Dziecko zasłabło, przedszkolanki nie wezwały pomocy. "Marysia nie pamięta. I dobrze, nie musi"

Magdalena Woźniak
26 lutego 2025, 11:36 • 1 minuta czytania
"Zaczęła wyginać się sztywno do tyłu (z przywodzeniem rąk do siebie do środka sztywno), ponownie straciła świadomość po usztywnieniu i wygięciu się, opadając bezwładnie na dorosłego. Nie była w kontakcie. Widoczna była duża bladość skóry". Czy czytając państwo ten opis, moglibyście przypuszczać, że do osoby doświadczającej tego stanu nie zostanie wezwana karetka pogotowia? Tak, ja również nie mogę sobie tego wyobrazić.
"Posadziły Marysię na krzesełku, a przebywająca w tym czasie w sali dyrektorka przedszkola stanęła nad nią i zaczęła krzyczeć". Fot. Pexels.com/ Zdjęcie poglądowe.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Napięcie i lęk

Redaktorzy Gazety Wyborczej opisali wydarzenia z dnia 5 lutego. Tego dnia 6-letnia Marysia (imię zostało zmienione, przyp. red.) miała pozostawać pod opieką przedszkolnej kadry, jak co dzień.


W sali podczas zajęć miało dojść do incydentu, którego przebieg znamy z relacji dziewczynki: koleżanki Marysi pokłóciły się. Jedna z nich miała bardzo głośno krzyczeć, co było dla Marysi trudne do zniesienia. W zdecydowany sposób miała zażądać od koleżanki, by się uspokoiła. Ta w odpowiedzi zaczęła płakać, na co zareagowały obecne na sali nauczycielki. Miały posadzić Marysię na krzesełku, a przebywająca w tym czasie w sali dyrektorka przedszkola stanęła nad nią i zaczęła krzyczeć. Co dokładnie?

"– Tego Marysia nie pamięta. I bardzo dobrze, nie musi pamiętać – mówi matka".

Z tego, co działo się później powstała notatka sporządzona przez kadrę przedszkola:

"Dzisiaj o g. 15.20 – 15.40 Marysia w sytuacji konfliktu z rówieśnikami (hiperwentylacji? Napięcia emocjonalnego związanego z sytuacją płaczu koleżanki i wyjaśniania) pokazała objawy mogące świadczyć o napadzie padaczkowym: obraz – w pierwszej kolejności destabilizacja wzroku (źrenice w górę, widoczne białka oczne), utrata napięcia mięśniowego (dziewczynka zaczęła opadać z krzesła, podtrzymana przez dorosłego, który doskoczył do Niej), widoczny był brak świadomości (opadła na osobę dorosłą). Po próbie ocucania odzyskała kontakt werbalny na 5 sek., po czym zaczęła wyginać się sztywno do tyłu (z przywodzeniem rąk do siebie do środka sztywno), ponownie straciła świadomość po usztywnieniu i wygięciu się, opadając bezwładnie na dorosłego. Nie była w kontakcie. Widoczna była duża bladość skóry".

Dalej w notatce ma być podane, że dziewczynka odzyskała kontakt po 10 sekundach. Nie pamiętała doświadczenia. Od przedszkolanek dostała wodę. Podobno była bardzo spokojna: "W sytuacji na sali były 3 osoby dorosłe. W tym 2 nauczycieli współorganizujących. Zaraz po sytuacji została poinformowana mama dziewczynki (telefonicznie) oraz tata przy odbiorze ok. godz. 16. Zalecono rodzicom pilne zrobienie badania EEG oraz kontrolę neurologiczną, wzmożoną obserwację dziecka w dniu dzisiejszym".

Dyrekcja miała poinformować o zdarzeniu niezwłocznie matkę Marysi. Ona jednak tego dnia przebywała za granicą, na miejscu był mąż, ojciec dziecka, który o godzinie 16:00 odebrał dziewczynkę. Wtedy dowiedział się o epizodzie. Wskazania kadry? Konsultacja neurologiczna w prywatnym gabinecie.

Mężczyzna miał zignorować sugestie kadry i zawieźć córkę na SOR Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Przeprowadzone badania nie potwierdziły padaczki, epizody miały być związane z doświadczeniem silnego stresu.

"Wredny uśmiech"

W szpitalu Marysia miała opowiedzieć o tym, co spotykało ją w przedszkolu.

Od dyrektorki miała usłyszeć, że ma wredny uśmiech i żeby lepiej się tak nie uśmiechała, bo nikt jej nie będzie lubił. Gdy rodzice części dzieci z przedszkola zapomnieli zapłacić za posiłki na nowy miesiąc, usłyszały (w tym Marysia), że mama i tata o nich nie dbają.

– Mówiła, że dyrektorka często krzyczy i wtedy ona się jej boi – opowiada matka dziewczynki.

Ile jeszcze słów padło, wiedzą tylko ci, którzy tam byli. Jest nieprawdopodobne, żebyśmy współcześnie mierzyli się jeszcze z takim brakiem empatii, wiedzy i profesjonalizmu ze strony kadr w placówkach dla dzieci. Żebyśmy mierzyli się z takim poziomem okrucieństwa, bo chyba inaczej tego nazwać nie sposób…

Oficjalna skarga  

Oto fragment listu matki dziewczynki do Kuratorium Oświaty w Krakowie i na policję: "Niniejszym składam skargę na działania Niepublicznego Przedszkola Harmonia (...) w związku z rażącym zaniedbaniem obowiązków (...) w placówce doszło do sytuacji, w której moje dziecko (...) zasłabło w wyniku silnego stresu wywołanego nieodpowiednim traktowaniem przez kadrę przedszkolną (...). Mimo powagi sytuacji na polecenie dyrekcji przedszkola, przedszkolanki miały próbować nagrywać dziecko w czasie epizodu napadowego. Personel przedszkola nie wezwał karetki pogotowia, co stanowi rażące zaniedbanie w zakresie ochrony zdrowia i życia dziecka".

Redaktorzy Wyborczej cytują treść e-maila, odpowiedzi na ich zapytania, dyrekcji przedszkola Harmonia:

"Przedszkole ma i realizuje procedury w sytuacjach zdarzeń wymagających udzielenia 1 pomocy" – napisała dyrektorka Katarzyna Seremak-Kędzior. Podkreśla, że na sali, na której są dzieci w spektrum autyzmu, są również neuroterapeuci. "W sytuacji dziewczynki (...) została udzielona 1 pomoc wg procedur i wiedzy neuroterapeutów (...). Reszta jest zmanipulowana (...). Mamy dziewczynki nie było na sali, jest to przedstawienie sytuacji niezgodnej z prawdą. Oboje rodzice zostali poinformowani w odstępie kilku minut, mama telefonicznie, tata osobiście, zbliżała się już godzina odbioru dzieci i zamknięcia. Rozumiemy emocje wokół troski nad dziećmi".

Z zarzutami rodziców kadra nie zgadza się, co wyraziła w osobnej odpowiedzi do nich.

Redaktorzy i redaktorki Gazety Wyborczej piszą o przedszkolu kolejny raz. W ubiegłym roku powstał tekst, w którym pisali m.in. o specyficznych wymaganiach wobec rodziców, jakie stawiała kadra przedszkolna. O nagrywaniu dzieci w różnych sytuacjach życiowych, czy wypełnianiu dedykowanych tabel.

Nie znamy jeszcze dalszych etapów postępowania, możemy tylko mieć nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość.

Źródło: krakow.wyborcza.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/178057,nie-moge-oddychac-te-historie-sprawiaja-ze-sie-rozpadam