"Już nigdy nie poślę syna na ferie do dziadków. Rok temu dwa miesiące dochodził do siebie"

Klaudia Kierzkowska
15 stycznia 2025, 11:36 • 1 minuta czytania
Ferie zimowe zbliżają się wielkimi krokami, a co za tym idzie, rodzice intensywnie zaczynają zastanawiać się nad tym, kto zajmie się ich pociechą. Z odsieczą często przychodzą dziadkowie, którzy oferują pomoc, a tym samym stają się wybawieniem. Ze wsparcia dziadków w ubiegłym roku skorzystała Gosia, która do dziś nie może sobie darować, że się na ten wyjazd zgodziła.
Chłopiec wrócił od dziadków zdenerwowany. fot. nadezhda1906/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dwutygodniowa przerwa w szkole zaraz się rozpocznie. Dzieci skreślają dni w kalendarzu, a dorośli dwoją się i troją, by jakoś to wszystko ze sobą pogodzić. A zadanie łatwe nie jest.


Dziadkowie poszli na łatwiznę

Matka to pewnego rodzaju mix, połączenie: opiekunki, kucharki, sprzątaczki, animatorki, pielęgniarki i taksówkarki. I o ile na co dzień, kiedy dzieci są w szkole, jesteśmy w stanie ze sobą jakoś te wszystkie funkcje pogodzić, o tyle, kiedy są wakacje, ferie czy przerwa świąteczna sprawa się komplikuje.

By sprostać zadaniu (i nie oszaleć) chwytamy się każdego koła ratunkowego. W grę wchodzą zorganizowane wyjazdy czy pobyty u dziadków. Ale jak to w życiu bywa, kiedy marzenia (oczekiwania) spotykają się z rzeczywistością, możemy się rozczarować. Tak jak nasza czytelniczka Gosia.

"Chciałabym podzielić się swoim spostrzeżeniami, jakie wysnułam po zeszłorocznych feriach mojego syna u dziadków. Ten 14-dniowy wyjazd wywróciły nasze życie rodzinne do góry nogami. Już nigdy nie poproszę teściów o pomoc, bo konsekwencje okazały się znacznie gorsze, niż mogłam sobie wyobrazić.

Mój 8-letni syn spędził dwa tygodnie u swoich dziadków. Wydawało się to świetnym rozwiązaniem – dziadkowie bardzo się cieszyli na jego przyjazd, a ja myślałam, że odpocznie w rodzinnej atmosferze. Jednak rzeczywistość przerosła moje najgorsze obawy. Syn niemal całe ferie spędził przed telewizorem, oglądając bajki od rana do wieczora. Objadał się słodyczami w ilościach, które przyprawiają mnie o zawrót głowy.

W naszym domu staramy się dbać o zdrowe nawyki. Telewizor włączamy tylko w weekendy i ograniczamy czas ekranowy do dwóch godzin. Słodycze to głównie domowe wypieki, jakieś ciasta, ciasteczka, muffinki.

Tymczasem u dziadków wyglądało to zupełnie inaczej. Codzienne seanse przed telewizorem i nieograniczony dostęp do ciastek, cukierków i czekolady sprawiły, że mój syn wrócił z ferii całkowicie 'rozregulowany'.

Potem aż przez dwa miesiące walczyliśmy, aby nasze życie wróciło normalności. Syn złościł się, kiedy odmawialiśmy mu bajek i ciągle dopytywał o słodycze. Co więcej, nie mógł skupić się na swoich obowiązkach szkolnych – zamiast tego tylko marzył o powrocie do 'dziadkowej beztroski'.

Nie mogę uwierzyć, że teściowie, którzy sami przecież wychowali dzieci, postąpili tak lekkomyślnie. To skandal, że oni mu na to pozwolili, przecież wiedzieli, jak ważne są dla mnie zdrowe nawyki. A może to było celowe działanie? Już nawet nie chce mi się doszukiwać drugiego dnia.

Jedno wiem na pewno, już nigdy nie zdecyduję się na taki krok, bo wiem, czym to by się dla nas skończyło. Rodzinną tragedią".

Czytaj także: https://mamadu.pl/173027,dziadkowie-nie-chca-zajmowac-sie-wnukami-tylko-cieszyc-zyciem