Komentarz nauczycielki mnie zamurował. Nie będzie wtrącała się w moje decyzje
Powrót po chorobie
"Wiem, że pedagodzy są ważni w życiu społecznym i powinniśmy bardziej ich doceniać, ale muszę się podzielić historią dotyczącą nauczycielki z przedszkola mojej córki. To niestety jest negatywna opowieść, która sprawiła, że czułam się wyprowadzona z równowagi przez cały dzień" – przyznaje na początku wiadomości mama 4-letniej Zosi.
"Otóż ostatnio zaprowadzałam rano do placówki moją córeczkę. Zosia była przez ostatni tydzień chora – udało nam się pozbyć okropnego kataru i gorączki, ale zostało jeszcze trochę kaszlu, szczególnie rano po całej nocy leżenia. Po tygodniu zwolnienia dostałyśmy jednak zgodę od lekarza, żeby pójść do przedszkola. Ona nie mogła się doczekać, więc zaprowadziłam ją, bo sama też byłam już zmuszona wrócić do pracy.
Kiedy dosłownie pierwszego dnia po powrocie córka rozbierała się z kurtki w przedszkolnej szatni, przez pobliski korytarz przechodziła jedna z nauczycielek przedszkolnych. Nie jest to wychowawczyni córki, ale mijamy się codziennie na korytarzu i znam ją z widzenia. Zawsze mówię jej 'Dzień dobry' i tym razem również przywitałam się".
Niepotrzebny sarkastyczny ton
Mama dziewczynki opowiada o reakcji nauczycielki: "Ona zatrzymała się, a kiedy usłyszała, że Zosia w tym samym momencie zakaszlała, odpowiedziała oceniająco i z sarkazmem: 'A co to za kaszelek?'. Najpierw mnie zatkało, a po chwili myślałam, że para pójdzie mi uszami ze złości. Rozumiem, że wielu rodziców przyprowadza do przedszkola chore dzieci. Też się ich obawiam, przyprowadzając córkę tuż po chorobie.
Dlaczego jednak ta kobieta ma czelność komentować obecność mojej córki i jej zachowanie w taki sposób? Przecież jej nie zna, nie wie, że Zosia właśnie weszła do przedszkola pierwszy dzień po chorobie i jej kaszel to pozostałość po infekcji, a nie objaw trwającej infekcji. Przyznam szczerze, że nie powiedziałam tej kobiecie ani słowa, bo tak mnie zatkało. Teraz żałuję, bo powinnam jej to wszystko powiedzieć, żeby zrobiło jej się głupio.
Może następnym razem nie oceniałaby tak z góry każdego rodzica, którego dziecko pokasłuje w przedszkolu. Rozumiem, że w obecnych czasach zdrowie dzieci jest sprawą kluczową, ale takie uwagi są po prostu nie na miejscu. Czułam się zaatakowana i zawstydzona. Jako rodzice oczekujemy od nauczycieli wsparcia, a nie ironicznych komentarzy. Czy naprawdę potrzeba jest przypominać o tym, jak ważne są wzajemny szacunek i zrozumienie w relacjach między rodzicami a personelem przedszkola?".