Nie nadążam za modami w szkole córki. To pokolenie jest inne niż wszystkie?

Magdalena Woźniak
12 grudnia 2024, 09:53 • 1 minuta czytania
Moja mała dotąd córka przestaje być mała. Siódmy rok życia w końcu zobowiązuje do socjalizacji ze starszymi dziećmi, nowa szkoła sprzyja nowym znajomościom. Moja mała dotąd córka wraca po kilku godzinach i zadziwia mnie kolejnymi tekstami, trendami, nowinkami z życia młodego pokolenia.
"Z nami wszystkimi jest wszystko ok, po prostu się od siebie różnimy". fot. Karina Guseva/Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Czuję się w takich momentach nieco abstrakcyjnie, jakby wyrwana z innej rzeczywistości. Nie rozumiem niektórych zdań, nie rozumiem szału na dziwne zwierzęta w pluszowych odsłonach, uśmiecham się, kiedy słyszę z jej małych ust: "Łapiesz to, mamo?".


Przez jedną czy dwie chwile myślałam o tym, że dziwaczne te ich zwyczaje, dziecięco-młodzieżowe mody. Teraz myślę o tym raczej z pełną akceptacją: z nami wszystkimi jest wszystko ok, po prostu się od siebie różnimy.

Wszystko jest ok

I jest całkowicie normalne, że nie wszystko rozumiem. Nie muszę. Jako matka, mogę wysłuchać, zauważyć, na coś się zgodzić, na inne rzeczy nie. Nie zamykać się na jej świat, tylko dlatego, że nie jest mój. W końcu te wszystkie zabawne teksty, mody, zabawki, piosenki, staną się częścią niej. Ukształtują ją, czy tego chcę, czy nie. Szczerze? Nikt nie będzie pytał mnie o zdanie. Takie jest właśnie życie.

Czas płynie, nowe rzeczy przychodzą i odchodzą. Szczególnie mody, trendy. Uzależnione od setek czynników, warunków, w jakich akurat żyje dana grupa społeczna. Nie mogę się dziwić, że te warunki zmieniły się w życiu mojej córki, prawie trzy dekady po moim.

Nie bardzo już pamiętam swoje zwyczaje, kiedy miałam siedem lat. To raczej obrazy, które wyświetlają mi się od czasu do czasu, wracają, jak slajdy na starych kliszach. Bawię się z koleżanką na osiedlowym skwerku, czas mija, wiem, że mama będzie się niepokoić. Zbyt długo nie wracam.

Kolejny obraz: tarzam się po podłodze w pokoju, zajadam chrupkami i wyśpiewuje coś do plastikowego, święcącego się mikrofonu.

Zamykam oczy przed snem, przy łóżku stoi wielka lalka, mojego wzrostu! Ma różowe policzki i błękitne oczy. Marzyłam o niej długo, była spełnieniem moich dziecięcych pragnień.

I tyle. Nie pamiętam, co śpiewałam do tego mikrofonu, nie wiem, co stało się z lalką, nie pamiętam nawet dzieci ze swojej klasy. Później w życiu zmieniałam szkołę każdego roku, aż do gimnazjum.

Trzy dekady później

Minęło prawie trzydzieści lat. Moja córka pyta mnie przed snem, czy słyszałam piosenkę o Mikołajku, który wkrada się do domu i porywa czyjąś matkę. Zamykam oczy, oddycham. "Nie słyszałam, przyznaję, że brzmi dość niepokojąco. A gdzie ją usłyszałaś, kochanie?".

I tym jest właśnie uważna akceptacja. Nie zmienię tego, jak wygląda teraz świat, ale nie mogę z góry ocenić go jako głupi, nieadekwatny, frywolny. To w końcu świat, w którym żyje moje dziecko i ja również.

Czytaj także: https://mamadu.pl/185201,mnie-rodzice-trzymali-krotko-a-wyroslam-na-ludzi-oto-pokoleniowe-bajki