All inclusive w Tunezji miało być lekiem na całe zło. Rozczarowanie jednak sięgnęło zenitu
"Rodzinny urlop to czas, gdy każdy z członków rodziny chce odpocząć. To logiczne! Dzieciaki potrzebują atrakcji, dobrego jedzenia i czasu spędzonego z rodzicami. Jednak czym to się ma różnić od czasu spędzonego w domu? Umówmy się, nie chodzi o widoki. Kluczowa różnica jest taka, by także mama mogła odpocząć.
Kiedyś kochałam kempingi, namioty, spontaniczne wypady i niewielkie kwaterki. Jednak odkąd mamy dzieci, z takich wyjazdów wracałam bardziej umęczona, niż byłam przed rzekomym urlopem.
Miałam dość wakacyjnej harówki i postawiłam mężowi warunek: albo w tym roku jedziemy na all inclusive, albo niech wyjeżdża sam z dziećmi. Niechętnie, ale ostatecznie się zgodził na moje warunki.
To był idealny wybór
W środku zimy zasiadłam przed komputerem i zaczęłam przeglądać oferty. Analizowałam, jak głębokie są baseny, ile jest zjeżdżalni, animacje, pokoje, długość lotu, transfer, a także pory wydawania posiłków. Kosztowało mnie to dużo pracy, by przewidzieć potrzeby i potencjalne problemy każdego z członków rodziny. Byłam pewna, że tym razem wypocznę.
Moje dzieci pewnie są też zbyt małe, by docenić międzynarodowe wojaże, za to mają swoje potrzeby, które niewiele się zmieniają po przekroczeniu granicy. Uwierzyłam w to, że taka kompleksowa oferta all inclusive to sprawdzona recepta. Wybrałam Tunezję, wyglądała jak raj na ziemi. Byłam pewna, że zapamiętam ten wyjazd do końca życia. I nie myliłam się.
To gruba przesada
Trzygodzinny lot plus czas na lotnisku był gorszy niż jazda autem do Kołobrzegu. Do tego transfer i to całe meldowanie. Na tym etapie łudziłam się jeszcze, że lada moment zacznę urlop. Niby wszystko sprawdziłam dokładnie, ale ładne obrazki to za mało.
Oki, nie było robali, było czysto, ładny hotel i plaża, nawet smaczne jedzenie, przepiękne widoki. Wszystko zgodnie z opiniami i fotkami. Może takie wakacje są dla kogoś atrakcyjne, ale absolutnie nie powiedziałabym, że są wygodne dla rodziców z dziećmi.
Wszystkiego jest po prostu stanowczo za dużo. Dzieciaki są przebodźcowane, bardziej nerwowe. I było to widać gołym okiem wszędzie na około, cały czas ktoś gdzieś płakał, włącznie z moimi maluchami. Bogata oferta bufetowa, a wszystkie przedszkolaki i tak jadły na zmianę frytki i makaron. Strach podać coś innego niż wodę, bo sam ulep. Na basenie gwarno. Wieczorne animacje potwornie głośne.
To miały być bajeczne wakacje, podczas których w końcu się zrelaksuję. I niby osiągnęłam cel: odpoczęłam od gotowania, sprzątania i animowania, ale nie było warto. Jeśli wasze dzieci są małe lub wrażliwe, to naprawdę darujcie sobie takie wakacje. Moje rozczarowanie sięgnęło zenitu. Tunezja to raj, ale na pewno nie dla rodzin".
Czytaj także: https://mamadu.pl/187562,wakacje-all-inclusive-zweryfikowaly-nasza-przyjazn-taki-wstyd