mamDu_avatar

Chciałam ochronić córkę, nauczyć mówić "nie", ale zawiodłam. Nie popełnij tego błędu co ja

List czytelniczki

17 czerwca 2022, 13:17 · 3 minuty czytania
"Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę na każdym kroku przesuwam granicę, nieustannie wmawiając córce, że to, że ktoś ją dotyka, jest ok. Że każdego dnia pokazuję, że jej 'nie' jest absolutnie nic niewarte... Czułość nie wynika ze złych intencji, ale może naruszać autonomię cielesną dziecka. Za często o tym zapominamy." - pisze nasza czytelniczka, zwracając uwagę na bardzo ważny temat.


Chciałam ochronić córkę, nauczyć mówić "nie", ale zawiodłam. Nie popełnij tego błędu co ja

List czytelniczki
17 czerwca 2022, 13:17 • 1 minuta czytania
"Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę na każdym kroku przesuwam granicę, nieustannie wmawiając córce, że to, że ktoś ją dotyka, jest ok. Że każdego dnia pokazuję, że jej 'nie' jest absolutnie nic niewarte... Czułość nie wynika ze złych intencji, ale może naruszać autonomię cielesną dziecka. Za często o tym zapominamy." - pisze nasza czytelniczka, zwracając uwagę na bardzo ważny temat.
Rozmowa to za mało, wato swoim postępowaniem na każdym kroku pokazywać dziecku, że granice, które wyznacza, są ważne. fot. unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Granice są potrzebne

"Coraz więcej mówi się o 'złym dotyku'. Jako rodzice mamy dużą świadomość, że tam gdzieś czyha ktoś, kto może chcieć zrobić naszemu dziecku krzywdę. Na szczęście czasy, gdy zamiatało się to pod dywan, mijają i coraz głośniej mówi się o krzywdach, jakich doznają dzieci. Uwrażliwieni na to co może się stać, wpajamy dzieciom, że ich ciało to ich własność. Uczymy, że nikt nie ma prawa przekraczać granic, a intymne miejsca nie są do oglądania i dotykania przez obcych.


Chcemy, by w sytuacji, gdy nie ma nas w pobliżu, wiedziały, że jeśli ktokolwiek oczekuje od nich zbyt wiele, to mają uciekać co sił w nogach i krzyczeć na całe gardło. Mamy nadzieję, że nigdy nie będą musiały tego robić, ale jednoczenie modlimy się, by były wstanie wiać, gdy zajdzie taka potrzeba. By gryzły, kopały, walczyły i nie dały się temu paskudnemu światu...

Daj buziaczka...

Jednoczenie naszą heroiczną walkę o dobro dziecka, sabotujemy na każdym możliwym kroku. Postępując tak odpowiedzialnie i mądrze, jednocześnie nie zwracamy uwagi, na to jak często udowadniamy im, że ich ciało nie należy do nich. Jak często pokazujemy, że to dorośli decydują. Nieświadomie wpajam, że ich ciało nigdy nie będzie ich.

Nie zdajemy sobie sprawy, jak subtelnymi prośbami, niewinnym przymuszeniem, częstym nakłanianiem, prośbami z wyrzutem, a nawet małym szantażem każemy im robić coś wbrew sobie. Jak bardzo pracujemy na to, by ta ważna lekcja, którą tak chcemy im dać, zniknęła gdzieś pomiędzy tym, co wmawiamy im każdego dnia, chcąc, by dało się przytulić, pocałować, czy dotknąć przez dorosłego.

... ale ja nie chcę

Długo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jednak pewnego dnia moje dziecko znalazło się w sytuacji, w której odczuło zagrożenie i nie zrobiło absolutnie nic... Na ulicy podszedł do nas mężczyzna po alkoholu i złapał ją za rękę. Był grzeczny, ale trochę napastliwy. Nawet nie drgnęła, wstrzymała oddech. Ale i ja się bałam ostrzej reagować, byłyśmy pośrodku ulicy bez możliwości ucieczki. Pan coś poopowiadał o swojej córce i poszedł. Był miły, jednak córka powiedziała, że bardzo się bała, że ją dotknął. Przekroczył granicę, czuła to. Kilka dni później usłyszałam cichy, duszący szloch i zobaczyłam córkę idącą z drugiego pokoju. Kolega, z którym bardzo się lubią bawić, przytrzymał ją. Nie uderzył, nie ugryzł, nie uszczypnął, w zasadzie niewinnie zatrzymał. Jednak uczucie bezsilności i strachu, że ktoś ją ogranicza, wywołało strach i paraliż. Nie była w stanie się odsunąć, uciec, krzyknąć... Gdy opuścił, wyszła z pokoju, nie potrafiła już wrócić. 'Mamo ja się tak bardzo bałam' - powiedziała potem.

Choć reakcja wydała mi się dużo silniejsza, niż powinna, przyznałam, że nikt nie ma prawa jej dotykać. Powiedziałam, że zawsze w takiej sytuacji, jeśli czuje dyskomfort, ma prawo odepchnąć kogoś, krzyknąć i by nigdy się tego nie bała. Jednak reakcja mnie zaniepokoiła. To przecież nie był obcy facet na ulicy, a drugie dziecko. Kilkulatek sprawił, że nie była w stanie nic zrobić.

A masz ochotę?

Zaczęłam dużo o tym myśleć i obserwować zaniepokojona, że może dzieje się coś jeszcze. I uświadomiłam sobie, że owszem... na każdym kroku tłumacze jej, że ktoś ją pchną niechcący, że złapał w zabawie i że nic się nie stało. Nie reaguję, gdy babcia, czy ciocia nalega na przytulanie. Nie robię nic, gdy dziadek chce na siłę wziąć ją na kolana, czy łaskocze, gdy ona tego nie chce. Że pozwalam na sytuacje, gdy moja koleżanka mówi do swojego dziecka, idź, przytul ją na pożegnanie. Że nigdy nie pytam, czy ma na to ochotę i nie upominam dorosłych, by to zawsze robili. Widziałam, że nie robi tego z zachwytem. Zawsze myślałam, że po prostu jest nieśmiała. Nigdy nie myślałam o tym w kategorii: nie chce być dotykana na cudzych zasadach.

Zdałam sobie sprawę, że jako rodzice zawiedliśmy. Nie otrzymuje bowiem od nas ważnego sygnału, że jej ciało należy do niej. Mimo że nie to było naszym celem, cały czas komunikowaliśmy, że to, czego ona chce, nie ma znaczenia. Tymczasem osobista przestrzeń to świętość.

Miłość można okazać inaczej

Uściski, całowanie, klepanie po pupie, barnie na ręce czy na kolana... często właśnie tak okazujemy dziecku uczucia. Mamy dobre intencje, ale zdecydowanie za rzadko zastanawiamy się nad potrzebami dziecka. Tymczasem miłość można okazać przede wszystkim poprzez poszanowanie granic człowieka (także dziecka!). Nigdy o tym nie zapominajmy! Teraz więcej rozmawiamy. Córka sygnalizuje, gdy nie chce, by ją dotykano, gdy chce więcej przestrzeni, gdy nie potrzebuje kontaktu fizycznego. I widzę, że kiedy jest słuchana, a jej decyzje szanowane, mniej się boi. Gdy wie, że zawsze jesteśmy po jej stornie, nie ma oporów, by głośno mówić 'nie'. I mam nadzieję, że jeśli kiedyś zaszłaby taka potrzeba, także nie będzie bała się głośno krzyczeć i uciekać."

Czytaj także: https://mamadu.pl/161872,czy-zmuszac-dziecko-do-calowania-rodziny-w-swieta-absolutnie-nie