"Uczniowie traktują mnie jak dżina z lampy Aladyna". Wycieczka w góry dowodem

Klaudia Kierzkowska
09 kwietnia 2025, 10:37 • 1 minuta czytania
Odezwała się do mnie nauczycielka szkoły podstawowej, która w nadesłanym liście postanowiła podzielić się tym, jak wyglądały przygotowania do ostatniej wycieczki klasowej. "Jesteśmy w trakcie planowania wyjazdu w góry. Jeszcze nigdzie nie pojechaliśmy, ale już teraz mam wrażenie, że to nie będzie łatwa sprawa" – czytam i czuję, że zapowiada się ciekawie.
Uczniowie mają określone wymagania dotyczące szkolnego wyjazdu. fot. Michal Wozniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Trzy życzenia

"Uczniowie od razu zaczęli zgłaszać swoje 'propozycje'. Choć słowo 'propozycje' nie jest chyba do końca odpowiednie – bardziej chodzi o listę warunków. W hotelu ma być basen. Ma być sala do kręgli. I najlepiej jeszcze widok na góry z okna. Zabrakło tylko, żeby ktoś zapytał o masażystę albo pokój z jacuzzi. Dodam, że to wycieczka z szóstą klasą. Przyznam, że przez chwilę poczułam się jak dżin z lampy Aladyna, który ma spełnić trzy życzenia.


Trochę mnie to zaskoczyło. Oczywiście, rozumiem, że dzieci chcą, żeby wyjazd był ciekawy i atrakcyjny. Ale czy naprawdę basen i kręgle są najważniejsze? Czy bez tego wycieczka się nie liczy?

Pamiętam wyjazdy z czasów, kiedy sama byłam uczennicą. Cieszyliśmy się z ogniska, z górskiego szlaku, z noclegu w schronisku, nawet jeśli spaliśmy na piętrowych łóżkach, a woda była tylko letnia. Dziś mam wrażenie, że coraz trudniej jest dzieciom zaimponować czymś prostym. Wszystko musi być super, najlepsze i 'Takie jak u kuzyna, który był w hotelu z aquaparkiem'.

Z jednej strony to zabawne – bo przecież te wymagania mają w sobie coś z bajki. Ale z drugiej strony trochę mnie to martwi. Bo jeśli już teraz, jako nastolatki mają tak wysokie oczekiwania, to co będzie dalej?

Nie jestem przeciwna atrakcjom. Sama lubię, kiedy miejsce jest zadbane, a dzieci mają gdzie się pobawić po dniu wędrówek. Ale trochę mi żal, że góry, przyroda, wspólne rozmowy, czas bez telefonu – to wszystko schodzi na drugi plan. Jakby liczyło się tylko to, co można sfotografować i wrzucić do internetu.

Może warto czasem porozmawiać z dziećmi (i z rodzicami także), że prawdziwa frajda nie zawsze musi być w błyszczącym opakowaniu. I że najciekawsze rzeczy często dzieją się wtedy, kiedy nie wszystko jest zaplanowane, idealne i wygodne".

Czytaj także: https://mamadu.pl/190625,wycieczki-szkolne-maja-byc-online-nauczycielka-rodzicom-zawsze-jest-zle