Jak podaje "Wprost", gdy w lutym tego roku miesięczny Antoś i jego roczny brat się przeziębili, lekarz przepisał im ten sam lek w dwóch opakowaniach – żeby podczas jego podawania nie doszło do wymiany bakterii. Mama chłopców wykupiła leki w aptece w Międzychodzie, jednak nie zauważyła, że farmaceuta podał dwa różne opakowania – jedno, leku wskazanego przez lekarza i drugie, kropli dla dorosłych stosowanych przy leczeniu jaskry.
Błąd apteki mógł doprowadzić do śmierci Antosia
Wieczorem, po kąpieli, pani Katarzyna podała dzieciom krople. Najpierw starszemu synowi, później młodszemu, z drugiego opakowania. Chwilę po podaniu kropli Antoś zaczął krzyczeć, później stracił oddech. – Wyciągnęłam go z łóżeczka, a on jakby kompletnie nie miał mięśni. Leciał mi cały na rękach, bladziutki był, coraz mniej kontaktował, nie reagował ani na pierś, ani na smoczka – wspomina mama chłopców. Chłopiec od razu trafił do lokalnego szpitala. Stamtąd przewieziono go do szpitala w Poznaniu. Już w karetce pani Katarzyna usłyszała, że chłopiec może nie przeżyć, jednak lekarzom udało się go uratować.
Przez kilka dni Antoś był w śpiączce, a lekarze walczyli o jego życie. Pani Katarzyna zastanawiała się, co się stało, że jej miesięczny syn trafił do szpitala w tak ciężkim stanie. – Trzy razy przerabiałyśmy ten wieczór minuta po minucie. Wtedy się zorientowałam, że ten lek, który mieli dostać synowie taki sam, mimo że opakowania były identyczne, to nie było to. Że podałam mu niewłaściwy lek – opowiada. Opakowania rzeczywiście były prawie identyczne – miały podobną oprawę graficzną, font i kolory. Pani Katarzyna nie zauważyła jednak, że były to dwa różne leki.
Szefowa szamotulskiej prokuratory, Monika Turska-Nowak, poinformowała, że krople stały obok siebie na jednej półce. Dodała, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. – Leki, które są umieszczone w wykazie leków zawierających te substancje silnie działające, powinny być przechowywane w specjalnej, zamkniętej szufladzie. On nie był tak przechowywany. Leki były ustawione po prostu na półce, alfabetycznie – mówi.
Nikt nie został ukarany
Osoba wydająca leki została zwolniona z pracy, jednak apteka nie przeprosiła rodziny Antosia za błąd. Ubezpieczyciel zaproponował wypłacenie 2 tys. złotych odszkodowania, jednak dla rodziców chłopca ich propozycja jest nie do przyjęcia. – To, co my przeszliśmy tamtej nocy i przez kilka kolejnych dni to było piekło. Nie wiem, czy w ogóle jest jakaś kwota adekwatna do tej sytuacji, ale to, co zaproponowali, jest śmiechu warte – mówi pan Filip, ojciec Antosia.
Sprawa Antosia toczy się od lutego tego roku. Obecnie prokuratura bada, komu należy postawić zarzuty narażenia chłopca na utratę zdrowia lub życia. Internauci wydali już wyrok. Według nich winę ponosi... matka chłopców, która nie przeczytała ulotek leków przed podaniem.