Niedziela. Rodzinnie wybieramy się na „Filmowe poranki Scooby-Doo” w ramach akcji kina Helios - „Helios dla Dzieci”. Oprócz Natalki jest około 30 dzieci - zdecydowana większość to przedszkolaki, jest kilkoro dzieci starszych i kilkoro młodszych. Seans, 3 odcinki serialu, poprzedzone są zorganizowanymi dla dzieci grami i zabawami ruchowymi. Nie brakuje konkursów z nagrodami, każde dziecko otrzymuje gadżety, klaun pełni rolę animatora. Jest dużo śmiechu, radości, panuje ogólna wesołość.
Zaczyna się seans i w tym momencie czar pryska. Przynajmniej dla mnie, dla Natalki, dla nas. To, co zobaczyłam na ekranie w niczym nie przypominało bajki, którą oglądamy w domowym zaciszu a już na pewno nie stanowiło treści dla dzieci w wieku przedszkolnym. W serialu „Scooby-Doo”, który znamy, owszem istnieją upiory, duchy i potwory, ale ponad nich wybija się humor sytuacyjny związany z tchórzostwem Kudłatego i Scooby’ego, którzy nie mają sobie równych w wymyślaniu scenariuszy ucieczek przed wyżej wspomnianymi stworami. Choć bardzo nie chcą, i całe dnie (i noce!) woleliby spędzać w kuchni pałaszując wszystko, co się da, przyciągają do siebie upiory jak magnes…
Stare odcinki Scooby’ego oprócz humoru sytuacyjnego, charakteryzowały się również humorem słownym, Scooby, którego przyszło nam oglądać w niedzielę, charakteryzował się agresją, mrocznością, brzydotą i wulgarnością. Niech świadczy o tym tylko jedna z wielu scen, które mogłabym przytoczyć jako dowód a mianowicie taka, w której przyjaciele Scooby’ego przychodzą do dziewczynki, która de facto odsiaduje wyrok w więzieniu(!), i podczas rozmowy z nią, ta spektakularnie (przepraszam za to słowo, ale tylko ono oddaje istotę zachowania dziewczynki) odcharchuje i wypluwa ślinę na podłogę.
…
Nie dotrwaliśmy do końca seansu, wyszliśmy po drugim odcinku - czemu po drugim a nie po pierwszym pytam samą siebie?!? Co gorsza, stwierdzam, że w nasze ślady nikt nie poszedł… Zapewne niektórzy byli na tym seansie, tak samo jak my, po raz pierwszy i nigdy więcej na kolejne odcinki nie wrócą, ale z ogromną przykrością stwierdzam, że były tam dzieci, które bardzo dobrze orientowały się w akcji, znały bohaterów (nie tylko detektywów, również czarne charaktery) i na twarzy miały wypisaną radość z oglądania bajki. Dla kontrastu Natala ze strachu mocno ściskała moją dłoń, a niekiedy zamykała oczy…
Po powrocie do domu zaczęłam jeszcze raz na stronie internetowej kina szukać ograniczeń wiekowych na ten seans, bo może za pierwszym razem ich nie zauważyłam… Takowych nie znalazłam, tak samo jak nie znalazłam zwiastuna bajki czy choćby opisu, o czym prezentowana seria traktuje. Teraz już wiem, że „Scooby-Doo i Brygada Detektywów” to nie to samo co „Scooby-Doo”. Szkoda tylko, że kino nie raczyło o tym wspomnieć i na hasło „Scooby-Doo” przyciąga osoby tak nieświadome jak ja i z rządzy pieniądza karmi małe dzieci obrazem i słowem, dla opisu których wręcz brakuje mi słów!
Apeluję - rodzice zwracajcie uwagę na to, co oglądają Wasze dzieci, bo zdecydowana większość bajek bazująca na agresji naprawdę powinna być zakazana i w tym wytwórnie filmowe powinny widzieć problem a nie w Kaczorze Donaldzie palącym cygaro, o czym zdecydowana większość zupełnie nie pamięta czy oglądając bajkę zupełnie tego nie zauważa.