"Jestem barmanką w hotelu w Egipcie. Takie rzeczy dzieją się tylko na all inclusive"

Klaudia Kierzkowska
06 sierpnia 2024, 12:42 • 1 minuta czytania
Na wakacjach all inclusive czujemy się wolne niczym ptaki. My, nasi mężowie/partnerzy i nasze dzieci. Nikt nas nie zna, to nikt nas nie obgada. Możemy robić i mówić to, na co mamy ochotę. Sprawa zaczyna komplikować się przy barze, kiedy to nagle okazuje się, że kobieta, która przygotowuje drinki, jest naszą rodaczką.
Na wakacjach all inclusive dajemy się ponieść fantazji. fot. Michal Wozniak/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Sandra znalazła się w Egipcie tak naprawdę przez przypadek. Sześć lat temu przyleciała na wakacje all inclusive, a kilka dni przed powrotem do Polski poznała mężczyznę, z którym kilkanaście miesięcy później wzięła ślub. Sandra pokochała nie tylko Hamida, ale i Egipt, w którym podobno czuje się jak w domu.


Życiowe zmiany

Sandra pochodzi z Mazowsza, ale od kilku lat mieszka w Egipcie. Pracuje w hotelu, do którego głównie przyjeżdżają turyści na swoje wyczekiwane wakacje all inclusive. Sandra ma pełnoletnią już córkę (z poprzedniego małżeństwa), która studiuje w Polsce. Widuje się z nią możliwie często, ale przyznaje, że do takiego życia musiała się przyzwyczaić. Ta rozłąka była jedną z trudniejszych rzeczy, z którą przyszło się jej w życiu zmierzyć.

"W branży turystycznej pracuję już kilka dobrych lat. Zaczynałam od pracy na kuchni, zajmowałam się ogarnianiem tamtejszej przestrzeni. Potem pracowałam jako kelnerka, a teraz stoję za barem. Skończyłam kurs barmański i mogłam awansować. Może dla niektórych to mało ambitne, ale właśnie to chciałam osiągnąć. Mam oczywiście większe ambicje, ale to później, kiedyś. Mam dopiero 40 lat, więc jeszcze całe życie przede mną.

Oj Polacy

Tu, gdzie pracuję, obowiązują konkretne zasady. Gość ma zawsze rację (no prawie zawsze), niezależnie do tego, jakie głupoty opowiada. Mam być miła i uśmiechnięta, ale oczywiście nie mogę dać sobie wejść na głowę. Jestem osobą bardzo kontaktową i doskonale odnajduję się za barem. A teraz do rzeczy.

Niektórzy klienci biur podróży wybierają wakacje all inclusive tylko dlatego, że opcja ta gwarantuje dostęp do nieograniczonej ilości alkoholu. Tak naprawdę można pić to, na co się ma ochotę. I wtedy, kiedy człowiek poczuje się 'spragniony'. Mówi się, że Polacy, którzy zachowują się niestosownie i na wakacjach tylko piją, odchodzą w zapomnienie. Jednak powiem wam, że nie jest to prawdą. Polaka poznam z daleka.

Po pierwsze: ci, którzy chwalą się statusem związku: 'wolny', rzucają głupimi i często bardzo niestosownymi żartami. Podrywają, wdzięczą się, niektórzy chcą postawić mi drinka, jakby zapomnieli o tym, że to ja je przygotowuję.

Po drugie: ci, którzy nie są zbytnio 'trzymani na smyczy', a na czas wakacji mają ją 'poluzowaną', nie znają umiaru. Piją drinka za drinkiem, proszą, by robić im mocniejsze. Jednak ja już doskonale wiem, komu ile tego alkoholu mogę dolać. To są wakacje all inclusive w hotelu, do którego przyjeżdżają rodziny z dziećmi, a nie podmiejska speluna czy budka z piwem.

Do tego dochodzi polskie wygodnictwo. Ci, którzy uważają się za królów życia, oczekują, że drinki będę przynosiła im do stolika. Myślą, że machną paluszkiem, a ja w podskokach pojawię się tuż obok. Oj nie moi drodzy, to nie moja rola. Za to mi nie płacą. Są też tacy, którzy się awanturują, że kolejka, że trzeba czekać, że guzdrzę się jak mucha w smole (a wierzcie mi, zasuwam na pełnych obrotach).

Żeby nie było, że tylko naszych krytykuje. Są też inne narodowości, których zachowanie pozostawia wiele do życzenia, jednak w moim odczuciu to my wysuwamy się na prowadzenie. A może tak czas na zmiany?".

Czytaj także: https://mamadu.pl/187391,jada-na-all-inclusive-a-zapominaja-o-najwazniejszym-tak-nie-baltyk