"Córka płacze, bo ma lekcje do 15. Tłumaczenie wychowawczyni ścięło mnie z nóg"

Redakcja MamaDu
12 września 2024, 11:50 • 1 minuta czytania
Co roku we wrześniu powraca dyskusja na temat planów lekcji. Wielu rodziców skarży się, że ich dzieci są przeciążone nauką i przebodźcowane, jednak mimo tych skarg plany lekcji nie zmieniają się. Napisała do nas Olga, którą oburzyło tłumaczenie wychowawczyni.
Czy lekcje do 15 w 4 klasie szkoły podstawowej to przesada? fot. 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Piszę do was, bo bardzo bym chciała, żeby nauczyciele w końcu coś z tym zrobili, a jestem pewna, że nie tylko u mojej córy takie kwiatki. Chodzi o przeładowane plany lekcji. W 4 klasie, która jest klasą przełomową przecież, to absolutnie niedopuszczalne moim skromnym zdaniem.


Kiedy te dzieci mają wypocząć?

W 4 klasie wszystko się zmienia: wychowawczyni inna nagle, mnóstwo nowych przedmiotów, nowe twarze nauczycieli, klasy, czasem, jak u mojej córci, to oznacza zapuszczanie się w inne rejony szkoły, do innej szatni chodzenie. No zmiana na zmianie! To jest przecież mnóstwo emocji i stresu dla takiego młodego człowieka. Powinien po szkole wrócić spokojnie do domu, posilić się, wypocząć, przygotować się na następny dzień. Dodajmy do tego jeszcze zajęcia dodatkowe... A moja córka co? Siedzi w szkole do 15.

Muszę pochwalić dyrektorkę za to, że religia jest na ostatnich lekcjach, to się chwali, natomiast cała reszta to o kant du... potłuc. W poniedziałki matematyka na ostatniej lekcji, a wcześniej WF. No przecież matematyka jest ważna, powinna być wtedy, kiedy mózgi nie są zmęczone! Wtorek ok, w środę na pierwszej lekcji na 8 jest WF, to też mi się nie podoba, ale najgorzej to jest w czwartek, bo w czwartki Madzia ma do 15 i to jeszcze ma aż siedem lekcji. W piątki do 15, ale lekcji pięć, chociaż tyle. Ale znowu ostatnia jest matematyka, matematyka tak przed weekendem, to przecież już wszyscy będą myśleć o tym, że zaraz do domu...

Problemy kadrowe to nie mój problem

Ja poruszyłam tę kwestię z wychowawczynią na pierwszym zebraniu. Powiedziałam, że tak być nie może, bo tu chodzi o zdrowie psychiczne uczniów. No i co mi ta kobieta powiedziała, już piszę. Otóż plany są układane w wakacje, zatwierdzane przez dyrekcję i to jedyna możliwa opcja, bo jest za mała kadra, za dużo uczniów i np. niektórzy nauczyciele pracują w dwóch szkołach i dojeżdżają. Dlatego ta matematyka musi być późno, bo pani z innej szkoły przyjeżdża. A ja powiem tak: a co mnie to obchodzi?

Szkoły są dla uczniów, a nie dla nauczycieli. Więc plany też powinny być dla uczniów. Nie ma nauczycieli? No to niech pani dyrektor znajdzie, a nie ma to gdzieś. Niech im zapłaci. To nauczyciele się znajdą. Bo moja córka już dwa razy płakała po szkole, bo była zmęczona. Ja jako matka nie mogę na to patrzeć i nie chcę na to patrzeć, na łzy własnego dziecka.

Nie może tak być, że tylko szkoła i szkoła, że dzieci są zmęczone i się nie wysypiają, że siedzą po tyle godzin w ławkach i im się kręgosłupy od tego psują. Chciałabym, żeby ktoś coś z tym w końcu zrobił!".

Czytaj także: https://mamadu.pl/188159,spojrzalam-w-plan-lekcji-i-mnie-zamurowalo-nawet-w-pracy-tyle-nie-wymagaja