"Letni dyżur to był olbrzymi błąd, a moje dziecko teraz cierpi. Więcej go nie popełnię"
"W tym roku wakacyjny wyjazd zaliczyliśmy pod koniec maja. Chcieliśmy skorzystać z all inclusive, a wtedy ceny są znacznie niższe, temperatury dogodniejsze, no i nie ma aż takich tłumów. Oznacza to jednak, że musieliśmy zapewnić Stasiowi opiekę na całe lato.
Miał się świetnie bawić
Gdy synek poszedł do przedszkola, ja wróciłam do pracy i jak każdy, mam ograniczoną liczbę dni urlopowych. Moi rodzice i teściowie jeszcze pracują zawodowo, pilnowałam więc rejestracji na wakacyjne dyżury. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się to świetnym pomysłem, teraz żałuję.
Synek ma 4 lata i zmiana przedszkola co 2 tygodnie okazała się zbyt dużym przeżyciem. Starałam się tłumaczyć mu, że to fajna przygoda, ale nowy budynek, panie i dzieci to zbyt wiele. Z roku na rok Staś będzie dojrzalszy, więc taka atrakcja w przyszłym roku może być dla niego ciekawsza. Problem jednak w tym, że to mieszanie się obcych dzieci wyszło nam bokiem.
Latem dzieci też chorują
Po chorowitej jesieni miałam nadzieję, że odporność mojego dziecka jest już znacznie silniejsza. Jednak wakacyjny miks dał się mocno we znaki. Staś teraz jest na drugim dyżurze, co oznacza, że przez ostanie tygodnie bawił się z dziesiątkami zupełne nowych dzieci. Nawet nie podejrzewałam, że to oznacza chorowanie w środku lata.
W poprzednim przedszkolu dzieci miały zapalenie ucha i anginę. Myślałam, że to przez zabawy w basenie albo klimatyzację, latem to się zdarza. Okazuje się jednak, że Stasia teraz także dopadł paciorkowiec. Na ten moment to ostry ból gardła i gorączka. Jakby tego było mało, do kompletu wakacyjnych 'atrakcji' dołączyły również owsiki.
Szczerze mówiąc, jak ma to tak wyglądać, to ja serdecznie dziękuję. Aż się boję, co to będzie, jak wyzdrowieje i pójdzie do kolejnego przedszkola. Wasze dzieci też się tak zarażały na tych przedszkolnych dyżurach? Bo jak ma tak być co roku, to chyba wolę zatrudnić nianię, niż skazać dziecko na takie chorowanie".