Przyjaźń damsko-męska? Wybaczcie, ale w tę bajkę przestałam wierzyć już dawno temu. Przekonało mnie o tym życie, bo za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że znalazłam idealny przykład na to, że taka przyjaźń istnieje, coś szło nie tak. Doszłam do wniosku, że taka relacja prędzej czy później skończy się na któryś z tych trzech sposobów.
Kasia i Grzesiek, czyli każdy w swoją stronę
Kasia i Grzesiek poznali się na początku studiów. Traf chciał, że na pierwszym wykładzie usiedli obok siebie i tak już zostało. Wspólna nauka do egzaminów, wymienianie się notatkami i imprezowanie. Ona była wolna, on też, ale nigdy nie ciągnęło ich do siebie. Przynajmniej oficjalnie, bo raz, na trzecim roku, pijany Grzesiek (nieskutecznie) próbował Kaśkę pocałować, ale oboje postanowili puścić ten epizod w niepamięć. Spotykali się na wykładach i zazwyczaj chociaż raz w weekend. Zazwyczaj w grupie znajomych, ale zdarzały im też wyjścia we dwoje. Czuli, że ich przyjaźń jest naprawdę wartościowa.
Wszystko zmieniło się kiedy Grzesiek znalazł sobie dziewczynę. Była z innego miasta, więc Kaśka pogodziła się z tym, że na weekendy z Grześkiem nie ma co liczyć. Minęło pół roku, skończyli studia, a i w życiu Kaśki pojawił się ktoś więcej. Na początku relacjonowała to Grześkowi przez telefon, ale miała coraz mniej czasu i głowy do tego, żeby regularnie dzwonić i pisać. On też zaniedbał ten kontakt, jego dziewczyna przeprowadziła się do niego i jakoś głupio było zostawiać ją w domu i lecieć do Kaśki, poza tym Kaśka z tego samego powodu nie inicjowała spotkań. Podwójna randka nie wchodziła w grę, wszyscy czuliby się na niej nieswojo.
Kontakt więc się osłabiał, do tego stopnia, że teraz składają sobie jedynie życzenia na święta i urodziny. Zapytałam Kaśki czy żałuje. „Czasami trochę mi go brakuje, ale wiem, że taka jest kolej rzeczy. Wolę spędzić sobotę robiąc coś dla mojego związku, niż pić piwo w studenckim barze z Grześkiem. Te czasy się już skończyły, czuję, że oboje poszliśmy w dobrym kierunku.”.
Marta i Łukasz
Marta i Łukasz poznali się w ich poprzedniej pracy. Od razu poczuli, że mają do czynienia z kimś wyjątkowym. Z małym szczegółem, Łukasz poczuł coś więcej, czego Marta oczywiście nie podejrzewała… Ich przyjaźń trwała kilka lat i udało im się ją pielęgnować mimo tego, że zarówno Marta, jak i Łukasz bywali w międzyczasie w różnych związkach. Łukasz był na każde wezwanie Marty, przynosił jej kwiaty i pisał miłe sms’y. Raz nawet pojechali wspólnie na dwudniową wycieczkę do Berlina. Ile się później musieli tłumaczyć, że nie są i nigdy nie byli parą!
Moment przełomowy? Ciężko powiedzieć, bo Marta już od dawna zaczęła przeczuwać, że za uczynnością i oddaniem Łukasza kryje się coś więcej. „Nie dopuszczałam tego do siebie” mówiła mi potem. „Nie mogłam sobie wyobrazić tego, że mogę go stracić, a jednocześnie, nie zrozum mnie źle, ale w życiu nie potrafiłabym dotknąć Łukasza jak mężczyzny. Był dla mnie bratem.”. Na układ łączący Martę i Łukasza ktoś kiedyś wymyślił celne określenie- friendzone. Jak łatwo się domyślić, przyszedł dzień, kiedy wszystko się zawaliło. Łukasz stwierdził, że jedynym sposobem, żeby mógł zacząć swoje życie jest zerwanie kontaktu z Martą. A ona? Wypłakała morze łez i wypiła ze mną litry wina, ale do samego końca nie zechciała zostać jego kobietą.
Ola i Marek
Ola i Marek są parą od pięciu lat. Uśmiechnięci, zakochani, nierozłączni, kiedy jednak zapytasz ich o to jak się zeszli, oboje wybuchają śmiechem. „Znałam Marka pięć lat zanim zostałam jego dziewczyną. Przyjaźniliśmy się, a kiedy mieliśmy naście lat bardzo często spaliśmy u siebie po imprezach. U siebie, a nie ze sobą! To duża różnica, bo nie raz zasypiałam i budziłam się koło Marka, ale nie przyszło mi do głowy, żeby spróbować czegoś więcej!”
„Ola to była Ola. Przyjaciółka, duchowa siostra, najlepsza towarzyszka. Nigdy nie patrzyłem na nią jak na potencjalną dziewczynę. Chciałem ją chronić, a nie podrywać. Kiedy koło mnie zasypiała czułem czułość, a nie pożądanie.” Jak to się stało, że się zeszli? Oboje wzruszają ramionami. „Nie wiem kiedy to się stało.” mówi Ola. „Po prostu, wyszło i już.” dopowiada Marek. Tak jakby spłynęło na nich olśnienie, że są dla siebie stworzeni i niepotrzebnie próbują temu zaprzeczyć. „Dzięki temu, że tak długo się znaliśmy, było nam dużo łatwiej tworzyć związek. Od razu zniknęły wszystkie bariery.”
Trzy różne historie, trzy przyjaźnie i każda zakończona… klapą. Może przyjaźń damsko-męska to produkt z ograniczoną datą ważności?