W dobie, gdy codziennie zalewają nas informacje o brutalnych morderstwach i gwałtach, coraz częściej słychać załamane głosy wróżące, że "świat się kończy". Zbrodnia od zawsze towarzyszy ludzkości, kiedyś po prostu nie było internetu, by móc swobodnie dowiadywać się o straszliwościach z drugiej części globu.
Wielu zadaje sobie pytania: jak można zrobić coś takiego? Skąd bierze się takie okrucieństwo? Kim trzeba być, by skrzywdzić dziecko, zabić kota czy zgwałcić osiem kobiet i poderżnąć im gardła?
W głowie mordercy
Jednoznacznych odpowiedzi najprawdopodobniej nie poznamy nigdy, ludzki umysł skrywa bowiem nadal tajemnice, o których rozszyfrowaniu, nawet przy zaawansowanej technologii możemy pomarzyć. Sami psychologowie i psychiatrzy spierają się już na poziomie terminologii (czy socjopata to psychopata? czy psychopata to socjopata?). Trochę już jednak napisano o tym, co dzieje się w głowach najbrutalniejszych psychopatów w historii.
Nie bez powodu badacze pilnie przyglądają się okresowi dzieciństwa i młodości. To wtedy kształtuje się osobowość, młody człowiek uczy się zachowań, reguł i zasad. Jeżeli był krzywdzony, molestowany, niedoceniany, trwale prześladowany to najpewniej będzie miał zaburzenia w dorosłości. Oczywiście, problem jest bardziej złożony niż to, że jeden klaps czyni z malucha przyszłego mordercę. Jednak złe wspomnienia z pierwszych lat życia mogą warunkować późniejsze niepożądane cechy. Dotyczy to głównie chłopców.
Triada mordercy
Czytając biografie morderców i przestępców seksualnych łatwo dostrzec, że obrzydliwości, które zaserwowano im w dzieciństwie miały swoje odbicie później. Na ciele ofiary czy miejscu zbrodni. W 1963 roku John MacDonald sformułował tzw. triadę, na którą składają się: mimowolne moczenie się, podpalenia i krzywdzenie zwierząt. Większości znanym i badanym seryjnym mordercom te trzy elementy były znane. Na triadę powoływał się również jeden z najpopularniejszych profilerów FBI, John Douglas, na podstawie którego wspomnień powstał serial Mindhunter.
Najnowsze badania, opublikowane w piśmie "Current Biology" wskazują na kolejne cechy, które mogą wskazywać na wyższe ryzyko psychopatii. Profesor Essi Viding, autorka badania, zwróciła uwagę na chłopców, którzy nie czują potrzeby dzielenia radości z innymi: skany ich mózgów wykazały, że mają mniejszą reakcję na śmiech, są bezduszni i nieemocjonalni. Aktywność ich mózgów była również mniejsza w ośrodku odpowiedzialnym za współpracę z innymi.
Wcześniejsze badania, przeprowadzone w Hong Kongu (State Key Laboratory of Brain and Cognitive Sciences and the Laboratory of Neuropsychology), wykazały dodatkowo, że potencjalnym psychopatom łatwiej przychodzi "nauka kłamstwa". - Podczas kłamstwa "prawdziwa" informacja musi zostać stłumiona i odwrócona. Kłamstwo wymaga zatem szeregu procesów w mózgu: uwagi, pamięci roboczej, kontrolowania, hamowania i rozwiązywania konfliktów. - tłumaczą autorzy, dr Tatia Lee i dr Robin Shao. Z ich badania wynika, że osoby będące w grupie zagrożenia psychopatią sprawniej uczą się technik manipulacji, fałszu i nieprawdy.
Bez paniki
Nie oznacza to oczywiście, że takiego malucha od razu powinniśmy nazywać psychopatą. Psychopatia jest zaburzeniem, które dotyczy dorosłych, rozwijać się jednak może od najmłodszych lat. Wymienione cechy mogą, ale nie muszą, oznaczać ryzyko.
Essi Viding tłumaczy, że takie dzieci w inny sposób postrzegają świat i relacje społeczne: nie rejestrują tak samo tego, co innym od razu sprawia przyjemność lub jawi się jako ostrzeżenie. Co nie świadczy od razu o aspołeczności czy możliwych niebezpiecznych zachowaniach, a raczej tłumaczy odmienne od rówieśników zachowanie. Badaczka podkreśla, że to odkrycie pozwoli usprawnić leczenie i wsparcie rodzin.