Nauczycielka matematyki oskarżona o zastraszanie uczniów. "To pomówienia"
Rodzice maturzystów z Zespołu Szkół nr 1 w Łukowie zwrócili się do redakcji portalu Lukow24.pl z poważnymi zarzutami względem matematyczki uczącej ich dzieci. Z ich relacji wynika, że kobieta miała "prowadzić politykę uniemożliwiającą im zdanie matury", a problemy z nauczycielką miały trwać od 1 klasy.
Nikt tu nie zda!
Wielu uczniów miało nie zdać z matematyki, na świadectwach przez cały okres nauki w technikum przeważały jedynki i dwójki z tego przedmiotu. Czarę goryczy przelała klasa maturalna. Jak czytamy w portalu lukow24.pl, "uczniowie mieli słyszeć od matematyczki negatywne komentarze, w stylu: 'Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z tej klasy zdał tę maturę'".
W styczniu matematyczka miała zastraszającym tonem ostrzegać uczniów, że matura odbije się im czkawką. – To były typowe komunikaty, a nasze dzieci przychodziły do nas, skarżyły się, były zaniepokojone, czasem nawet płakały. Zadawały nam pytania w stylu: "Jak mam ukończyć tę szkołę?" – opowiadał jeden z rodziców cytowany w artykule Patryka Pytlaka.
Korepetycje nie pomogły
Zarówno rodzice, jak i uczniowie czuli się bezradni. Nie pomogły rozmowy z dyrekcją. Rodzice opłacali dzieciom korepetycje z matematyki. Na tych zajęciach uczniowie mieli rozumieć przerabiany materiał i prawidłowo rozwiązywać zadania. W dzienniku szkolnym nadal miały pojawiać się jedynki.
– Nie wiemy, jakie zadania dziecko praktykowało na korepetycjach, czy były to te same, które potem pojawiały się na lekcjach. (...) jeśli dziecko uczy się z określonego działu, to powinno znać zadania z tego działu. Wiele osób ledwo dostawało dwójki, bardzo niewielu otrzymywało oceny wyższe. Ci, którzy nie zamierzali pisać matury, zaczęli nawet otrzymywać trójki – opowiadał redakcji łukowskiego portalu jeden z rodziców.
Zastraszanie i wywieranie presji przez matematyczkę miało zdaniem rodziców skutkować tym, że wielu uczniów zrezygnowało z pójścia na studia.
– Matura to nie tylko egzamin, to także prestiż i pewnego rodzaju osiągnięcie. Być w stanie podejść do niego i go zdać, to wielka rzecz. Ale gdy czujesz się tak bardzo zniechęcony i zastraszony, to staje się to znacznie trudniejsze – mówił rodzic. Jego zdaniem to właśnie atmosfera, którą stworzyła ta nauczycielka, sprawiła, że uczniowie poczuli się zdezorientowani i zniechęceni.
Nauczycielka zaprzecza
Redakcja Lukow24.pl skontaktowała się z dyrekcją szkoły i wysłuchała argumentów oskarżanej nauczycielki. Kobieta stanowczo zaprzecza słowom rodziców. – To są pomówienia – tak miała odpowiadać na każdy zarzut.
– Podkreślam, że wszystkie lekcje były prowadzone zgodnie z obowiązującą podstawą programową, a wszyscy uczniowie mieli równe szanse na zdobycie wiedzy i umiejętności. (…) Nigdy jednak nie powiedziałam w klasie, że ktoś ma nie przystąpić do matury, jak to zostało zasugerowane. (...) Decyzję, czy przystępują do matury, podejmują uczniowie, a nie ja. Dlatego nie czuję się odpowiedzialna za decyzje uczniów. Wszyscy byli traktowani jednakowo – podkreślała matematyczka. Jak mówi – nie rozumie, dlaczego doszło do tej sytuacji.
Po stronie nauczycielki stanął też dyrektor ZS nr 1 w Łukowie, Tadeusz Federczyk. – Rozumiemy, że proces uczenia się może być wymagający i czasami stresujący, zwłaszcza po dwóch latach nauki zdalnej. (...) Nie akceptujemy jednak zarzutów o zastraszaniu czy stwarzaniu nieprzyjaznej atmosfery w szkole – podkreślał.
W komentarzach pod artykułem zdania są podzielone. Nie brakuje głosów, że rodzice musieli sobie tę historię wymyślić, a uczniom po prostu nie chciało się uczyć. Są jednak i takie, które dają wiarę młodzieży i zwracają uwagę na problem, o którym słyszy się coraz częściej: w dążeniu do zajmowania wysokich miejsc w rankingach szkół średnich, nauczyciele zniechęcają uczniów do podchodzenia do matury. Wszystko w imię wysokiej zdawalności egzaminu dojrzałości uwiecznionej w formie procentów obok nazwy szkoły.
Czytaj także: https://mamadu.pl/185615,srednia-4-48-a-nauczycielka-nie-chce-dac-5-ocenianie-niezgodne-z-prawem