Ten trend w drogeriach to codzienność. Mało kto wie, że to zachowanie jest nielegalne

Otwierają w sklepach wszystko po kolei
Niedawno w sieci było głośno o tym, że niektórzy klienci marketów kupują pieczywo i biorą je z półek bez użycia foliowych rękawiczek. To bardzo szkodliwy nawyk, bo bakterie i inne drobnoustroje z dłoni w ten sposób bardzo szybko przenoszą się na żywność. Okazuje się, że problem braku higieny w sklepach dotyczy też drogerii. Podczas zakupów kosmetycznych i chemicznych możemy zaobserwować sytuację, która – choć z pozoru niewinna – niesie za sobą poważne konsekwencje.
Klientki (bo to niestety głównie panie) masowo otwierają kosmetyki i środki czystości, by "sprawdzić zapach" czy "zobaczyć konsystencję". Żele pod prysznic, płyny do kąpieli, płyny do płukania tkanin – wszystko to jest odkręcane, wąchane, potrząsane i odkładane z powrotem na półkę. Niby drobnostka, a jednak temat wraca jak bumerang. Ostatnio na Threads jeden z wpisów na ten temat wywołał niemałą burzę. Użytkowniczka o nicku magda.wanders napisała:
"Do kobiet: naprawdę nie potraficie powstrzymać się przed otwieraniem kosmetyków w drogerii? Idę kupić żel pod prysznic, co chwilę któraś podchodzi i otwiera żele, bo koniecznie musi powąchać. Idę kupić kolorówkę – wieczne zastanawianie się, czy ktoś nie otworzył i nie odstawił na półkę. Większość kosmetyków ma przecież testery. Otwieracie kosmetyk, to skracacie jego termin przydatności, pojawiają się bakterie. Naprawdę, to zwyczajnie obrzydliwe co robicie".
Pod postem pojawiło się wiele komentarzy – niestety, sporo osób nie widzi w takim zachowaniu nic złego. Niektórzy zauważają, że otwierają i wąchają żele pod prysznic i płyny do płukania, bo zapach jest dla nich kluczowy, zanim zdecydują się na zakup. To nie jest zgodne z prawem, o czym mówi nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To nie tylko kwestia kultury osobistej, ale i higieny oraz prawa konsumenckiego.
Niezgodne z prawem i obrzydliwe
Zgodnie z przepisami – jeśli produkt nie ma testera, to po prostu nie powinno się go otwierać, a w przypadku chemii domowej raczej nie ma czegoś takiego jak tester w sklepie. Producenci przewidują konkretne daty przydatności po otwarciu – zazwyczaj od 3 do 12 miesięcy, o czym możemy przeczytać na etykiecie (obrazek otwartego słoiczka z cyfrą/liczbą oznacza liczbę miesięcy, w ciągu których należy zużyć produkt po otwarciu). Jeśli klientka otworzy kosmetyk, a potem odstawi go na półkę, może się zdarzyć, że ktoś kupi taki produkt po kilku miesiącach – już nieświeży, być może pełen bakterii.
W dodatku wiele kosmetyków – nawet jeśli na pierwszy rzut oka wyglądają w porządku – po otwarciu zaczynają tracić swoje właściwości: zmienia się zapach, konsystencja, a w przypadku naturalnych składników może dojść do rozwoju pleśni czy drobnoustrojów. W sklepach testery stoją na półkach nie bez powodu. To one służą do sprawdzania zapachu czy struktury produktu. Jeśli ich nie ma – warto zapytać pracownika sklepu, czy można otworzyć produkt w jego obecności lub czy planowane jest wprowadzenie testerów.
Z doświadczenia wiem, że wiele mam zwraca uwagę na to, by kosmetyki dla dzieci były nowe, szczelnie zamknięte, bez wcześniejszego kontaktu z obcymi dłońmi. Tymczasem te same mamy często nie widzą problemu w otwieraniu kosmetyków w drogerii czy chemii do sprzątania w markecie. Czas spojrzeć na to szerzej – jak na problem społeczny i konsumencki.
To, co może wydawać się niewinnym nawykiem, jest w rzeczywistości brakiem szacunku dla innych klientów i niezgodne z prawem. Drogerie to nie miejsce na testowanie na chybił trafił. Dbajmy o higienę, komfort innych i uczmy dobrych nawyków także nasze dzieci. Bo wszystko zaczyna się od wzoru, który maluchy obserwują u dorosłych, a szczególnie swoich rodziców i opiekunów.
Czytaj także: https://mamadu.pl/183290,jest-reakcja-na-trend-pokolen-z-i-alfa-ograniczenia-w-kupowaniu-kosmetykow