ramiona, brzuch, a nawet stopy! Nie piję w ogóle lub piję w pośpiechu. Nadal pędzę i to kilka razy dziennie, choć przecież "już" nie muszę, ale nawyk pozostał.
Uczę się każdego dnia uważności, której nikt nigdy nas nie uczył. Dostrzegam, że zaopiekować się sobą można, a nawet trzeba, w tych najprostszych czynnościach (jak np. spożywanie posiłku). Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale widzę, że mój organizm powoli odpuszcza.
Mam do pozbycia się jeszcze kilku innych kiepskich nawyków, a ty? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Może nie jesz w pośpiechu jak ja, ale za to np. masz złą pozycję podczas pracy, zbyt często pochylasz się nad komórką, chodzisz późno spać i nagle zrywasz się o świcie… Ja też nie czułam, jak bardzo się spinam.