
Dawid Ciemięga zasłynął w czasach pandemii ciętym językiem i bezpardonowym punktowaniem niedociągnięć polskiej służby zdrowia. Informuje, o czym lekarze rozmawiają w kuluarach i w bezpośredni sposób opisuje absurdy wynikające z kontaktów doktor-pacjent. Nie raz dostało się od niego rodzicom, którzy dzwonią z błahymi problemami do przychodni, a czasami nawet pytają, ile czasu gotować makaron.
"Cham i debil"
Tym razem na tapetę Ciemięga wziął wakacyjną plagę wymuszania zaświadczeń o dobrym stanie zdrowia, by móc wysłać dziecko na obóz lub treningi. Lekarz opisuje sytuację, której doświadczyła jedna z jego znajomych lekarek: "Jakiś czas temu była taka historia (nie pierwsza w kraju) w mieście obok, znam ją osobiście z pierwszej ręki. Moja znajoma lekarka wystawiła zaświadczenie dziecku, że jest zdrowy i dopuściła go do treningów sportowych. Dziecko niedługo później zmarło".
Jego zdaniem rodzice najpierw błagają lekarzy, aby wydali zaświadczenie, a potem ciągają ich po sądach, by znaleźć winnego, który odpowie za danie fałszywego poczucia bezpieczeństwa.
Ciemięga nie kryje frustracji i w prześmiewczy sposób przedstawia wymagania rodziców: "Rodzic prosi o zaświadczenie, Pani kochaniutka – dziecko zdrowe, nic mu nie ma, zdrowy jak koń, lekarka wystawia zaświadczenie swoim Panom, płatnikom składek, jak na grzecznego sługusa przystało. Dziecko po treningu umiera - ukryta wada serca. No i kończy się uprzejmość, Pani doktor kochaniutka następne kilka lat spędza na salach sądowych, bo rodzice po stracie dziecka muszą kogoś ukarać".
Co więcej, wylicza, że nie ma miesiąca, aby nie usłyszał podobnej prośby od swoich pacjentów i ich rodzin. Ludzie czasem przymilaniem się, a czasem groźbą chcą, aby "wystawił lewe zaświadczenie, łamał prawo, robił coś nielegalnie czy pomijał dokumentacje i narażał się na odpowiedzialność karną".
Post Ciemięgi opatrzony jest zdjęciem z kolejną opowieścią, w której sfrustrowany ojciec z powodu odmowy lekarza do wystawienia zaświadczenia nazywa go "debilem skończonym" i "chamem".
Wpis kończy stwierdzeniem, że słyszał już wiele razy od znajomych lekarzy, że ich uprzejmość wynika z łykania leków psychotropowych na poprawę nastroju. On jednak nie zamierza ich brać i mówić o wszystkim szczerze.