Chciałam uniknąć Polaków na all inclusive. Przeżyliśmy z rodziną coś jeszcze gorszego

Martyna Pstrąg-Jaworska
01 sierpnia 2024, 16:26 • 1 minuta czytania
Wakacje all inclusive nie zawsze oznaczają żenujące sceny z zaklepywaniem leżaków przez naszych rodaków. Bywa i tak, że turyści innych narodowości też nie umieją się zachować w hotelu i niestety nikt nie zwraca im uwagi. Przeczytajcie refleksje naszej czytelniczki, która wróciła z wyjazdu na Rodos w Grecji.
Rodzina naszej czytelniczki trafiła na hotel pełen emerytów. fot. Michal Wozniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Wybieram all inclusive przez dzieci"

Muszę przyznać, że przez wiele lat nie byłam fanką wyjazdów na wakacje all inclusive. Dużo bardziej cenię sobie luz i swobodę, kiedy samodzielnie organizuję wyjazd od początku do końca i mieszkam w prywatnej kwaterze. Kiedyś zawsze z partnerem jeździliśmy na wakacje w miejsca, gdzie można było wynająć prywatny dom czy segment i zwiedzić okolicę trochę 'na dziko'" – pisze w swojej wiadomości Dagmara.


"Odkąd zostaliśmy rodzicami, stwierdziliśmy, że wyjazd z biurem podróży będzie łatwiejszy. Korzystamy z takiej opcji, bo wtedy odchodzi nam załatwianie ubezpieczeń, zamartwianie się o loty, a w hotelu z basenem zawsze łatwiej jest zorganizować rozrywki dla kilkulatków. Mamy synów w wieku 3 i 6 lat, więc zdajecie sobie sprawę, jak może wyglądać urlop z nimi. Kiedy mają basen, jakąś zjeżdżalnię i plażę, na której są kamyki i muszelki, zawsze znajdą sobie zajęcie, a ja w tym czasie będę mogła poczytać książkę".

Greckie wakacje

Czytelniczka opowiedziała o tym, na jaki kierunek zdecydowali się z mężem w tym roku: "Skusiliśmy się na wakacje all inclusive w Grecji, a dokładniej na wyspie Rodos. Sprawdziliśmy wcześniej opinie i z pomocą pani z biura podróży zdecydowaliśmy się na duży hotel, w którym jest dostępna szeroka oferta atrakcji dla dzieci. Jest sala zabaw, różne zjeżdżalnie i fontanny przy basenach hotelowych, a dodatkowo do plaży jest naprawdę blisko.

To wszystko wydawało mi się gwarantem udanych wakacji. Nie mówiąc o tym, że klienci zachwalali też wyżywienie i standard pokojów. Kiedy w końcu polecieliśmy na Rodos, w hotelu byliśmy mile zaskoczeni. Myśleliśmy, że będzie w porządku, ale okazało się, że jest jeszcze lepiej: pokoje były bardzo ładne i czyste, z widokiem na morze, a hotelowe atrakcje zajmowały nasze dzieciaki na całe dnie. Wszystko miało jednak spory minus w postaci turystów. Wcale nie chodziło o to, że w hotelu z ofertą dla dzieci jest za dużo dzieci".

Dziadkowie odpoczywają

"Problemem wcale też nie byli zbyt głośno bawiący się Polacy, którzy 'płacą i wymagają'. Dużo gorsze okazały się grupki emerytów (chyba z Niemiec lub Austrii), które bawiły się tak, jakby jutra miało nie być. Moje dzieci przez 7 dni pobytu w hotelu, codziennie od południa oglądały starsze panie krzyczące do siebie przez całe lobby i tańczące z drinkami w dłoniach. Do tego otyli panowie, palący przy stolikach nad basenem cygara i popijający alkohol.

Wiem, że emerytura jest od tego, żeby odpoczywać i korzystać z życia. Nie wiem, czy inni goście byli zadowoleni, że co wieczór oglądają takie grupy, które piły, paliły i krzyczały. Od czasu kolacji do późnych godzin starsi siadali przy stolikach w ogrodzie i grali w karty, krzycząc przy tym i pijąc alkohol.

Powiem szczerze, że to było dla nas dużo bardziej uciążliwe, niż gdyby w całym hotelu było pełno drących się i płaczących dzieci. Starsi świetnie się bawili i oczywiście nikt im tego nie broni, ale z umiarem. O głośnych i roszczeniowych Polakach mówimy ciągle, a nikt nie mówi, że inne narodowości tez nie do końca wiedzą, jak się zachowywać na wakacjach" – żali się czytelniczka Dagmara.

Czytaj także: https://mamadu.pl/186560,na-wakacjach-all-inclusive-wydalam-majatek-wszystko-przez-to-jedzenie