Prawo autorskie: khunaspix / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: khunaspix / 123RF Zdjęcie Seryjne
Reklama.
Taki właśnie głos postanowiła zabrać pewna lekarka, która wysłała otwarty list do portalu jednoczącego przebywające w Londynie polskie mamy. Opisuje ona zdarzenie, które sprawiło, że przestała przyjmować nieszczepione dzieci. Zwraca też uwagę na to, że lekarze mają coraz mniejszy autorytet.
list do redakcji
mumsfromlondon.com

Jestem lekarzem pediatrą. Przestałam udzielać się w tym temacie w internecie jakiś czas temu, bo nic nie udało mi się osiągnąć. Lekarzy się już nie słucha. Obraża się nas i podejrzewa o siedzenie w kieszeni korporacji farmaceutycznych. Tolerowałam rodziców dzieci nieszczepionych w swojej praktyce przez 2 lata aż do piątku 21.03.2014 kiedy to w poczekalni w mojej praktyce usiadły koło siebie z córkami dwie mamy - dwuletniej Oli (mama podjęła decyzję o jej nieszczepieniu zaraz po urodzeniu) oraz trzytygodniowa Zuza (miała za sobą dopiero szczepionkę przeciw gruźlicy i WZW B - standard w pierwszej dobie życia). Ola miała silny kaszel, więc mama przyszła po zwolnienie na jej opiekę, a że bardzo jej się spieszyło nie umówiła się w godzinach przyjęć dzieci chorych tylko po prostu usiadła w poczekalni. Zuza przyszła na swoją pierwszą wizytę w mojej praktyce.

Niestety, łatwo się domyśleć, że ta konfrontacja nie mogła zakończyć się dobrze. Zuzia, pobyt w tej samej poczekalni co Ola, mogła przypłacić nawet życiem.
list do redakcji
mumsfromlondon.com

11 dni później Zuza leżała już w szpitalu z ciężką niewydolnością oddechową w przebiegu krztuśca, choroby na którą nie zdążyła się jeszcze zaszczepić, a którą Ola sprezentowała jej w mojej poczekalni. Dla Oli to był zwykły, choć męczący kaszel, dla Zuzi -noworodka - to było bliskie spotkanie ze śmiercią. Od tego czasu sukcesywnie wycofuję ze swojej bazy pacjentów, których rodzice podjęli decyzję o NIE szczepieniu. Zapraszam ich na rozmowę, podejmuję ostatnią próbę zmiany ich decyzji, po czym zachęcam do zmiany lekarza.

Oprócz tego, że lekarka podjęła bardzo rygorystyczną decyzję, zwróciła się też do rodziców z apelem w którym nie przebiera w słowach:
list do redakcji
mumsfromlondon.com

Decyzja o nieszczepieniu owszem zależy od rodziców, ale nie mają oni bladego pojęcia, że ich chore dziecko jest chodzącym mordercą noworodków, dzieci przewlekle leczonych immunosupresyjnie, urodzonych z niedoborami odporności i wielu innych. Wszystkie te dzieci siedzą w mojej poczekalni. Ich życie jest ważniejsze od tego, co kto przeczytał w internecie lub usłyszał od koleżanki.

Słowa lekarki spowodowały kolejną lawinę dyskusji na temat prawa do szczepienia lub nieszczepienia dzieci. Fakty mówią jednak same za siebie, decyzja rodziców Oli, mogła kosztować małą Zuzię życie. Pozostaje mieć nadzieję, że ten odważny głos polskiej lekarki, dotrze do jak największej ilości nieszczepiących dzieci rodziców i pomoże im spojrzeć na tę kwestię z innej perspektywy.