Pokolenie alfa nie zajdzie daleko. Nie radzi sobie z jedną z ważniejszych umiejętności

Klaudia Kierzkowska
15 października 2024, 12:31 • 1 minuta czytania
Pokolenie alfa, czyli dzieci urodzone po 2010 roku, dorasta w świecie przepełnionym nowymi technologiami. I choć obsługa komputera, smartfona czy tych wszystkich innych nowoczesnych urządzeń nie stanowi dla niego problemu, to jest coś, z czym ewidentnie sobie nie radzi.
Sami wyrządzamy krzywdę swoim dzieciom. fot. oksix/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W świecie, w którym wszystko jest na wyciągnięcie ręki, trudno skupić się na tym, co ważne. Ułatwienia i wszelkiego rodzaju udoskonalenia sprawiają, że współczesne dzieciaki są bardziej rozpieszczone i rozleniwione. Ale czy możemy je za to winić?


To były inne czasy

"Kiedyś to były zupełnie inne czasy, na wszystko trzeba było zapracować. O takim świecie, jak jest teraz, to się nawet nikomu nie śniło" – jak mantrę powtarzają osoby ze starszego pokolenia.

Jestem millenialsem, dorastałam w świecie, który zmieniał się i ewoluował. Będąc nastolatką, dostałam swój pierwszy telefon komórkowy, o którym w dzieciństwie nawet nie słyszałam. Pamiętam swój pierwszy komputer stacjonarny, który zajmował pół biurka.

Życie było inne, czy lepsze, czy gorsze? Nie potrafię stwierdzić, mogę nie być w swojej ocenie obiektywna, dlatego zamilknę.

Wiem jednak jedno, tamtejsze pokolenie miało grubszą skórę, było zaradniejsze i bardziej samodzielne. Było też, w przeciwieństwie do pokolenia alfa, bardziej odporne na krytykę. Brało ją do siebie, wyciągało wnioski i starało się nie popełnić drugi raz tego samego błędu.

Czy krytyka to coś złego?

– Kiedy nauczycielka zwróci Magdzie uwagę czy spojrzy na nią krzywym wzrokiem, ta od razu żali się i ma łzy w oczach – opowiadała mi kiedyś koleżanka.

– Mój Tomek to jest taki wrażliwy, że złego słowa nie można mu powiedzieć, bo się od razu obraża – żaliła się Monika.

Współczesne pokolenie dzieci jest bardzo delikatne i kruche. Nie lubi, wręcz nie znosi krytyki i bardzo bierze ją do siebie. Kiedy tylko ktoś skieruje w jego stronę słowa, które mają w sobie odrobinę goryczy, mina mu rzednie. Radość gdzieś tryska, ulatnia się i pozostaje żal.

Dzieci krytykę biorą do siebie, ale niestety nie wyciągają z niej wniosków. Nie traktują jej jak czegoś budującego, wartościowego i cennego, a jak zło konieczne. Dlaczego? Może to wina rodziców, którzy rozpieścili je aż do przesady? Rodziców, którzy chcieli dobrze, ale przekroczyli wszystkie możliwe granice? Przypuszczam, że tu jest diabeł pogrzebany.

Kiedyś rodzice tak nie chuchali na dzieci, nie trzymali ich pod kloszem i nie byli na każde zawołanie, co nie oznacza, że nie dbali czy kochali mniej. Były inne czasy, które wychowały odpornych, zaradnych i umiejących przyjmować krytykę ludzi.

Nie wiem, w jakim kierunku ten świat zmierza i jak będzie wyglądał za 15 lat. Wiem jednak jedno, jeśli współczesne pokolenie dzieci nie otrząśnie się i nie zacznie do pewnych spraw podchodzić z większym spokojem i pokorą, to w późniejszym życiu będzie mu ciężko. Będzie mu trudno się odnaleźć, znaleźć balans i wewnętrzną równowagę.

Czytaj także: https://mamadu.pl/189517,wspolczesne-pokolenie-dzieci-jest-zahipnotyzowane-kto-rzucil-klatwe